23. ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡɪᴇńsᴛᴡᴀ sɪę ᴘʀᴢʏᴄɪąɢᴀᴊą.

219 17 4
                                    

~Nadzieja życia wiecznego, obiecanego przed dawnymi czasy przez Boga, który nie może kłamać~

~Nadzieja życia wiecznego, obiecanego przed dawnymi czasy przez Boga, który nie może kłamać~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rankiem następnego dnia Reid wstał dużo wcześniej, niż mogłabym się tego po nim spodziewać. Kiedy o godzinie szóstej, ledwo żywa pojawiłam się w swojej kuchni, on już tam siedział, rozmawiając szeptem przez telefon. Intrygowało mnie to, że nie podniósł głosu, nawet kiedy już wiedział, że nie spałam.

Podeszłam do blatu i postawiłam na nim średnich rozmiarów szklankę, którą uprzednio wyjęłam z odpowiedniej szafki. Napełniłam naczynie zwykłą wodą i zaczęłam powoli pić, rozkoszując się zimną cieczą, która jako jedyna potrafiła na tą chwilę jakkolwiek uspokoić moje zszargane nerwy.

- A nie możesz po prostu przestać? Przecież mogę przysyłać ci co miesiąc pieniądze. - Zdołałam usłyszeć ciche słowa Reida, które wypuszczał z siebie z dziwnym bólem. - Kurwa mać.

Przyłapałam się na tym, że zbyt uważnie przyglądałam się chłopakowi, który nie mógł dać mi absolutnie nic. Żadnego uczucia, ciepła ani poczucia bezpieczeństwa. Był zgubą, a ja zamiast chronić się przed jego obecnością, wciąż do niego lgnęłam. Być może to dlatego, że w swoim zepsuciu, był taki... człowieczy. Ludzki, a zarazem boski.

- Masz szczęście, że nic ci się nie stało - syknął Reid do telefonu i dopiero teraz skierował na mnie swój pusty wzrok. Wyglądał, jakby jednocześnie był zły za to, że podsłuchiwałam, ale też wdzięczny za to, że znajdowałam się obok.

- Przepraszam - mruknęłam szybko i dopiłam swoją wodę, która mimo braku smaku i tak go straciła.

W pośpiechu skierowałam się do pokoju, gdzie ułożyłam się pod pościelą, chcąc jedynie zamknąć powieki i zasnąć, już na dobre. Nie udało mi się. Bóg nie chciał spełnić moich pragnień.

Usłyszałam kroki. Po chwili w tym samym łóżku, w którym leżałam ja, znalazł się ktoś jeszcze.

Nie chciałam pytać, z kim rozmawiał. Zdawało mi się, że chłopak nie był w żaden sposób zobowiązany do tego, żeby mi się tłumaczyć. Mógł robić wszystko, co chciał. Nie mogłam go ograniczać, bo niby kim dla niego byłam? Koleżanką?

- To była moja mama.

Obydwoje leżeliśmy na plecach i mieliśmy wzrok skierowany w sufit, więc na niego nie patrzyłam, a szkoda. Chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy, kiedy bez żadnego przymusu i presji zdecydował się na to, aby coś mi rozjaśnić.

- Co? - Pragnęłam udawać głupią, by powtórzył to jeszcze raz.

- Rozmawiałem z mamą.

Ledwo zdusiłam uśmiech cisnący mi się na usta. Nie potrafiłam nie cieszyć się z tego, że chłopak z każdym kolejnym dniem stawał się mniej obcy. Wręcz uwielbiałam rozkoszować się tym uczuciem.

Examination Of ConscienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz