Antoś

791 12 0
                                    

Jest kilka tygodni po narodzinach Antosia. Mały smacznie śpi w łóżeczku, a Julka z Kubą z pomocą Uli odrabiają lekcje. Kilka minut po 17 do domu przychodzi Marek.

- Cześć kochana rodzinko – wita się ze wszystkim całując dzieci jak i żonę czule w czoło. Jedynie Antoś pozostaje bez całusa, ale Marek wiedząc, że zapewne dopiero usnął po jedzeniu nie chciał naruszać jego spokojnego snu.

- Głodny? Odgrzeje ci obiad.

- Tak, głodny, ale siedź skarbie. Przecież mam dwie sprawne rączki to mogę sam sobie obiad podgrzać. Ty cały czas zajmujesz się domem więc odsapnij sobie choć chwilę.

- A ty to niby nie jesteś zmęczony?

- Na pewno nie tak bardzo jak ty. Idź się może połóż póki nasz mały głodomorek śpi.

- Co jak co, ale apetyt odziedziczył na pewno po tatusiu – stwierdza z uśmiechem Ula widząc kopiaty talerz zupy, którą właśnie nalał sobie Marek.

- Nie moja wina, że tak pysznie gotujesz.

Ula tylko uśmiechnęła się szeroko do męża i usiadła na sofie sprawdzając zadania z przyrody Kuby.

- Tato! Dostałem dzisiaj szóstkę z matematyki! – krzyczy radośnie Kuba wymachując sprawdzianem przed nosem ojca, kiedy ten zasiada koło Uli po skończonym posiłku. – I pani powiedziała, że mnie zgłosi do jakiegoś konkursu z matematyki i będę tam nasza szkołę reprezentować. A tam będą uczniowie ze wszystkich szkół w naszej dzielnicy! A jak się uda i przejdę do kolejnego etapu to wtedy będą najlepsi ze wszystkich dzielnic w całej Warszawie i to będzie taki super finał – mówi z entuzjazmem Kuba jakby już wygrał wielki finał.

- Brawo synku – chwali Kubę przeglądając jego sprawdzian. – Teraz tym bardziej będziesz musiał ćwiczyć zadania z matematyki. A ty Jula co taka smutna, co? – pyta córki, która siedzi pochylona nad zeszytem do polskiego i ma skwaszoną minę.

- Aaa bo pani w szkole zadała nam durne wypracowanie...

- Julka! Ja ci coś już mówiłam na ten temat – odzywa się Ula, która od powrotu ze szkoły próbuje jej wytłumaczyć słuszności pisania wypracowania z języka polskiego.

- Mamo! Ale po co mam pisać list do jakiegoś Pana Kleksa, żeby mnie przyjął do swej szkoły skoro taka szkoła nie istnieje. Przecież to nie ma sensu!

- Juluś, ale to nie chodzi o to czy ta szkoła istnieje czy nie – Marek próbuje uspokoić córkę pochylając się nad nią - tylko o to, że masz się w ten sposób nauczyć pisania listów i rozbudzić swoją kreatywność i wyobraźnię.

- Ale przecież nikt teraz listów nie pisze.

- Listy się pisze, tylko czasem ktoś je odczytuje zbyt późno, co nie kochanie? – podpytuje Marek spoglądając na Ulę delikatnie wypominając jej przeczytanie listu, w którym wyznał jej miłość dopiero po dwóch miesiącach.

- Wiesz co, to może ty pomożesz jej z tym listem. Zawsze ci pisanie dobrze wychodziło.

- Tato, a kiedy przyniesiesz wywołane zdjęcia Antosia? – pyta się Kuba - Bo my jutro na plastyce mamy drzewo genealogiczne rysować i pani mówiła, żebyśmy przynieśli zdjęcia naszej rodziny, a my przecież nie mamy jeszcze zdjęć Antosia.

- O właśnie! Mam je w teczce. Zaraz wam pokaże – odpowiada Marek wstając z sofy i udaje się po swoją aktówkę do przedpokoju – Zaraz wybierzemy, które zawieziemy do dziadków, a które do ramki wstawimy.

- Antoś chyba też chce z nami oglądać zdjęcia bo się obudził – stwierdza radośnie Kuba zaglądając do łóżeczka młodszego brata.

- Choć tu smyku do tatusia – mówi łagodnie Marek wyjmując najmłodszego synka z łóżeczka.

PrzyszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz