Rozwód

716 15 8
                                    

- Tato! – zawołał z ich nowego pokoju Kuba.

- Tak? – zapytał wycierając dłonie w ścierkę.

- Pomożesz nam powiesić ten obrazek na ścianie. Nie możemy z Julką dosięgnąć.

Marek zabrał z rąk syna oprawiony w antyramę rysunek przedstawiający zamek i królewską rodzinę Dobrzańskich. Przypatrując się przez chwilę malunkowi wykonanemu przez córkę zaszkliły mu się oczy. Rodzina Dobrzańskich za niespełna dobę przestanie istnieć. Dziesięcioletnia sielanka swój finał będzie miała jutro o dwunastej w sali sądu rejonowego. Nie, nie był bez winy, ale przysłowiowy gwóźdź do trumny wbiła Ula. Jego nadal ukochana Ula.

- Tato, ty płaczesz – zapytała niepewnie Julka widząc jak Marek wytarł płynąca po jego twarzy łzę.

- Nie no co ty – odpowiedział z uśmiechem dając jej pstryczka w nos. - Faceci nie płaczą.

- Taaa jasne.

- No już moja mała mądralinko, idziemy do kuchni – postanowił wskazując dzieciom ręką drogę do stołu. - Kolacja nam stygnie.


- A co to za smutne miny? Nie smakuje wam? – zapytał widząc, że dzieci więcej grzebią w talerzu niż jedzą.

- Nie, dobre. Naprawdę bardzo dobre ci tato wyszło – zapewnia Julka. - Ale tak smutno...

- Dziwnie tak. Kiedyś byliśmy wszyscy razem, teraz ty mieszkasz tu, my z mamą tam.

- Musicie mi uwierzyć, że mi tez nie jest z tym łatwo, ale pewnych rzeczy już nie odwrócimy. Musimy wszyscy jakoś to przetrwać.

- Tato, ale ty nas nie zostawisz? – zapytała ufnie Julka spoglądając na Marka swymi niebieskimi oczkami. Tymi samymi niebieskimi oczami, w których zakochał się kilka lat temu w ich matce. Oczami, którym ufał bezgranicznie, a jednak to one wyrządziły mu najwięcej bólu.

- Chodźcie tu do mnie – zawołał Marek odsuwając swe krzesełko od stołu i sadzając dzieci na swych kolanach. – O jesku, co ta babcia wam na obiad dała, że wy tacy ciężcy jesteście?

- Kopytka.

- Aaa to ja się nie dziwię, ani że moje dwa aniołki takie ciężkie, ani że kolacji nie chcą jeść, jak one się najadły kopytkami babci Ali.

- Noo boskie były – zachwala z uśmiechem Kuba. – Ale nie odpowiedziałeś Julce – upomina.

- Posłuchajcie mnie. To, że z mamą się rozstaliśmy nie znaczy, że wy jesteście mniej ważni niż wcześniej. Tak, będziecie mieszkać nadal z mamą bo tak ustaliliśmy. Mama i tak będzie w domu znów cały czas, wiec będziecie pod jej opieką. Do mnie będziecie mogli przychodzić kiedy tylko będziecie chcieli, co mam nadzieję, że będziecie często robili, ale pod warunkiem, że mama pozwoli. Specjalnie szukałem takiego mieszkania, żebyście mogli mieć i u mnie swój pokój. Obiecuję, że będę robił wszystko, żebyście nie myśleli, że kocham was mniej, bo od pierwszej chwili jak tylko dowiedziałem się, że się urodzicie pokochałem was całym sercem i zawsze będę was kochał. To się nigdy nie zmieni. Jesteście dla mnie najważniejsi. Cokolwiek robię, robię z myślą o was. Kocham was i nigdy was nie zostawię.

- Kiedyś mówiłeś że mamę tez kochasz – odpowiedziała z żalem mała Dobrzańska.

- Bo to prawda. Nadal ją kocham i nigdy nie przestanę.

- Gdyby nie to głupie dziecko...

- Kuba! Nie wolno tak – upomina. - To będzie wasz brat.

PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz