《ROZDZIAŁ 10》

1.1K 87 61
                                    

DAVID

Siedzę przy kuchennej wyspie i czekam aż tabletka przeciwbólowa, wreszcie zacznie działać. Od kilku dni zaczął mnie boleć ząb, ale olałem sprawę. Dziś w nocy ból rozszedł się po całej głowie i spałem może ze dwie godziny. Ból nie mija, a wręcz się nasila. Miriam karze mi iść do dentysty, a ja na samą myśl, czuję się jeszcze gorzej. Nie, że się go boję, ale wolę omijać szerokim łukiem. Mam złe wspomnienia z dzieciństwa. Jak dziś pamiętam dzień, kiedy miałem usunąć mleczaka. Nawet towarzystwo Juliety mnie nie uspokoiło. Szanowna Pani stomatolog, wyrwała mi zęba sąsiadującego z bolącym, po czym stwierdziła, że wyrwie i tego właściwego... nie podając dodatkowego znieczulenia. Wyłem z bólu jak bóbr i od tamtej chwili byłem u dentysty tylko raz... na przeglądzie. Każdego kolejnego mleczaka, wyrywałem sobie sam i do dziś twierdzę, że zrobiłem to dużo lepiej niż tamta Pani. 

— Kochanie — zwracam się do Miriam. — BHP, skarbie — wskazuję wzrokiem na Mię. 

Moja córka, bardzo lubi naśladować swoją mamusię, co nie zawsze jest bezpieczne. W tej chwili na przykład, uważnie obserwuje jak Miriam przewraca pancakes za pomocą gołej dłoni. Ja nie mam nic przeciwko temu, ale wolałbym, żeby Mia któregoś dnia nie przybiegła do mnie z płaczem z powodu poparzonych palców. 

— A tak! Auć! — piszczy, odskakując od patelni, a ja delikatnie się uśmiecham. — Łopatka! Pamiętaj Davidzie, że zawsze trzeba używać łopatki — dodaje, grożąc mi palcem. 

Mia patrzy na nią wielkimi oczami, a ja szerzej się uśmiecham, od razu tego żałując. Syczę z bólu, przykładając dłoń do policzka, czym jeszcze bardziej się urażam. 

— Na jedenastą jesteś umówiony do Pana Harrisa — informuje mnie żona, oblizując łyżeczkę z konfitury malinowej. 

— Kim jest Pan Harris? 

— Stomatolog, do którego chodzę z mamą — tłumaczy Mia, na co kręcę głową. 

— Nigdzie nie idę. 

— Idziesz, idziesz! — Miriam podnosi głos, wymachując w moim kierunku drewnianą łopatką. 

— Nie idę — cmoka w powietrzu. — Już przechodzi — wskazuję na policzek i uśmiecham się na tyle mocno na ile jestem w stanie. 

— Nie denerwuj mnie! Od czterech dni jedziesz na proszkach, a ja z każdą łykaną przez Ciebie tabletką, zaczynam się coraz bardziej bać. 

— Cieszę się, że tak się o mnie martwisz, ale zrozum, że ja nigdzie nie pójdę.

W tej chwili zaczynam żałować, że śmiałem się z Miriam, ilekroć zawoziłem ją do szpitala, a ona zaczęła panikować. Osobiście nigdy niczego się nie bałem, nie robiły na mnie wrażenia igły czy skalpele, ale na litość Boską... Stomatolog to inna sprawa! Gość grzebie człowiekowi w buzi, nie widać co dokładnie robi, dla niego to jedynie plac budowy, gdzie albo coś zburzy albo zbuduje. 

— Mia, poszukasz Lili? — prosi Miriam, podłączając do gniazdka blender. Włącza go, a następnie podchodzi do mnie, patrząc na mnie ze złością w oczach. — Dobrze wiesz, czym może skutkować nieleczony stan zapalny. Ile razy tłumaczyłeś Mii, że jeśli nie będzie chodzić do dentysty może mieć na przykład problemy z serduszkiem, co? — syczy, nawet przy tym nie mrugając. — Ile jeszcze wtrzymasz jedząc jedynie tabletki? Jeśli sam nie pójdziesz na wizytę, przysięgam, że Cię do tego zmuszę. 

— Nie porównuj tego co mówiłem Mii do obecnej sytuacji — wywracam oczami. 

— Nie wywracaj oczami, Davidzie! — goni mnie, tak samo jak ja za każdym razem Mię, gdy to robi. — To dokładnie to samo. Czy mam zastosować plan pod tytułem Eiza? — uśmiecha się chytrze, unosząc brew ku górze.

Domek miłości 《ZAKOŃCZONA》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz