Rozdział 12- Koniec Akademi, powrót do sierocińca i odzyskana przyjaciółka

261 11 6
                                    

Od rozmowy Xaviera z Sonią minęło kilka dni. Chłopak nic nie mówił innym by nie robić złudnej nadzieji ale wierzył, że wszystko będzie dobrze..

Cała ich grupka stoi aktualnie przed ruinami ich akademii. Mogli śmiało stwierdzić, że to był ich dom. Który mimo wszystko pokochali i tak nagle go stracili.

Ich "Ojciec" został wzięty na komisariat i zapewne czeka go rozprawa. Za to, że wykorzystywał ich.

A oni? Wszystkie dzieciaki które tam były na czele ze swoimi kapitanami wrócą ponownie do słonecznego ogrodu. Jedni się z tego cieszyli, inni mieli to gdzieś. Jednak piątka kapitanów nie była szczęśliwa słysząc to.

- Naprawdę mamy tam wrócić?- zapytał kolejny raz tego dnia Burn nie wierząc w to wszystko. - Po tym jak się w końcu wyrwaliśmy mamy znowu tam....wrócić?- dodał opierając się o ścianę. Był widocznie zły.

- Daj na luz Burn. Nie będzie aż tak źle - przyznał Dvalin. Po tym jak nie zakładał kamienia aliusa stał się łagodniejszy i spokojniejszy. Nitk z nich nie był zdziwiony tym wszystkim. On taki był.

- To akurat prawda.  Nie będą już nas traktować jak dzieciaków...- przyznała Gazelle.

Dorośli zaprowadzili ich wszystkich do samochodów i zawieźli do sierocińca. Mieli tam przenocować trochę - przynajmniej tak im dorośli mówili. Większość wierzyła w to. Jednak kapitanowie drużyn pozostali czujni. Dobrze wiedzieli, że zostaną tam na dłużej niż kilka nocy.

Szczególnie Xavier. Liczył się z tym, że kolejne kilka lat będą tam mieszkać. Nie potrafił wierzyć w to, że ktokolwiek by został adoptowany a domów nie mieli.

~☆~

Kilka dni później cała piątka siedziała w jadalni i rozmawiała między sobą. Już od dobrych kilku dni byli w sierocińcu. Każdy zajął się sobą a oni tak jak zawsze trzymali się razem.

- Chciałbym w końcu mieć normalny dom....- mruknął cicho Burn. Mimo, że on - jak i Gazelle - od zawsze był chłodny i nie wierzył, że ktokolwiek mógłby go zaadoptować to zawsze marzył by mieć swój dom. Gdzie mógłby zamieszkać razem z przyjaciółmi.

- Każdy tu chyba ma takie marzenie....dla jednych realne a dla innych nie...- przyznała Gazelle i westchnęła. Musiała sama przed sobą przyznać, że od zawsze chciała jak najlepiej dla ludzi którzy ją otaczali. Mimo jej zimnego temperamentu zawsze się o nich troszczyła. Wiedziała też, że to nie minie - nigdy.

Xavier za to tego dnia był o dziwo cicho. Jedynie co jakiś czas zerkał na Midorikawę który siedział sam przy oknie. Chłopak żadko się od nich tak odłączał - a jeśli tak było to Foster wiedział, że chłopak był w swoim świecie.

- Ej...jakiś samochód podjechał...- powiedział Midorikawa wciąż patrząc przez okno. To jedno zdanie wystarczyło by Burn i Gazelle zaraz znaleźli się obok niego a Dvalin z Xavier'em stanęli zaraz za nimi.

I faktycznie - do bramy podjechało czerwone auto. Żadne z nich nie wiedziało kto to może być. Na pewno to nie był listonosz bo dzisiaj nie był czwartek.

Nagle drzwi samochodu się otworzyły a z niego wysiadła....Sonia. Ich ukochana Sonia razem z rodzicami. Oczy Dvalina i Xaviera rozszerzyły się w szoku tak samo jak Gazelle. Zaś Burn i Midorikawa drgnęli lekko i zaraz wybiegli przed budynek.

Midorikawa stanął w miejscu patrząc w szoku na dziewczynę. Był w dużym szoku. Przecież ich nie lubiła, nie chciała ich znać. A jednak przyjechała.

Zaś Sonia uśmiechnęła się lekko widząc Oliwkowo-włosego chłopaka. Wiedziała dobrze, że jej przybycie tutaj mocno zdziwiło co poniektórych.

- Co ty...tu robisz..?- zapytał Dvalin stając obok Midorikawy. Zaraz za nim pojawili się Xavier, Burn i Gazelle. Każde z nich nadal nie dowierzało, że dziewczyna stoi kilka kroków od nich.

Sonia nic nie powiedziała - jedynie lekko się uśmiechnęła. Zaś z budynku wyszła opiekunka tego miejsca.

- Rodzice Soni was zaadoptowali, całą waszą piątkę...- powiedziała kobieta lekko się uśmiechając.

Cała piątka spojrzała w szoku najpierw na opiekunkę a potem na przyjaciółkę. Jako pierwszy otrząsnął się Midorikawa, który podszedł do Soni.

- Czyli....nie jesteś już na nas...zła?- wydusił cicho. Ta sytuacja nadal go dziwiła jednak też bardzo cieszyła. Czyżby...odzyskali swoją ukochaną przyjaciółkę i mieli...dom?

- Nie jestem...wiem, że nie mieliście wyjścia...no i, że nie byliście sobą... - tu spojrzała z lekkim uśmiechem na Xaviera. Rozmowa z nim naprawdę dużo dała.

W moment cała piątka zebrała się w ogromnym przytulasie. Byli bardzo szczęśliwi. Od dłuższego już czasu marzyli o tym dniu. I w końcu on nastał...

✨The END✨

~☆~

Wracam...po okropnie długiej przerwie i kończę to opowiadanie! Nawet nie wiecie ile szczęścia mi dawało pisanie i czytanie tego opowiadania (i tego ostatniego rozdziału). To  opowiadanie się już kończy jednak w niedługim czasie rozwinie się kolejne - z Haikyuu, anime o siatkówce! Mam nadzieję, że ono też przypadnie wam do gustu!

Do zobaczenia w innych ff ❤

Twoje łzy | Inazuma Eleven✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz