Rozdział 14

601 24 2
                                    

Hermiona od kilku minut stała przed wejściem na Wieżę Astronomiczną. Czuła, że to spotkanie z Malfoyem będzie zupełnie inne od pozostałych, mimo to nie potrafiła wskazać kierunku, w którym mogły pójść rozmowy. Przymknęła powieki, a następnie pchnęła stare, drewniane drzwi. Stawiały lekki opór, jednak po chwili Gryfonka była już na schodach. Jej kroki odbijały się delikatnym echem od zapomnianych ścian wieży. Draco już na nią czekał. Stał u szczytu schodów i przyglądał się jej wyczekująco. Kiedy stanęła twarzą w twarz ze Ślizgonem, skinął głową, wskazując jej drabinę. Hermiona posłała mu pytające spojrzenie.
– Idź pierwsza – polecił, zmuszając ją do zrobienia kroku w przód.
Szatynka niepewnie postawiła pierwszy krok na drewnianym stopniu i zaczęła się wspinać. Nigdy dotąd nie wchodziła na poddasze wieży. Nawet nie wiedziała, że jest taka możliwość. Była skonsternowana, ale nie chciała się cofnąć. W głębi duszy nie czuła się zagrożona. Była przekonana o tym, że jest bezpieczna, mimo obecności Ślizgona. Podźwignęła się, by dostać się na górę. O dziwo, miejsce nie było ani zakurzone, ani brudne. Wydawało się wyjątkowo przytulne i intymne. Hermiona skojarzyła to małe pomieszczenie z kryjówkami, które znajdowała sobie w dzieciństwie. Delikatnie uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Subtelne światło różdżki pozwoliło jej lepiej zbadać miejsce, w którym się znalazła, jednak nie było w nim nic poza nią samą i Malfoyem. Kiedy blondyn usiadł na przeciwko niej, wycelowała światło różdżki w jego osobę.
– Zlituj się, Granger – jęknął, próbując osłonić oczy przed światłem.
Gryfonka zmieszana opuściła lekko różdżkę, a Dracon jakby cicho westchnął z ulgi. Kilka chwil minęło zanim ktokolwiek z nich się odezwał. W międzyczasie Ślizgon wciągnął drabinę na górę, która, ku zdziwieniu Hermiony, zmieściła się bez problemu za plecami blondyna. Zapadła głęboka cisza, przerywana cichymi oddechami ich dwojga oraz podmuchami zimowego wiatru.
– A więc? – podjęła szatynka, zaczesując niesforny kosmyk za ucho.
– Cokolwiek ci teraz powiem, nie może wyjść poza ściany tego pomieszczenia – oznajmił ponurym tonem.– Nie możesz pisnąć słówka ani Bliznowatemu, ani Weasleyowi. Nikomu – podkreślił, a Hermiona przełknęła głośno ślinę.- Jeżeli dowiem się, że powiedziałaś coś na ten temat, choćby przez sen... Pożałujesz tego.-

Gryfonka nie miała wątpliwości, że to ostrzeżenie jest prawdziwe.
– Zrozumiałam – starała się, by jej głos zabrzmiał przyjaźnie, ale też stanowczo.– Dlaczego obserwujesz przez zdjęcie tamto pomieszczenie? Co tam jest? – spytała, a jej głos całkowicie się uspokoił.
– Nie co, a kto. Moja matka – odpowiedział, nie patrząc na szatynkę.– Na pewno nie zapomniałaś kim był... jest mój ojciec. Właśnie z tego powodu mam to zdjęcie, które z takim uwielbieniem trzymałaś przy sobie i nie chciałaś oddać – dodał z lekką irytacją, jednak Hermiona była przekonana, że Malfoy i tak się hamuje.
– Wrogowie twojego ojca grożą twojej matce? – spytała, a blondyn po raz pierwszy od wielu minut na nią spojrzał.
– Nie – powiedział twardo.– To jego przyjaciele grożą mojej matce. To on ich na nią nasyła. Bez przerwy.– wycedził.
Gryfonka spojrzała prosto w jego oczy. Wydawało się jej, że tej jednej nocy wyczuwa wszystkie jego emocje. Stał się dla niej otwartą księgą. Dostrzegała jego lęk, smutek, żal i bezsilność. Ujrzała w nim człowieka pełnego wad, ale i zalet. Jej uwadze nie umknęło nic, widziała go teraz jako oddanego syna, przestraszonego chłopca, zamkniętego w sobie Ślizgona, spełniającego oczekiwania innych czarodzieja... Była zszokowana tym jak wiele o nim nie widziała, a jak duża część tej wiedzy uderzyła w nią nagle, zupełnie znienacka. Spojrzała na jego wąskie usta, które zapomniały co to szczery uśmiech. A później Draco zaczął mówić, a jego słowa zdawały się być rwącym potokiem. Dystans między tym dwojgiem się zmniejszał, a z każdym wypowiedzianym przez Malfoya słowem jego dusza znajdowała się bliżej Hermiony. Szatynka przysuwała się powoli do młodego mężczyzny, który wydawał się jej taki bezbronny, potrzebujący wsparcia i miłości...
– Zawsze mieliście wybór mogliście umrzeć, żyć, być dobrzy, źli a ja? Powiesz, że mogłem uciec. Gdzie? Jak? Brakowało mi twojego sprytu, odwagi Harry'ego...– mówił chaotycznie, ale Granger doskonale go rozumiała.– Nie każdy rodzi się bohaterem, nie każdy ma pieprzony wybór – jęknął, chowając twarz w dłonie.
Serce Hermiony było pełne żalu i smutku, jakby łączyło się z sercem Ślizgona i przejmowało jego ból. Dzieliło ich kilkanaście centymetrów, które szatynka szybko pokonała. Dotknęła jego zimnych dłoni, odsłaniając twarz. Nie, Malfoy nie płakał, ale jego oczy były przepełnione cierpieniem, którego nie życzyłaby najgorszemu wrogowi. Jeszcze rok temu powiedziałaby, że to właśnie on jest jej największym wrogiem, jednak teraz nie była w stanie powiedzieć o nim nawet tego, że jest jej przeciwnikiem. Na tę jedną noc zapomniała o całym złu jakie jej wyrządził - o krzywdach, o przykrościach, o zaklęciach i wyzwiskach. Kiedy ponownie spojrzała w jego jasne tęczówki, on również się jej przyglądał. Z jego twarzy zniknął grymas, a wzrok stał się łagodniejszy. Po chwili wierzchem zimnej dłoni przejechał po rozgrzanym i zaróżowionym policzku Gryfonki. Uśmiechnął się delikatnie, jakby tym gestem żartował sam z siebie. W końcu dotykał szlamy i choć dawne poglądy nie miały dla niego znaczenia, to tamta chwila była przełomowa. Nie uwierzyłby, że kiedykolwiek będzie miał okazje to zrobić i przede wszystkim, że będzie tego chciał. Przyjemny dreszcz przeszedł ciałem Hermiony, jednak ta starała się siedzieć niewzruszona, jakby nie chciała zdradzić, co dzieje się w jej ciele. Malfoyem zawładnęło pragnienie dotknięcia jej ust, jednak nie zdobył się na to. Schylił się nad Gryfonką i na krótką chwilę zatopił głowę w jej włosach. Jej słodki zapach go omamiał. Zbliżył usta do jej szyi, a później cofnął się od niej gwałtownie. Cichy odgłos zaskoczenia wydobył się z jej gardła.
– Czas już na mnie – szepnął bardziej do siebie niż do niej i w ułamku sekundy zsunął drabinę, a następnie z niej zszedł.
Granger była tak zaskoczona, że jeszcze przez chwile siedziała w miejscu, jakby analizując to co się wydarzyło. Zarumieniona dotknęła swojej szyi. Wydawało jej się, że nadal czuje ciepły oddech Draco na swojej skórze. Przełknęła głośno ślinę i żwawym krokiem kierowała się tylko w sobie znanym kierunku. Nie dbała o to, że jest cisza nocna, a ona jako Prefekt Naczelny powinna przestrzegać tego prawa. Nie interesowało ją, że zbudzi portrety, narobi hałasu w szkole i może natrafić na jakiegoś nauczyciela. W tamtej chwili nic nie miało dla niej znaczenia. Była zbyt przejęta nagromadzonym w niej uczuciami, by racjonalnie myśleć. Kilka minut później znalazła się na błoniach. Mroźny wiatr nadymał jej lekką szatę i rozrzucał włosy. Hermiona zdawała się nie odczuwać zewnętrznego chłodu, ponieważ jej ciało przepełnione było gorącem, którego nie potrafiła się pozbyć. Dotknęła cienkiej warstwy śniegu, chcąc ulepić kulkę. Nie udało się jej, ponieważ śnieg topniał w jej dłoniach. Szatynka położyła się na ziemi, ciesząc się w duchu, że jest noc, bo ktokolwiek, by ją zobaczył uznałby ją za szurniętą.



W tym samym momencie do lochów wpadł Draco Malfoy. Jego serce biło tak głośno, że był przekonany, że ktokolwiek obok niego przejdzie, usłyszy jego nienaturalny rytm. Usiadł w Pokoju Wspólnym, który o tej porze był zupełnie pusty. Jednak nie dało mu to ukojenia i natychmiast wstał. Przeszedł się nerwowo po pokoju, przyglądając gasnącemu płomieniowi w kominku. Myśli miał pełne Hermiony. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tej nocy się przed nią otworzył, mimo że wcale nie miał tego w planach. Nie rozumiał dlaczego jej obecność była dla niego taka kojąca. Nie pojmował jak mógł stracić nad sobą kontrole i niemal ją pocałować. Zacisnął pięść i uderzył w stojącą koło niego zbroję. Nie przyniosło mu to ulgi, a jedynie ogromny ból w prawej dłoni. Hałas rozniósł się po pomieszczeniu.– Czy to zapasy Ognistej? – spytał gorączkowo, pojawiający się znikąd Ślizgon. Malfoy nie wiedział kim jest ta osoba, ale w duchu był pełen politowania dla jego stroju i samej jego osoby. Odparł krótkie nie i z zadowoleniem przyjął, że postać szybko wróciła do łóżka. Cieszył się, że nie był to nikt z jego roku. Nie chciał, by ktokolwiek znajomy widział go w takim stanie. Ale jakim stanie? Draco sam nie potrafił stwierdzić w jakim jest stanie. Jedyne czego był świadomy to bijące w piersi serce i rozchodzące się ciepło. Uznał, że te dwie sprawy są powiązane z jego szybkim biegiem po szkole. Nie był gotowy, by spojrzeć prawdzie w oczy, mimo że część jego jaźni doskonale wiedziała, co się z nim dzieje.

Precious Fondness DRAMIONE PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz