Całe nasze życie składa się z czasu. Jedni maja go więcej- inni mniej, ale zegar tyka każdemu. Tak często używamy stwierdzeń „czas ucieka", „czas to pieniądz" czy „kwestia czasu", nie zdając sobie sprawy, że czas to nasze życie. Cała nasza droga, wybory i dokonania musimy zmieścić w określonym czasie. Jak ucieka czas-ucieka życie, a co za tym idzie szczęście. Na przykład dla mnie czas zatrzymał się w miejscu, gdy rano wstałam i nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Chwilę zajęło mi, kiedy zrozumiałam, gdzie jestem i co zrobiłam. Przetarłam oczy i spojrzałam na Hugo, który wciąż spał. Nie chciałam go budzić. Nie dziś. Nie będę potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Szybko wstałam, zgarnęłam swoje rzeczy i ubrałam się. Nie mogłam wyjść nago z pokoju. W kuchni krzątała się Alina, ale nie chciałam dawać jej znać, że wstałam, wiec najciszej jak potrafiłam, przedostałam się do swojego pokoju i usiadłam na krześle, zadając sobie w koło jedno pytanie: „Co ty Chloe do kurwy zrobiłaś?!". Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Po prostu NIE. Nie wiem jak ja spojrzę w lustro po tym wszystkim. Niewiele myśląc, otworzyłam ogromną szafę i wyciągnęłam z niej spódniczkę i koszulkę na ramiączka, wcześniej sprawdzając pogodę przez okno. Nie jestem pogodynką, ale zapowiada się na to, że dziś będzie słonecznie. Wzięłam przygotowane ciuchy i ruszyłam do toalety. Zrzuciłam z siebie ubranie i nalałam wody do wanny. Potrzebowałam się odprężyć. Ale czy nie miałam wystarczającego odprężenia wczoraj?
Po 30 minutach kąpieli ubrałam się w przygotowane rzeczy i zaczęłam się malować. Standardowo nałożyłam korektor punktowo, podkreśliłam brwi i oczy kreskami, pomalowałam rzęsy oraz nałożyłam błyszczyk. Ruszyłam w kierunku kuchni, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanie.
Po skończonym posiłku zabrałam potrzebne rzeczy (i Ethana) i ruszyłam do szkoły.
-Mógłbyś przyjechać po mnie o 13?- Spytałam nieśmiało mężczyznę.
-Jasne, pewnie Pan Harris zabierze się ze mną.
-Żadnego Harrisa.-Odpowiedziałam zbyt ostro.
Ethan kiwnął tylko głową na znak, że rozumie i dalszą drogę do szkoły byliśmy pogrążeni w ciszy.
Pod budynkiem spotkałam się z Mią i Luckiem i ruszyliśmy w stronę szafek.
-Cudownie, że jeszcze miesiąc szkoły.-Odezwała się blondynka.
-Tak, bardzo się cieszę. Mamy jakieś plany na wakacje?-Spytałam.
Innych mogłoby to zdziwić, że użyłam słowa „mamy", ale dla nas było to czymś normalnym. Zawsze spędzałyśmy razem wakacje.
-Rozmawiałam wczoraj z Luckiem o tym i powiedział, że planują z chłopakami wyjazd nad wodę do domu należącego do rodziców Noah. Nic ci nie mówił Hugo?-Spytała zdziwiona.
-Nie, a kto miałby jechać?
-Pewnie wszyscy, ale nie wiem jak z Sophią. Ona jest jakaś dziwna.
-Zgadzam się z tobą. Ciekawe czemu tak jest.- Nie dokończyliśmy rozmowy, bo zadzwonił dzwonek, informujący, że zaczęła się lekcja, więc skierowałyśmy się do sali.
^^^^^
Równo o 13 wyszłam ze szkoły i przechodziłam między samochodami w poszukiwaniu czarnego auta Ethana. Zaczynałam się denerwować, że nie przyjechał, ale nagle ktoś zaczął krzyczeć do mnie i machać, a jak spojrzałam w tamta stronę zobaczyłam wysokiego i barczystego mężczyznę w czarnym garniturze. Podeszłam i sprawdziłam czy nigdzie nie ma Hugo i wsiadłam do auta. Poprosiłam, żeby od razu zawiózł mnie do taty, po czym napisałam tacie sms, że za kilka minut będę.
Zaparkowaliśmy pod dużym domem, należącym do moich rodziców. Wysiadłam i pożegnałam się z Ethanem.
-Przyjechać po Panią?-Spytał uprzejmie.
-Nie wiem jeszcze. Dam znać. Do zobaczenia.- Rzuciłam i poszłam w stronę drzwi domu. Zapukałam i po chwili otworzył mi drzwi mój tata.
-Cześć córciu, jak się czujesz? Jak Hugo?-Spytał radośnie. W jego oczach widziałam troskę. To miłe, że zainteresował się mną, a nie tylko pracą.
-Dobrze tato, a co tam u was?-Kontynuowałam rozmowę, wchodząc w głąb pomieszczenia.
-Jak widzisz. Po staremu. Zacząłem trochę mniej pracować, żeby mieć czas dla Olivii. Przykro mi, że nie zauważyłem wcześniej tego, że was zaniedbuje.
-Spokojnie tato. To dobrze, że zajmujesz się Olivią. Ona tego teraz potrzebuje.
I jak na zawołanie usłyszałam kroki mojej siostry, która podbiegła i rzuciła mi się na szyje piszcząc niezrozumiałe rzeczy. Razem z tatą wybuchlismy śmiechem. Olivia zadawała mi mnóstwo pytań, wiec jak udało mi się na nie jakkolwiek odpowiedzieć, zwróciłam się do taty:
-O której będzie Franklin?
-Z tego co mówili, opóźnił im się lot, więc mają być na 15. Pojedziemy po nich, dobrze?
-Nie tato, my z Olivią zostaniemy, jeśli to nie problem.-Nienawidzę tej rodziny i nie mam zamiaru nigdzie po nich jeździć. W przeciwieństwie do Olivii, która jest nimi zafascynowana. Jest to nasza dalsza rodzina. Wujek jest bratem ciotecznym mamy. Jego syn Jacob ma 20 lat.
-Powiedz, co z Hugo i czemu nie przyjechał.- Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc tylko patrzyłam się na tatę i szukałam odpowiedniej wymówki. Ostatecznie postawiłam na prostotę.
-Po tym wszystkim lekarz prosił, aby został jeszcze w domu.
-Ah, rozumiem. Pozdrów go ode mnie.
Nie miałam okazji odpowiedzieć, bo Olivia poprosiła, żebym poszła z nią na górę do naszych pokoi. Wzięłam tylko telefon i powoli przemierzałam kolejne pomieszczenia. Nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Kochałam swój dom. Miałam w nim tyle wspomnień. Mimo że nie mieszkamy tu bardzo długo, to czułam się tu bezpiecznie. Weszłyśmy do mojego pokoju, w którym wciąż charakterystycznie pachniało. To miejsce to mój azyl. Również nic się nie zmieniło oprócz mniejszej ilości rzeczy. Przypomniałam sobie, że muszę wziąć jeszcze kilka rzeczy do Hugo, więc wyjęłam torbę i zaczęłam pakować.
-To opowiedz mi o nim. Jaki jest.-Powiedziała podekscytowana siostra. Na początku nie wiedziałam o co jej chodzi, ale szybko połączyłam fakty.
-Hugo hm... jest ciepły, czuły, kochany. Czuję się przy nim dobrze i bezpiecznie. Tęskniłam bardzo za tobą.- Kłamałam jak z nut, po czym szybko zmieniłam temat.
-Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Ja za tobą tez bardzo tęskniłam. Ostatnio poznałam Daniela z równoległej klasy. Jest nowy w szkole. Dużo rozmawiamy i piszemy. Pomaga mi z matmą.
-Oh to fantastycznie. Musisz mi go przedstawić koniecznie. Podoba ci się?
-Wydaje mi się, że tak. Jest na prawdę fajny. Ostatnio byliśmy w kinie. Nawet postawił mi bilet.- Obie śmiejemy się z wyznania Olivii.
-A jak się żyje samemu z tatą?-Pytam delikatnie.
-Ehh no wiesz... ciężko jest, ale cieszę się, że nas odwiedzasz.- Mówi radośnie.
Pogrążone w dalszej rozmowie, nie usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Hej córcie jesteśmy już. Zejdzie na obiad. Goście już są.-Mówi tata, stojąc u progu drzwi.
-Dobrze już schodzimy.- Odpowiadam i zbieram się z siostrą na dół.
Siadamy przy stole i mnie oczywiście przypadło miejsce obok tego idioty Jacoba. Uśmiecha się do mnie szeroko i fałszywie. Kiedyś spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę. Nawet zabrał mnie na imprezę do starszych znajomych. Na początku było fantastycznie. Później... eh później stało się właśnie to, przez co go nienawidzę. Lekko się upiłam i tańczyłam na parkiecie z nowo poznanym chłopakiem. Nie pamietam jak miał na imię, jednak często mam jego twarz przed oczami. To było dwa lata temu. Poszliśmy na górę pod pretekstem tego, że chce pogadać z mamą o przedłużenie czasu. Zamknął nas w jednym z pokoi gospodarza i obmacywał. Krzyczałam i piszczałam, mając nadzieję, że ktoś mi pomoże. Po jakimś czasie wbiegła moja „koleżanka" z tej imprezy. Zawołała Jacoba, ale ten jedynie powiedział, że prowokowałam tego blondyna. Ten zgodził się z chłopakiem i wyszli z domu. Od tamtej pory nie rozmawiałam z nim inaczej niż przy stole przy rodzicach. Teraz już przy tacie... .
-Halo Chloe? Czy ty słuchasz, co się do Ciebie mówi?- Spytał tata lekko zirytowany.
-Tak przepraszam. Zamyśliłam się. Jedzenie jest przepyszne. Przepraszam- Mówię wstając od stołu.- Pójdę do toalety.
W łazience starałam odgonić od siebie złe myśli. Nagle usłyszałam chwytanie za klamkę. Mój błąd, że nie zamknęłam ich. Przyzwyczajenie. W domu człowiek powinien czuć się swobodnie. „Od tej pory zacznę na to uważać"- pomyślałam, widząc w drzwiach syna wujka Franklina.
-No, no. Powiem ci, że wydoroślałaś. Za tą dupeczką grzech było nie pójść.- Wypowiadał kolejne słowa, przesuwając się do mnie niebezpiecznie blisko.
-Po chuj tu przyszedłeś?! Wyjdź z łazienki nie widzisz, że zajęta?- Krzyczę na tyle głośno, aby ktoś usłyszał, jednak harmider w salonie uniemożliwia mi to.
-Mm i jaka pyskata. Lubię takie.-Na jego twarzy spoczywa uśmiech. Obrzydliwy uśmiech. - Co powiesz o wspólnej imprezie? Masz ochotę?- Mówiąc te słowa, dotyka mnie po ramieniu.
-Odejdź!
-No nie mów, że ci się nie podobało. Może teraz byłabyś bardziej chętna na zabawę z moim kolegą. Pamiętaj on ciagle czeka. To...- Nie skończył, bo rozległo się głośne pukanie do drzwi. Tylko to uratowało mnie od łez, które zbierały się w moich oczach.
-Proszę!- Krzyczę tak, aby ten ktoś mnie usłyszał.
-Wszystko dobrze?-Widzę twarz Olivii i kamień spada mi z serca.
-Tak, właśnie wychodzę.- Uśmiecham się do niej sztucznie i wracam do stołu.
Siedzę tak już godzinę, nieobecna. Myślami jestem gdzie indziej. Chwytam po telefon, aby przejrzeć, co dzieje się w świecie. Nikt nie pisał, nikt nie dzwonił. Standard. Patrzę na godzinę i dochodzi 17. Postanawiam zbierać się.
-Tato ja już będę wracać. Jest już dosyć późno, a ja jutro mam szkołę.- Mówię jak najbardziej naturalnym głosem, jednak nie wychodzi mi to.- Zadzwonię po Hugo, żeby po mnie przyjechał.
-Ależ nie ma takiej potrzeby. Skontaktowałem się z nim, żeby przyjechał na chwilę. Wiem, że po chorobie musi odpoczywać, jednak chciałbym, żeby Franklin i Ava go poznali.- Odpowiada radośnie tata, a ja siedzę wpatrzona w niego, modląc się, żeby to był tylko chory obraz w mojej głowie. Jednak to, co mówi jest prawdą. Po chwili słyszę pukanie do drzwi.
-Otwórz mu Chloe.- Mówi stanowczo tata. Wstaję i kieruję się do drzwi. Widzę tam Harrisa z drogą szkocką w ręku. Ubrany jest jak zwykle nienagannie. Czarna koszula, czarne spodnie i białe buty. Ideał. Wpatruję się w niego, aż on w końcu chrząka na znak, żebym go wpuściła. Nic nie mówiąc, otwieram szerzej drzwi i czekam aż zdejmie buty, a następnie prowadzę go do salonu.
-Witam Panie Williams. Mały prezent dla Pana. Swoją drogą dziękuję za zaproszenie. Chloe nie chciała narażać mnie na kolejne przeziębienie, ale czuję się bardzo dobrze, więc jestem.
-Cześć Hugo. Dobrze Cię widzieć i bardzo dziękuję za szkocką. Zaraz skosztujemy.- Śmieją się oboje.- Chodź poznać wujka Chloe i Olivii- Franklina.
-Dzień dobry, Hugo Harris. Miło Pana poznać.- Przysięgam, że skarałbym księżyc, gdybym mogła widzieć ten uśmiech codziennie.
