Rozdział 23

480 18 5
                                    

Hermiona wiedziała, że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, choć w myślach liczyła, że sprawę uda zamieść się pod dywan zanim wybuchnie kłótnia. Jej najgorszy koszmar właśnie rozgrywał się na jej oczach. Wściekły Ronald spoglądał na nią z żalem i rozgoryczeniem. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że to jego ego wzięło nad nim kontrolę, a wewnętrzna niechęć do Ślizgonów tylko przelała czarę goryczy, ale stało za tym coś więcej. Nikt nie zastanawiał się nad tym, przez co przechodził przez wszystkie lata obelg ze strony rodziny Malfoyów, w trakcie wojny i zaraz po niej. Upokorzenie, strata brata, przyjaciół – to wszystko odcisnęło na nim swoje piętno. Już podczas poszukiwania horkruksów czuł odrzucenie Harry'ego i Hermiony, nie potrafił sobie z tym poradzić. Miesiące mijały, a mimo to wciąż tkwiła w nim niepewność, jakaś głęboka skaza i poczucie, że jest tym gorszym, słabszym, mniej uzdolnionym. Wydawało mu się, że zawsze jest za wszystkim, gdzieś w tyle, odgrywa mało znacząco rolę w blasku chwały Pottera i błyskotliwości Granger. Chowając to za maską wściekłość, gwałtowności i władczości, chciał udowodnić sobie i innym, że jest wart mądrej dziewczyny, wspaniałych przyjaciół, sławy, uwielbienia. Każda pochwała łechtała jego ego, na moment udawadniał sobie, że jest równie dobry, mądry i zdolny. W gruncie rzeczy to nie blond czupryna Ślizgona była problemem, może nawet byłby wstanie zapomnieć o latach upokorzeń, ale to odejście przyjaciółki, zatajenie przed nim spraw sprawiło, że poczuł się zdradzony, znowu był nieistotny. Gotowała się w nim wściekłość, ale przede wszystkim był głęboko zraniony, głęboko cierpiący. Nawet najmądrzejsza czarownica tego pokolenia nie miała pojęcia o walce, która rozgrywała się w umyśle Ronalda od lat.

Tłum wokół zebranych zrobił się większy i jakby onieśmielonym tym, a poniekąd zawstydzony swoim wybuchem, rudzielec odwrócił się na pięcie i rozpłynął się w mnogości szat. Hermiona przymknęła powieki i westchnęła głośno. Pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co ma zrobić.

Ronald unikał wszystkich przez cały tydzień, nawet prośby Ginny zbywał milczeniem i nie pozwalał sobie niczego wytłumaczyć. Chodził posępny, a na posiłki znikał tylko w sobie znanym miejscu. Wpływało to źle na całą trójkę, która co rusz obmyślała kolejne plany na rozmowę z przyjacielem. W całej sytuacji nie pomagała też presja ze strony Malfoy'a i Zabiniego, którzy przypominali Hermionie o ich umowie i oczekiwali konkretnych działań. Granger wiedziała, że póki nie porozmawia z Ronaldem nie będzie w stanie skupić się na planach i strategiach. Czuła się jakby nieustannie nosiła niewyobrażalny ciężar w swoim sercu. Wieczorami kładła głowę na poduszkę i długo nie mogła zasnąć. Jej umysł nie potrafił uspokoić skołatanych myśli, a sen, który przychodził zbyt późno, nie dawał wytchnienia.

Zimne styczniowe poranki na dobre pożegnały uczniów Hogwartu. Nastał luty, czas walentynek i zaczarowanych miłosnych czekoladek. Mróz zdobił szyby dormitoriów, a po całym zamku hulał rześki wiatr. Dziewczęta z młodszych roczników zaczytywały się w Czarownicy, licząc na znalezienie najlepszych magicznych rozwiązań na usidlenie wybranka. Za to dla starszaków każdy tydzień był odliczaniem do zbliżających się OWUTEM'mów, choć co zaskakujące, nie to było priorytetem Hermiony. Nie pozwalała sobie na zwolnienie tempa pracy, na opuszczenie w nauce, ale myśl o egzaminach odsuwała na bok, robiąc wszystko, by odnowić kontakt z Ronem. Po pewnym czasie zaczęła zdawać sobie sprawę, że póki Ronald sam nie zechce wykonać jakiegokolwiek kroku w jej stronę, ona sama niewiele może wskórać.

– Nie zapomniałaś o czymś? – spytał Zabini, wybudzając Hermionę z własnych myśli.

– Blaise, naucz się jakoś sygnalizować swoje nadejście – zwróciła mu uwagę, a na jej skroni pojawiła się zmarszczka.

Precious Fondness DRAMIONE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz