A TAK PRZY OKAZJI JESTEM PHOEBE || the umbrella academy ☂️

Phoebe // JEST 3 SIERPNIA 1962

Zapowiadał się spokojny dzień, taki jak inne w Los Angeles w 1962 roku. Rano tak jak zwykle umyłam się, zjadłam coś i pojechałam do pracy. Pomimo tego że mam 16 lat muszę pracować, żeby mieć na czynsz za mieszkanie i na jedzenie. Po śmierci rodziców 1960 roku utrzymuję się sama. Pracę skończyłam ok. godziny 18 ale jako iż było lato było jeszcze jasno a więc zdecydowałam się wrócić do domu pieszo. Naprawdę uwielbiam to miasto, jest tu tak pięknie. Gdy tak szłam w stronę swojego mieszkania zauważyłam że jakiś chłopak dość dziwnie się na mnie patrzy, tak jakbyśmy znali się od lat...  

-Coś nie tak? - podeszłam do niego trochę bliżej po czym zapytałam- Coś się stało?

- Wszystko gra.- odpowiedział tajemniczy chłopak, po czym dodał- Mogłabyś proszę podać mi dzisiejszą datę?- Powiedział trochę niepewnie. Zdziwiło mnie to pytanie, spodziewałam się bardziej że spyta o imię, adres lub coś w tym stylu ale nie o datę... Popatrzyłam na niego z dość zdziwioną miną po czym odpowiedziałam.  

-Jest 3 sierpnia 1962 roku. 

-Nie jest aż tak źle jak mogło być.- powiedział dość cicho, zapewne żebym nie usłyszała, a po chwili dodał -A i przepraszam za to że tak dziwnie się na ciebie wcześniej patrzyłem, przypominasz moją starą znajomą to dlatego.

-Nic nie szkodzi, a tak przy okazji jestem Phoebe Smith. A ty?

-Five. Five Hargreeves.

-Five?- powiedziałam zdziwiona -Bez urazy ale to dość dziwne imię. Wcześniej nie spotkałam się z osobą której imię brzmiało jak cyfra.

-Tak wiem dość nie typowe. Tata lubił cyfry, resztę mojego rodzeństwa nazwał podobnie. -powiedział zażenowany.

________________________________________________________________________________

Dziękuję za przeczytanie rozdziału drugiego. Tak wiem że pierwsze dwa rozdziały nie były najdłuższe, ale następne postaram się bardziej rozbudować. Chciałabym też dodać że w moim opowiadaniu różne wydarzenia historyczne nie będą miały miejsca, oczywiście z wyjątkami...