-Witam. Ciebie również Hugo. Poznaj moją żonę Avę.
-Dzień dobry, Hugo.- Podaje rękę kobiecie.
-I mojego syna Jacoba.
-Siema Hugo. My się już chyba znamy.- Odpowiada niemiło Jacob.
-Nie wydaje mi się. Hugo, miło mi.- Odpowiada fałszywie Hugo.
Nie wiem, o co może chodzić, ale nie wtrącam się. Potem zapytam.
Siadamy przy stole. Hugo ma miejsce koło mnie. Konsumuje przygotowane przez tatę jedzenie, pogrążony w rozmowę z moją rodziną. Jacob nie odzywa się tylko wlepia swój wzrok w Hugo. Po chwili czuję na swoim udzie ciepło płynące z dłoni najprawdopodobniej Hugo. Jeździ po mojej nodze wciąż rozmawiając. Nagle wujek Franklin zadaje mi pytanie, ale nie potrafię skupic się na nim, bo reka Harrisa jest niebezpiecznie blisko mojego miejsca intymnego. Próbuję zrzucić ją z nogi, jednak bezskutecznie.
-Wiecie co, trochę źle...- nie jest mi dane dokonczyc, bo głos zabiera Jacob. Pierwszy raz od godziny.
-Ty należysz do mafii, tak?- Pyta patrząc ciagle na Hugo.
-Słucham?!-Mówi groźnie Harris.
-Oj nie udawaj. Znam cię.-Mówi z cynicznym uśmiechem na buzi. Buzia to za mało powiedziane. Na tej obrzydliwej mordzie.
-Nie wiem o czym mówisz.- Rzuca krótko chłopak i wraca do rozmowy z moim tatą.
-Ale ja wiem. Nie jesteś chłopkiem Chloe. Ona do ciebie należy. Twój tata miał dług u Sophii. Po śmierci, chciał wynagrodzić jej to, co dla niego zrobiła i zaopiekował się Chloe, bo wie, że Brown chce zemścić się za smierć swojego brata. Twoja mama wydała zlecenie na jego egzekucje. Nie udawaj, że nic nie wiesz.-Śmieje się prosto w twarz Hugo.
-Tato nie słuchaj tego. To bzdury.- Mówię chaotycznie.
-Wszyscy wiedzieliśmy, że Sophia była członkiem gangu. Członkiem to za mało powiedziane. Była drugim szefem. Razem ze swoją przyjaciółką wplątały się w to i można powiedzieć, że awansowały. George wiedział o tym.- Tym razem odzywa się wujek Franklin. Siedzę z szeroko otwartą buzią, mając w głowie tylko dwa słowa:"Sophia","egzekucja".
-Tak córciu to prawda. Nie wiedziałem jednak, że ojciec Hugo był znajomym twojej matki. Nie wiedziałem, że należysz do niego. Wybacz mi proszę, że nic ci nie powiedziałem. Chciałem Cię chronić.
-Chronić?!-Wydarlam się. Nie kontrolowałam tego, co mówię, a łzy leciały mi strumieniami po policzkach. Nie zauważyłam nawet, kiedy Hugo zabrał swoją rękę z mojego uda. Teraz trzymał mnie mocno za rękę.
-Hugo proszę wyjdźmy.-Chłopak gwałtownie staje i ciągnie mnie za rękę do wyjścia. Ja jednak zatrzymuję się i mówię do taty:
-Nie wiem czy ci wybaczę. Żyje w kłamstwie. Ciagle kłamstwa. Przytul ode mnie Olivię chociaż nie wiem czy ona zasługuje na twój dotyk.
Wychodzę na dwór i staję przy czarnym bmw Hugo. Staram się odpalić papierosa, ale cholernie trzęsą mi się ręce. Siadam na murku, a po chwili dosiada się obok mnie Hugo i również odpala papierosa. Chwyta mnie za rękę i mówi:
-Uwierz mi Chloe ja tez niczego nie wiedziałem. Zrobiłem tylko to, co kazał mi tata. Tak jak zawsze. Bez zbędnych pytań.
-Daj mi spokój.-Mówię za ostro i wyjmuję kolejnego papierosa.
Hugo więcej się nie odzywa. Po ochłonięciu wsiadam do samochodu, chcąc jak najszybciej uciec spod tego miejsca. Nie potrafię nazwać go moim domem. Byłam okłamywana od najmłodszych. Nie wiedziałam nic o tym, że moja mama była zleceniodawcą zabójstw. To obrzydliwe. Rozumiem, że byłam za młoda, żeby wiedzieć o tym, ale kurwa. Jak ona mogła? Jak mogła zabijać ludzi? Oni mają żony, dzieci.
Po niecałych 10 minutach jazdy w ciszy, znajdujemy się pod willą Hugo. Wchodzę jako pierwsza do domu i zaszywam się w swoim pokoju. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Patrzę na zegarek i dochodzi 19. Biorę z szafy najpotrzebniejsze rzeczy i idę do łazienki, modląc się, żeby nikogo nie spotkać. Udaje mi się przedostać niezauważona, wiec od razu wchodzę do kabiny i wsłuchuję się w lecąca ciesz ze słuchawki prysznica. Nie wiem ile stoję tam. Minutę? Godzinę? Może dwie? Nie wiem. Pragnę zmazać każdy dotyk tego dupka Jacoba ze swojego ciała, każde słowa, które usłyszałam. Po dostatecznym uspokojeniu się, szybko myje zęby i twarz i ubieram się w przygotowane ciuchy. Idę do pokoju i siadam na parapecie. Odpalam papierosa i podziwiam zachód słońca. Po chwili zwracam uwagę na brak samochodu Hugo. To oznacza, że jestem sama w domu. No nie licząc ochrony i Haliny. Postanawiam zadzwonić do Mii. Chciałabym z nią posiedzieć. Ona zawsze potrafi mi poprawić humor. Nie było sygnału i już usłyszałam radosny głos blondynki.
-Hej słońce, co tam?
-Co robisz?- Spytałam zaplątanym głosem.
-Jeju Chloe co się stało? Przyjechać?
-Tak, proszę.
-Ok. Będę za 15 minut.
-A i weź wino.- Mówię lekko śmiejąc się pod nosem. Jednak nie jest to śmiech szczęścia.
-Obowiązkowo.-Rzuca i rozłącza się. Ja opadam na łóżko i obserwuję biały sufit. Wydaje się być interesujący. Po chwili słyszę pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Cześć Chloe, co się stało?- Pyta zaniepokojona Mia. Widzę, że trzyma w dłoni nasze ulubione wino i dwa kieliszki. Uśmiecham się na ten widok. Aj ta Alina... .
-Usiądź proszę.- Blondynka siada i nalewa do kieliszków czerwoną ciecz.
-Opowiadaj.
-No więc pojechałam do taty spotkać się z nim i z Olivią. Uprzedził mnie, że będzie Jacob z rodziną. Nie lubię ich, ale stwierdziłam, że i tak rzadko się widuję z tatą i siostrą, więc przyjadę. Zaczęło mi się przypominać, co działo się dwa lata temu na tej imprezie, więc poszłam do toalety i poszedł za mną Jacob. Mówił jakieś chore rzeczy. Przestraszyłam się, ale zapukała Olivia, przez co wyszłam z łazienki. Chciałam już wracać, ale tata powiedział mi, że zaprosił Hugo i po chwili przyszedł ze szkocką w ręku.Był ubrany naprawdę obłędnie.- Tu zrobiłam przerwę. Nie kontrolowałam tych slow. Nie chciałam, żeby wiedziała, że chłopak kręci mnie wizualnie.
-No tego nie można zaprzeczyć, że jest przystojny.- Uśmiecha się Mia w znany tylko nam sposób.
-Jacob twierdził że go kojarzy, a później nie wytrzymał i zaczął mówić, że wie, że Hugo jest członkiem mafii. Ja prosiłam tatę żeby nie słuchał tego, że to są bzdury, ale on powiedział mi, że on o wszystkim wie, że wiedział, że moja mama kiedyś należała do grupy przestępczej. Dowiedziałam się też, że zleciła zabójstwo człowieka. Rozumiesz to?! Moja matka kazała kogoś zabić. Całe życie mnie okłamywała, a ja myślałam, że jest idealna, pragnęłam być taka jak ona. Najgorsze jest to, że już niczego się nie dowiem a tajemnice zabrała ze soba do grobu byłam strasznie wkurwiona, zaczęłam płakać, wzięłam Hugo i wróciliśmy do domu. Nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało i potrzebowałam porozmawiać z tobą. Harrisa nie chce widzieć. Ostatnio trochę się wydarzyło.
Mia miała podobną minę, jak ja, gdy się o tym dowiedziała. Sophia była dla mnie jak druga matka, zresztą podobnie tak, jak mama Mii dla mnie. Szczególnie po śmierci mojej mamy, rodzicielka Mii była dla mnie naprawdę ważne. Bardzo mnie obie wspierały. Blondynka kilkakrotnie próbowała otworzyć buzię żeby coś powiedzieć jednak żadna melodia z jej ust nie wydobył Asią nie wiedziałam czy myślała że to żart czy myślała nad odpowiedział czy może i ona o wszystkim wiedziała nie chce jej osądzać ale w tej sytuacji nie zdziwiłoby mnie nic.
-Chloe, co ty mówisz.- Powiedziała szlochając.-To okropne. Na prawdę nie wiem, co powiedzieć. Chcesz, żebym została na noc?
-Nie Mia. Chciałabym pobyć trochę sama. Jutro idę z Hugo na bal do brata tego zamordowanego na zlecenie mojej mamy. Oni chcą mnie dorwać i dlatego Hugo zaopiekował się mną, bo jego tata miał spory dług u Sophi. Nie wiem, czy chodzi o coś jeszcze, ale domyślam się że na tym kłamstwo się nie skończyło.
^^^^^
Po dwóch godzinach rozmowy i upojenia się alkoholowego Mia spytała:
-To może powiesz mi w końcu jak to jest między Tobą, a Hugo?
Nie mam pojęcia, co jej odpowiedzieć. Naprawdę zszokowało mnie to pytanie, nie byłam przygotowana, nie ustaliłam w głowie scenariusze, co powiedzieć na to pytanie. Nie wiem, czy w ogóle planowałam się przygotować. Miałam nadzieję. że ominiemy ten temat, że nie będziemy poruszać tej rozmowy, jednak jestem świeżo po zerwaniu z tamtym frajerem, a już mieszkam u nowego chłopaka. Stawia mnie to w troszeczkę złym świetle, ale wiem po co tu jestem. Hugo mnie tylko chroni, nic więcej. Przynajmniej tak sobie wmawiam. James to przyszłość. Nie odzywał się do mnie od imprezy u Mii. Minęło już dość sporo czasu. Cieszę się, że nie widuję go w szkole ani na ulicy. Nie wiem jak bym postąpiła, ale wiem jedno- nie chce już nigdy więcej z nim rozmawiać.
-Halo Chloe?-Wyrywa mnie z myśli głos Mii.
-Em przepraszam. Po prostu nie byłam przygotowana na takie pytania. Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć. Mieszkamy ze sobą krótko i znamy się krótko. Nie wiem, czy coś do niego czuję. Jestem tutaj tylko po to, żeby mnie zchronil i bronił, ale nie ukrywam, że podnieca mnie. Mia ja się kochałam z nim!-Znów nie kontroluję swoich slów. Krzyczę głośno, mając tylko nadzieję, że Hugo nie wrócił jeszcze do domu. Przy Alinie rano będzie mi ogromnie wstyd za to, co mówię. Nie chciałam, żeby Mia wiedziała. Ja po prostu boję się, że jak zaczniemy rozmawiać to na prawdę coś do niego poczuję.
-Nie wiem czy coś między nami jest. Ja jestem tylko z polecenia jego ojca. On ma dużo dziewczyn, nie potrzebuje mnie. To była jednorazowa sytuacja. Nie potrafię określić, co do niego czuje, a nawet jeśli, to nie umiem tego określić słowami. To jest coś dziwnego, coś innego, niż czułam dotychczas.
-Osz kurwa porobiło się.- Śmieje się Mia.- Więc wznieśmy to dla ciebie żebyście dobrze się dogadywali.
Wypiłyśmy kieliszki do dna i Mia zaczęła nalewać ponownie wino.
-A wyjaśnisz mi dlaczego nie masz ochoty z nim rozmawiać, co się takiego ostatnio wydarzyło? Pamiętaj, że jutro idziesz z nim na bal i musicie udawać parę, mimo że Jacob domyśla się to i tak musicie stwarzać pozory.- Odzywa się znów przyjaciółka.
-Tak wiem o tym postaram się. Mam już nawet piękną kreację, ale mi chodzi o wczoraj. Było mi cholernie wstyd, ponieważ, jak on jest blisko mnie, jak mnie całuje, dotyka to czuję się cudownie. Myślałam o tym, że on ma tyle dziewczyn, ale w tamtej chwili potrzebowałam tego. On jest wspaniały, przystojny. Dzień wcześniej oglądaliśmy serial u mnie w pokoju i upiłam się podobnie jak dziś.- Przerywam i zaczynam się śmiać.- I sama kleiłam się do niego. Było mi strasznie wstyd.
-Rozumiem, ciężka sprawa. Nie wiem, co ci powiedzieć. Trzymam kciuki, żeby było między wami okej. Pamiętaj, że zawsze jakby coś się działo możesz do mnie dzwonić. Jest już późno kochana, więc będę się zbierać. Idziesz jutro do szkoły?- Pyta Mia.
