- Dzień dobry – Ula weszła cichutko do sali w której leżał Krzysztof.
- Dzień dobry Uleńko – wita ją serdecznym uśmiechem. – Co u dzieci? Jak one się czują – pyta zaniepokojony stanem zdrowia swoich wnuków senior. Niestety zimowo-wiosenna aura za oknem nadal sprzyjała rozwijaniu się wszelkich grypopodobnych chorób i tym razem nie ominęła domu Dobrzańskich.
- Już dobrze. Męczy je jeszcze kaszel, ale przestały gorączkować.
- To chwała Bogu. Martwiłem się o nie strasznie. Ale Uleńko jedź do domu. Niepotrzebnie do mnie przyjeżdżałaś. Dzieci cię potrzebują.
- Dzieci zostały z Alą, więc spokojnie, jak mnie dwie godziny w domu nie będzie to pewnie nawet się nie zorientują. Przyniosłam ci obiad. Zupa gulaszowa, a tu coś na później – mówi wypakowując z siatki termos z zupą i pudełko z pierogami.
- Marek ci powiedział o tych pierogach? Głupio palnąłem. Przepraszam.
- Ale tato za co przepraszasz? Miałeś ochotę na pierogi to ci przywiozłam. Ja się bardzo cieszę, że ci smakują i się nimi zajadasz.
- Tylko kłopotu wam stwarzam. Macie tyle rzeczy do ogarnięcia, dom, dzieci, firma a jeszcze musicie się mną starym i schorowanym zajmować.
- Oj nie przesadzaj już z tymi kłopotami. Przecież to oczywiste, że teraz musimy się tobą zająć. Ty też nam z mamą nie raz pomagałeś. Nie pamiętasz już jak się Kubusiem zajmowaliście, kiedy ja byłam w ciąży z Julką i musiałam być w szpitalu przez kilka tygodni? Tak się przecież robi w rodzinie. Pomagamy sobie wzajemnie.
- Dziękuje ci za nią – odpowiedział z uśmiechem Krzysztof łapiąc Ulę za dłoń. – Stworzyłaś z Markiem cudowny, ciepły dom. Odmieniłaś tego roztrzepanego chłopczyka w poważnego męża i ojca.
- Nadal jest roztrzepany – mówi ze śmiechem przypominając sobie jego wczorajsze wyjście do pracy w kapciach. – Ale wtedy oboje się nawzajem potrzebowaliśmy by ktoś nas odmienił i się udało.
- Obyście się już tylko nie zmieniali. Lubię na was patrzeć. Przypominacie mi mnie i Helenę. Szkoda, że jej już tu z nami nie ma – westchnął smutno senior.
- Też za nią tęsknimy. Ostatnio z dziećmi oglądaliśmy zdjęcia z pierwszych świąt u nas w domu. Jak siedzicie na kanapie, ty z Kuba na kolanach, a ona z Julkę tuli na rękach. Ona się wtedy tak cieszyła, że się Julka urodziła. Kochała Kubę, ale Julka to było jej oczko w głowie.
- Helena bardzo chciała mieć córkę. Dlatego jak się dowiedziała, że urodzisz dziewczynkę to była w siódmym niebie. Nawet nie wiesz jak musiałem ja powstrzymywać, żeby nie wykupiła w sklepie wszystkich sukieneczek, spineczek i innych typowo dziewczęcych przyborów.
- To już wiem po kim Julcia ma ten szał zakupowy – stwierdziła po czym radośnie roześmiała się wraz z Krzysztofem, który po chwili przerwał dzwoniący telefon Uli
- Tak kochanie.
- Ula pojechałaś już do taty?
- Tak jestem w szpitalu, a co?
- Odwołali mi spotkanie z popołudnia, więc zdążę jednak do niego zajrzeć wieczorem i myślałem, że jak nie dasz rady podjechać to ja wpadnę po obiad dla niego, ale jak jesteś to okej. Jak się dziś czuje?
- Wygląda dobrze, pokazuje kciuka do góry więc jest okej.
- Nie boli go głowa. Wczoraj to aż płakał z bólu.
- Tato, synuś pyta jak głowa?
- W porządku. Dziś się naprawdę świetnie czuje, niech się lepiej zajmie swoją głowa i tym jak Terleckiego przekonać do nowego kontraktu niż moją głową.