3. Zabawa się dopiero zaczęła

24 0 0
                                    




Czwartek. Czwartek to dzień, który poprzedza piątek. To oczywiste. Ale co oznacza piątek? Piątek to dzień zapoczątkowujący weekend. Dla jednych dzień odpoczynku, dla innych dzień melanżu. Ja byłam zdecydowanie w tej pierwszej grupie.

Wstałam o 6;30 i zaczęłam szykować się do szkoły. Byłam cholernie niewyspana. Całą noc nie mogłam zasnąć i myślałam tylko o wieczornym smsie, który wciąż nie wiem od kogo był. Wykonałam poranną rutynę, delikatnie się pomalowałam i koniecznie nałożyłam sporą ilość korektora. Moje wory pod oczami można było ujrzeć z kilku metrów odległości. Wyglądałam okropnie. Na szczęście jestem osobą, która nie przejmuje się swoim wyglądem. Dlatego też po skończonym makijażu, zeszłam na dól, pogadałam chwile z tata i Olivią, zabrałam ze sobą banana i wyruszyłam w podróż do szkoły. Po drodze dostałam sms od Mii, że dziś jedzie do szkoły autem i może mnie zabrać po drodze. Zgodziłam się. Byłam tak zmęczona ostatnimi wydarzeniami, że nawet nie miałam siły iść pieszo. Przy Mii oczywiście będę udawać, że wszystko jest w porządku. Nienawidzę pokazywać uczuć, tego, że coś mnie boli. Nieważne, czy obcemu, czy przyjaciółce. To chujowe.

Po chwili dostałam kolejnego smsa. Tym razem od nieznanego numeru o treści:

Niedługo się spotkamy słońce.

Nie miałam pojęcia o chuj tu chodzi. Ktoś ewidentnie pogrywał sobie ze mną! Stałam na przystanku, gapiąc się w to zdanie wkurwiona na maxa. Usłyszałam klakson, więc ruszyłam w tym kierunku. Na miejscu pasażera siedziała Mia, a obok jakiś nieznajomy mężczyzna. Był bardzo podobny do tego, którego opisywała blondynka dzień wcześniej. Mówiła, że poznała go na imprezie czy coś takiego. Wyglądał przerażająco, a zarazem słodko. Bez słowa wsiadłam na tylne siedzenie, nie wiedząc, co miałabym powiedzieć. Rzuciłam po chwili jedynie krótkie "hej" i wlepiłam wzrok w swoje paznokcie. Żałowałam, że zgodziłam się jechać z Mią do szkoły. Czułam się chujowo przerywając im tę chwilę sam na sam. Wiedziałam, że przyjaciółka musi mi za chwile wszystko opowiedzieć.

Szatyn przedstawił się jako Luck. On razem z Mią byli pogrążeni w rozmowie, ale nawet nie wiem na jaki temat. Po kilku minutach wysadził nas pod szkołą i rozeszliśmy się. Z tego, co widziałam poszedł w stronę Jamesa i reszty jego kolegów. Troche mnie to zdziwiło, więc spytałam blondynkę o co chodzi. Ta zaczęła mi wszystko opowiadać od początku.

-więc zaczęło się od tego, że Luck przyszedł na moja imprezę. Gadaliśmy, tańczyliśmy i poszliśmy na górę. Tam zaczęliśmy się całować z resztą opowiadałam ci o tym. Nagle ktoś zaczął mnie wołać, przerywając nam namiętną chwilę. Zbiegłam na dół i zobaczyłam, co dzieje się z tobą itd. Luck powiedział mi, że ma 18lat i jest w naszej szkole nowy. Przeniósł się na pół roku, a raczej wywalili go ze starej. Mieszka niedaleko nas. Dosłownie kilka przecznic. Mówił też, że zadaje się z Jamesem i tą całą jego banda. Nie pochwalam tego, ale zarzekał się, że nie jest taki jak oni.- blondynka chciała kontynuować, ale jej przerwałam:

-jak możesz zadawać się z kimś takim?! Jak możesz spotykać się z przyjacielem tego kutasa?! No odpowiedz mi!- krzyczałam jakbym była chora psychicznie. Byłam zła. Zła to mało powiedziane. Byłam wkurwiona. Jak ona mogła. Moja najlepsza przyjaciółka.

-ale to nie tak Chloe on jest inny. Obiecuje ci to. On nie jest takim dupkiem. Wybacz mi, ale nie planowałam tego. Na prawdę mi na nim zależy. Jeśli mnie skrzywdzi to wspomnę twoje słowa, ale na razie daj mi być szczęśliwą.- Mia wreszcie odpowiedziała.

Swoją drogą może miała racje. Może nie powinnam tak na nią najeżdżać? To jej życie. Przeprosiłam więc ją i udałyśmy się w stronę sali, w której miałyśmy matematykę.

We just friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz