Gdy położyłem się po raz kolejny nie mogłem zasnąć. Bardzo polubiłem tą dziewczynę, ale nie chciałem aby się do mnie przywiązywałem, ja nie chciałem się przywiązywać do niej. Wiedziałem że już niedługo będę musiał zniknąć, sama myśl tym przyprawiała mnie o mdłości. Przykryłem sobie twarz poduszką i próbowałem zasnąć. Po kilku godzinach leżenia spojrzałem na zegarek, było już grubo po piątej. Stwierdziłem że leżeniem nic nie zdziałam więc podniosłem się, zrobiłem kawę i przeniosłem się na dwór. Chciałem po prostu się przejść, pomyśleć trochę na świeżym powietrzu. A tak poza tym nie chciałem obudzić dziewczyny. Gdy tak chodziłem myślałem o tym ilu dzieciom zniszczyłem lub odebrałem dzieciństwo tak jak Phoebe, i o tym że ojciec zrobił nam bardzo podobną rzecz. Także odebrał nam rodziców, szczerze mówiąc nawet nie wiem z jakiej części świata pochodzę, nikt z nas nie wie. Żadne z nas nigdy nie miało okazji doświadczyć tego co inne dzieci. Nigdy nie poszliśmy do normalnej szkoły, niemieliśmy okazji doświadczyć normalnej porażki takiej jak zła ocena, w Akademii nie było miejsca na porażki ani błędy. Na misjach najmniejszy błąd mógł doprowadzić do tragedii takiej jak śmierć Bena, lub strasznego wypadku Luthera z którego ledwo uszedł z życiem. Z moich przemyśleń wyrwał mnie miejski zegar który wybił godzinę ósmą. Szybko zawróciłem i zacząłem iść do mieszkania dziewczyny z nadzieją, że Phoebe jeszcze śpi. Po cichu wszedłem do mieszkania i usiadłem na kanapie, a dosłownie minutę później z pokoju obok wyszła zaspana dziewczyna.
-Ooo... wstałeś już.-powiedziała zaspanym głosem, po czym przetarła oczy i weszła do kuchni.-Widzę że ranny ptaszek z ciebie.
Uśmiechnąłem się, i jednocześnie uświadomiłem sobie że rozmowy z nią nie ułatwią mi rozstania z nią. Chciałem trzymać ją na dystans, nie przeprowadzać dłuższych rozmów, udawać że jest mi obojętna. Myślałem że to mi wszystko ułatwi. Reszta poranka minęła dość dziwnie, cicho. Dziewczyna tylko wpatrywała się we mnie, a ja próbując nie patrzeć jej w oczy po prostu wpatrywałem się w ziemię. Nagle ciszę przerwał jej głos.
-Co ty dzisiaj taki cichy jesteś? Ani razu się jeszcze nie odezwałeś.
-Aaaa... nie wiem w sumie, tak po prostu.-spojrzałem na zegarek.-No cóż, chyba już pora iść. Im szybciej tym lepiej.-wstałem i skierowałem się w stronę drzwi.
-ZACZEKAJ NA MNIE!-krzyknęła i szybko zerwała się z kanapy.-Muszę wziąć torebkę i zamknąć mieszkanie panie prędkość światła.
-Dobra, ale weź zrób to w miarę szybko.
Powiedziałem i wyszedłem na korytarz.
*NIE... JA TAK NIE WYTRZYMAM...*
Dziewczyna wyszła z mieszkania, zakluczyła drzwi po czym powiedziała.
-No to idziemy.
Kiwnąłem tylko głową i po prostu odszedłem. Dogoniła mnie i walnęła w ramię.
-Co jest? Serio, czemu jesteś dzisiaj taki oschły? To już się robi irytujące, tym bardziej że nawet nie wiem co zrobiłam.
-NIC NIE ZROBIŁAŚ OK?-powiedziałem głośnym i wkurzonym jak nigdy głosem.-Przepraszam, ale po prostu nie mam ochoty rozmawiać.
Phoebe popatrzyła na mnie trochę wkurzonym ale bardzo smutnym wzrokiem i weszła do biblioteki. Wszedłem za nią i powiedziałem cicho.
-Ja pójdę poszukać w „The Dallas Exspres" a ty, o ile nadal chcesz mi pomagać, możesz poszukać w „The Dallas Morning News".
Dziewczyna tylko kiwnęła głową po czym odeszła w stronę regałów na których znajdowały się gazety. Podczas gdy przeglądaliśmy gazety na dwóch różnych końcach biblioteki do środka weszło trzech białowłosych, zaczęli się dziwnie rozglądać tak, jakby nie szukali czegoś, a kogoś. W jednej z gazet zobaczyłem zdjęcie na którym, gdy się przyjrzałem, dostrzegłem Allison. Od razu wstałem i poszedłem w stronę dziewczyny aby podzielić się z nią moim odkryciem. Zauważyłem że Phoebe także szła w moją stronę. Spotkaliśmy się naprzeciwko schodów.
-Znalazłem Allison na jednym ze zdjęć. Tak jak przepuszczałem ona też znalazła się w Dallas.
-A ja zna...-nie zdążyła dokończyć gdy nagle nabój przeleciał jej przed samą twarzą. Od razu chwyciłem ją za rękę i przeniosłem nas za jakieś regały na samym środku biblioteki.
*JAKIM CUDEM MNIE ZNALEŹLI*
-Dobra teraz słuchaj uważnie.-powiedziałem cicho do dziewczyny.-Teraz spróbuję przenieść nas na ulicę. Jeżeli mi się uda biegnij, biegnij ile sił w nogach gdzieś, gdzie nikt cię nie znajdzie. Gdzieś gdzie będziesz na 100% bezpieczna. Wszędzie, tylko proszę cię nie do domu.
-A co z tobą?-szepnęła.
-Ja na chwilę zniknę a potem cię znajdę, obiecuję.
Phoebe najwyraźniej chciała coś powiedzieć, zapewne zaprzeczyć lecz wtedy usłyszeliśmy kroki, kroki jednego z nich. Szybko chwyciłem dziewczynę za rękę i przeniosłem na ulicę, a sam po chwili zniknąłem. Pojawiłem się w mieszkaniu. Zacząłem się rozglądać w czym kierowniczka mogła schować nadajnik. Wiedziałem że musi być on gdzieś w moich rzeczach. Wtedy uświadomiłem sobie że wciąż mam na sobie buty z kręgielni, a nie te które nosiłem na co dzień w Akademii. Szybko zdjąłem buty, wziąłem nóż i rozciąłem podeszwę.
-MAM CIĘ!-rozdeptałem nadajnik, wziąłem jakiekolwiek inne buty i przeniosłem się z powrotem do biblioteki. Schowałem się za jednym z regałów w pobliżu którego stał jeden z białowłosych mężczyzn. Wziąłem z jednej z półki jedną z cięższych książek, zakradłem się do niego po cichu.
-Dzień dobry!-powiedziałem a gdy mężczyzna odwrócił się walnąłem go z całej siły książką w twarz. To zwróciło ich uwagę. Szybko przeniosłem się za ladę bibliotekarki, która już dawno zdążyła uciec, wziąłem nożyczki i wbiłem drugiemu w brzuch. Zacząłem skakać po całej bibliotece a oni cały czas we mnie trafić. Nagle moja moc zaczęła nawalać, jak zawsze kiedy jestem zmęczony. Wtedy zaczęły się kłopoty. Jeden z nich trafił mi w nogę. Szybko schowałem się za regał i zobaczyłem tam dość duży kawał drewna wziąłem go i resztkami sił przeniosłem się zaraz obok trzeciego brata.
-Pozdrówcie szefową!-uśmiechnąłem się i walnąłem go z całej siły deską w głowę. On upadł na ziemię. Nie jestem pewien czy przeżył, widziałem tylko że upadł na ziemię i krwawił, wtedy przeniosłem się przez budynek. Na dworze było słychać tylko ich krzyk. Nie do końca udało mi się zrozumieć co, ale udało mi się zrozumieć tyle było to po Szwedzku. Słyszałem już tylko syreny radiowozów za mną. Zacząłem biec, w miarę możliwości, przed siebie, postrzelona noga bardzo to utrudniała. Zaczęło się już ściemniać ja wciąż biegłem zastanawiając się tylko GDZIE MOŻE BYĆ PHOEBE...
CZYTASZ
A TAK PRZY OKAZJI JESTEM PHOEBE || the umbrella academy ☂️
FanfictionJest to opowieść o niesamowitym spotkaniu Five Hargreeves z Phoebe z którą jak się okazuje miał związek w przeszłości. Akcja dzieje się w 1962r zaraz po tym gdy w 2019r Five przeniósł się wraz z rodzeństwem w czasie. Z góry chciałabym przeprosić za...