- Dzień dobry – wita się radośnie dumny mąż i ojciec wchodząc do jednej ze szpitalnych sal.
- Cześć kochanie – odpowiada Ula cmokając męża w policzek. – My już gotowi, musimy iść tylko jeszcze po wypis do dyżurki i możesz nas zabrać do domu.
- To ty ubieraj młodego, a ja skoczę do lekarza.
Marek wyszedł pospiesznie z sali po wypis, a Ula w tym czasie ubierała synka w kurteczkę i czapkę. Co prawda za oknem była piękna wiosenna pogoda jednak dla takiego maluszka nie było aż tak ciepło by nie założyć mu dodatkowej warstwy ubranek.
- No co malutki. Jedziemy do domku. Tatuś nas zabierze bumbumem i pojedziemy – mówiła do niego tak jakby już wszystko rozumiał, a on odpowiadał jej słodkim uśmiechem. - Teraz już będziesz spał w swoim łóżeczku. No tak, w swoim łóżeczku. Tata sam je skręcał. Z pomocą dziadka Józia, ale skręcał.
- No tak, opowiadaj mu, że ojciec sobie ze skręceniem mebli z Ikei nie mógł poradzić i wzywał posiłki.
- Oj no nie złość się – cmoka go w policzek. – Razem wspaniale się spisaliście. Beatka tez miała frajdę instruując was co i jak. A teraz zabierz nas do domu. Tydzień w szpitalu to zdecydowanie zbyt długo.
- Teraz to już będzie prawdziwy dom – odpowiedział całując synka w czoło. Zabrał torby i wyprowadził swoją rodzinę ze szpitala.
Zanim ruszył ze szpitalnego parkingu obejrzał się za siebie na tylne siedzenia. Siedziały tam jego dwa największe skarby. Ukochana kobieta, która niemal od roku była jego żoną i ich upragniony synek. Od trzech dni byli rodziną o której marzył. Choć nie. Obiecali sobie z Ulą, że jeśli zdrowie dopisze będą się starać by mieć co najmniej dwójkę dzieci i głęboko wierzył, że szczęście ich nie opuści i kiedyś znów będzie odbierał malutką iskierką ze szpitala. Ale to za jakiś czas. Teraz muszą nauczyć się być rodzicami tego słodkiego krasnoludka, który zapięty w foteliku słodko drzemał.
***
- Dobrzańscy w komplecie – powiedział Marek wchodząc do łózka gdzie leżała Ula i ich synek.
- Wreszcie we trójkę – odpowiedziała szczęśliwa choć nadal zmęczona po porodzie Ula patrząc z miłością na męża, który zatracił się w przyglądaniu się synkowi.
- Patrz jak się słodko uśmiecha. Uśmiech i nosek po mamusi odziedziczyłeś - stwierdza całując malca w nosek.
- Ale oczy szare jak u tatusia. On jest taki piękny. Najpiękniejszy, najukochańszy synuś na świecie.
- Dziękuję ci za niego – mówi Marek całując Ulę w dłoń, za którą oboje trzymali się nad główką dziecka.
- No wiesz, miałeś tez tym swój udział jednak. Bez ciebie nie byłoby tej kruszynki teraz tu z nami.
- Akurat moje zadanie było dość przyjemne – odpowiada ze śmiechem Marek. – To ty nosiłaś tego bąbelka przez dziewięć miesięcy pod swoim kochanym serduszkiem i nie raz wiele cię to kosztowało. Nie mówiąc już o bólu przy porodzie.
- Ale popatrz na niego. On jest taki słodki, piękny i cudowny. Dla niego naprawdę warto było trochę pocierpieć.
- Moja kochana dzielna dziewczynka – powiedział patrząc na nią rozmarzonym wzrokiem. – Kocham cię.
- Też cię kocham misiu. Moje dwa kochane misiaczki. Marek, musimy wreszcie wybrać dla niego imię. Nie możemy tak w nieskończoność mówić do niego skarbie, kochanie, słoneczko. Musimy się na coś zdecydować. Też powinieneś jechać do urzędu i go zapisać.
- Wiem, ale ja nie umiem się zdecydować. Wszystkie imiona mi się podobają. Michał, Marcin, Paweł...
- Nie, Paweł nie. Może Ksawery?
- Ksawery na pewno nie. Miałem takiego wujka, brat cioteczny ojca. Skończył w więzieniu, więc coś innego.
- Nie chciałabym żeby to było jakieś nowoczesne imię typu Alan czy Luis. Takie proste, fajne polskie imię.
- Dla dziewczynki bym miał już faworyta...
- Jakie? – pyta z zainteresowaniem Ula.
- Julka. Wołałbym Julka Ulka.
- Wariat – zaśmiała się radośnie Ula. – Pogadamy jak będziemy mieć kiedyś córkę. Teraz myśl nad imieniem dla syna. Może Karol? Karol Dobrzański. Ładnie, tak dostojnie ale nadal prosto.
- A Kuba? Kuba, Kubuś. Kubuś – powtarza kilka razy na głos a młody Dobrzański przygląda mu się z zaciekawieniem. – Co? Podoba ci się to imię? Będziesz Kubusiem? Jakub Dobrzański. Nooo, mi też się to podoba. Będziesz Kubusiem. Wiesz, jest taka bajka o Kubusiu Puchatku. Jak trochę podrośniesz to ci ją przeczytam. I ty będziesz naszym takim misiem. I może z dziadkiem Krzysiem się zakuplujesz tak jak ten miś w bajce - kontynuuje monolog dla syna, który z otwartą buzią słucha co Marek ma mu do powiedzenia. - Noo tak, dziadek Krzyś pewnie jutro przyjedzie albo pojutrze to go poznasz. Taaak, dziadzia z babcią przyjadą. Będziemy tylko musieli uważać, żeby babcia cię za bardzo niewyprzytulała bo jeszcze nam cię z tej miłości udusi. Taaak, babcia bardzo lubi przytulać dzieci, a ciebie to pewnie cały dzień na rękach będzie chciała nosić. Musisz być dzielny synuś. Babcia jest kochana, ale czasem przesadza z tymi czułościami. Tak jak nasza mamusia – mówi spoglądając na Ulę po której twarzy spłynęła łza. – Kochanie co się stało? Co to za łzy, hmm? – pyta delikatnie wycierając mokrą kroplę z jej policzka.
- Nie nic. Po prostu słucham jak sobie rozmawiacie we dwoje.
- I co? Az tak mi fatalnie idzie, że już ubolewasz nad tym jakiego nasz syn ma ojca – pyta lekko przekomarzając się z nią.
- Nasz synek ma najwspanialszego ojca na świecie. I jestem tylko, albo aż szczęśliwa że was obu mam.
- I my jesteśmy szczęśliwi, że cię mamy, co nie Kubuś? Bo może być Kuba?
- Może być. Piękne imię wybraliście – odpowiedziała z uśmiechem całując malca w rączkę. – Kubusiek nasz kochany.
- Synuś nasz. Nawet nie wiesz kolego jaki ja jestem teraz szczęśliwy, że cię tu mam. Obiecuję, że będę starał się być najlepszym ojcem. Zawsze będę z tobą. Choćby cały świat miałby się obrócić przeciw nam ja i tak zawsze będę z tobą. Obiecuję ci to. Kocham cię i nigdy nie przestanę - mówi przytulając go do swej piersi a i z jego oczu popłynęły łzy.