-To wszystko zależy czy wstanę i z jakim bólem głowy.-Śmiejemy się obie.- Postaram się przyjść, zostało tak mało do wakacji, więc przydałoby się otrzymać dobre oceny albo zostać na tym samym poziomie. Niestety teraz jest to ciężkie. Nie potrafię nawet nazwać mojego domu rodzinnego jako swój dom, w którym zawsze tak dobrze się czułam. Teraz muszę pogodzić się, że to jest mój. To jest dla mnie naprawdę ciężkie. W porządku. Do zobaczenia jutro, mam nadzieję, że będę. Zgadamy się rano, jak nie wstanę to mnie nie budź.
-Jasne Chloe. Buziaki.- Podchodzi i ściska mnie mocno, a następnie opuszcza pokój.
Ja idę ponownie umyć zęby i kieruję się do łóżka. Po chwili odpływam.
^^^^^
Budzę się z pięcioma wiadomościami, dwoma nieodebranymi połączeniami na telefonie i wiadomości są od Mii. Patrzę na zegarek, który wskazuje po 10. Czyli do szkoły dziś nie pójdę. Nie ma sensu. Rozbudzam się i idę do łazienki. Po drodze widzę kartkę na mojej szafce nocnej. Chwytam ją i czytam z niedowierzaniem. „Bądź gotowa na 18. Ja dziś jestem cały dzień w terenie. Trzymaj się mała. Twój ukochany." Ignoruje to i postanawiam nie pisać do niego czy dzwonić. Zrobi nam to dobrze, że nie ma go w domu. Nie chcę z nim rozmawiać ani droczyć się. Nie mam najlepszego humoru. W sumie nic dziwnego, w końcu wczoraj dowiedziałam się, że moja mama była morderczynią, a mój tata o wszystkim wiedział. Wstaję i idę do toalety, gdzie wykonuje poranną pielęgnacje. Następnie kieruję się do kuchni, gdzie jak codzień wita mnie Alina jedzeniem.
-Cześć kochana, masz śniadanie przygotowane. Pan Harris dziś cały dzień poza domem. Mówił Ci?
-Dzień dobry, tak mówił. Bardzo dziękuję, jest pyszne.- Mówię z jedzeniem w buzi.
-Cieszę się, że ci smakuje. Nie wyglądasz najlepiej. Jakbyś chciała porozmawiać to wiesz, gdzie mnie szukać. Najczęściej w kuchni.- Mruga okiem w moja stronę. Ja jedynie przytakuje i zajmuje się dalszym jedzeniem.
Nie chce z nikim rozmawiać o tym, co się stało. Jeszcze wczoraj tak potraktowałam Hugo. Mam nadzieję, że mnie zrozumie. Wciąż jestem za tym, aby go unikać po incydencie dwa dni temu, jednak będzie to ciężkie, bo dziś ten zasrany bal. Po śniadaniu idę do pokoju i zaszywam się pod kołdrą. Nie chcę na nikogo patrzeć, ani z nikim gadac. Muszę ochłonąć, przemyśleć kilka spraw. Jestem pewna, że to nie koniec tajemnic. To dopiero początek tego labiryntu. Chwytam za telefon, żeby poprzeglądać, co dzieje się u znajomych. Tak dawno ich nie widziałam. Zaczyna mi ich brakować. Mie widziałam wczoraj, ale mogłabym z nią siedzieć całe dnie. Brakuje mi Liama, który jest wiecznie uśmiechnięty, Noach, wpadającego na genialne pomysły, Ryana, który uwielbia mnie podrywać, Matta i Emmy. Mimo, że minęło tak mało czasu, zaczynają być kimś w moim życiu. Odbiegam od mysli, kiedy widzę nieznany numer na wyświetlaczu mojej komórki. Bez zastanowienia odbieram i mówię „halo" zachrypniętym głosem.
-Do zobaczenia słoneczko dziś wieczorem.- Ktoś wypowiada jedno zdanie i rozłącza się. Zaczynam się martwić o co chodzi. Przecież tam będzie rodzina Brownów, bo jeśli bal nie jest odwołany to musza żyć. To chore jak bardzo może się wywrócić swiat w kilka dni. Najpierw nowi znajomi, mieszkanie u Hugo, a później poznanie jego życia. Pierwszy seks, a następnego dnia kawałek prawdy o rodzinie Williams. Popierdolone. Znów słyszę dzwonek telefonu. Teraz dzwoni Olivia. Postanawiam odebrać. Przecież jej nie mam niczego za złe.
-Cześć Chloe, już wszystko wiem. Tata stwierdził, że nie będzie mnie dłużej okłamywał. Nie mam mu tego za złe, jednak zrobiło mi się przykro, że nasza matka taka była. Jak ty się czujesz?
-Mam tak wiele pytań do niej...- urywam, bo nie wiem co więcej moge powiedzieć.
-Wiem, rozumiem. Tata prosi, żebyś na siebie uważała. My również będziemy, ale z tego co wiem to oni chcą dotrzeć do Ciebie. Przykro mi Chloe.
-Nie przejmuj się. Poradzę sobie. Uważajcie na siebie i przekaż tacie, żeby narazie nie dzwonił do mnie. Ja potrzebuję trochę czasu, żeby ochłonąć i odezwę się.- Nie chce jej mówić, że myślę, że to nie jest cała prawda. Nie jest głupia, ale nie chce jej niepokoić.
-Jasne, lecę na lekcję. Kocham Cię Chloe.
-Ja Ciebie też Olivia. Miłego dnia.- Rzucam i rozłączam się, po czym wybucham łzami. Słyszę pukanie do drzwi, po którym następuje szarpnięcie za klamkę. W progu stoi Alina z opakowaniem lodów.
-Proszę kochanie. Nie smuć się. Moja wnuczka mowila mi, że na smutki najlepsze są lody i serial. Ty pewnie tez tak robisz, więc weź opakowanie i włącz sobie coś, co pozwoli ci się zrelaksować. Dziś jedziecie na jakiś bal słyszałam. Musisz wyglądać olśniewająco.
-To Pani ma wnuczkę?- Pytam z niedowierzaniem.
-Tak. Ma na imię Amelia. Jest w twoim wieku.- Widzę ogromny uśmiech na buzi Aliny.
-Ale to dlaczego Pani nie jest przy niej?
-Ah córciu.. Czasem w życiu tak się dzieje, że nie mamy wpływu na swój los. Ja jestem zdania, że to Bóg napisał mi scenariusz, a ja mam odegrać swoją sztukę. Tak jak w teatrze. Moja córka miała 17 lat jak urodziła Amelię. W tamtych czasach posiadanie dziecka w takim wieku, było karygodne. Baliśmy się. Musieliśmy wyjechać, żebym znalazła dobrą pracę i utrzymała nas. Mój mąż zmarł 5 lat po narodzinach mamy Amelii. Musiałyśmy sobie radzić same. Moja córka nie znała tego, z którym zaciążyła. Wiem, co możesz sobie pomyśleć. Byłam okropna mamą a teraz jestem okropną babcią, ale musiałam jakoś wiązać koniec z końcem. Pan Harris zaproponował mi pracę, ale musiałam tu zamieszkać. Zgodziłam się. Przelewałam córce pieniądze na utrzymanie. Po paru latach wyprowadziła się z Amelią do Meksyku. Nie widziałam ich od tamtej pory. Mi spodobało się tutaj. Mam koleżanki z sąsiedztwa. Wole to niż siedzenie samej w domu.- Alina dała znak, że skończyła mówić.
-Rozumiem. Miałyście ciężko to zrozumiałe. Nie mam zamiaru Cię oceniać. Sama żyję tak, jak mi się podoba i tak jak według mnie jest słusznie. Uwazam, że tylko Bóg będzie nas oceniał. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, ale nie myślałaś, żeby zrobić sobie wakacje i pojechać do rodziny do Meksyku?- Pytam zdziwiona.
-Tak, myślałam. W te wakacje mam zamiar to zrobić. Amelia skończy szkołę i będzie wybierać studia. Chcę być przy tym. A ty zastanawiałaś się co dalej?
-Chciałabym coś studiować, ale tata ma zamiar przepisać na mnie firmę. Nie wiem czy poradzę sobie z tymi dwoma rzeczami. Mój tata zajmuje się nieruchomościami. Nie jest to spełnienie moich marzeń, ale nie miałabym problemu z taką pracą.- Trochę głupio mi o tym mówić kobiecie, która musiała sama do czegoś dojść.
-Rozumiem. Miło mi się z tobą rozmawiało, ale dochodzi już dwunasta. Muszę iść trochę posprzątać, bo o 13 leci mój ulubiony serial. Do zobaczenia Panienko.
-Dziękuję, papa.- Żegnam się i postanawiam zrobić to, co radziła Alina. Włączyć kolejny odcinek serialu i odpocząć.
CZYTASZ
We just friends
Teen FictionSpraw, aby moje martwe serce biło tylko dla Ciebie. treści erotyczne, wulgaryzmy. czytasz na własna odpowiedzialność