tak, wiem, dawno mnie nie było. nie obiecuje, że wracam do regularnych dotaw, ale się postaram. miłego czytania
* *
- Hej Danvers - Lena stanęła nad leżącą na boisku dziewczyną. Kara leżała pa prawe środku boiska, gdzieś pomiędzy przetartymi liniami. Wyglądała jakby chłonęła promienie słońca, zbierając siły. Jasne włosy prawie świeciły przez wpadające w nie promienie. Te same promienie padały na okulary i odbijały się ciut od szkieł.
- Hej - otwarła oczy, starając się spojrzeć na postać tuż bok niej, ale zamknęła je, przez ostre słońce. Uśmiechnęła się, po czym przyłożyła dłoń nad oczy. Tym razem otworzyła je, jednocześnie dłonią chroniąc je przed światłem - Czemu się tak uśmiechasz? - brunetka autentycznie miała uśmiech na ustach, a oczy były radosne i spokojne.
- Zastanawiam się jaki jest sens tego, że leżysz na środku boiska - Luthor poprawia torbę z laptopem na ramieniu. Tego dnia ciemne spodnie i derby, kontrastowały z jasnozieloną koszulką. Ciemne włosy połyskowy w ostrym słońcu, a oczy trochę jakby wydawały się świecić. Nawet mając słońce za przeciwnika, blondynka była pewna, że tego dnia Lena ma dobry humor.
Normalnie, Kara zaczęłaby się nad tym zastanawiać i chociaż, i tak nic by nie wymyśliła, goniłaby myśli dobre parę sekund. Tym razem zamiast zastanawiać się dlaczego dziewczyna jest tak rozweselona, postanowiła po prostu, doświadczać jej w takim nastroju.
- Ładuje baterię - zamknęła oczy, opuszczając dłoń. Rozkoszowała się ciepłem promieni, i ich poczuciem przyjemnego dotyku. Palce dłoni delikatnie drżały od bezruchu - Sama w projektach często sięgasz po energię odnawialną. I jak sama mówisz: tylko nieskończona energia odnawialna, pozwoli nam...
- ...żyć na skończonej planecie - powtórzyła własne słowa i nawet nie przewróciła przy tym oczami - Ale co takie turbiny wodne i wiatraki, mają wspólnego z tym, że ty leżysz na ziemi jak nieżywa jaszczurka?
- Jaszczurka?! Czy ja ci przypominam jaszczurkę?! - zerwała się do siadu, patrząc się na dziewczynę z wyrzutem. Próbowała udawać poważną, chociaż kąciki ust same delikatnie podnosiły się w górę.
Lena uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zgarnęła włosy za uszy. Przykucnęła naprzeciwko dziewczyny, opierając ciężar ciała na palcach. Słońce trochę świeciło jej w oczy, przez co zieleń tęczówek nieznacznie zanikła a źrenice przypominały małe punkciki.
- Jaszczurki są zwinne, szybkie i na ogół nie do pokonania. Tak jak ty na boisku - blondynka zaczerwieniła się nie wiedząc co powiedzieć. Różowe policzki delikatnie się nadęły, kiedy nabrała powietrza do płuc. By coś powiedzieć, jednak nie mając żadnej linii obrony, po prostu nic nie powiedziała.
Cichy śmiech Leny, spowodował jeszcze większe rumieńce. Jasnowłosa była teraz bardzo pewna że dziewczyna śmieje się z niej. Nagle poczuła nagłą potrzebę bronienia honoru jaszczurek. Tyle że tuz przed nią, poważna Lena Luthor śmiała się pod nosem, zakrywając usta wnętrzem dłoni.
- Nie wiem co cie tak śmieszy w jaszczurkach? Jak pierwszy raz utracą ogon, to drugi nie wyrasta tak ładny jak pierwszy - powiedziała dopiero po chwili wpatrywania się w czarnowłosą.
- A przy odpowiedniej temperaturze może zaniknąć chromosom żeński, chociaż populacja, może nawet tego nie odczuć. Wiem, pisałaś o tym esej.
Teraz to policzki Kary były w pełni zaróżowione. Wiedziała, że ktoś w szkole może znać jej eseje, ale nie że będzie to Lena. A tym bardziej, ze ta po raz kolejny zaznaczy w jakiś sposób że je czyta.
- Chyba powinnyśmy poćwiczyć - blondynka podniosła się z ziemi, otrzepując jeansy.
- Czego dzisiaj mnie nauczysz? - zagaiła z uśmiechem, chociaż Kara nawet go nie zobaczyła A jeśli było by jej dane nacieszyć nim oczy, pewnie nawet by nie zrozumiała, co dokładnie przekazywały jedynie delikatnie uniesione kąciki.
Kara odłożyła wszystkie rzeczy niepotrzebne do gry poza boisko. Piłkę za to wzięła do rąk i odwróciła się do Leny. Dziewczyna za to, opierając cały ciężar ciała na lewej nodze, wiązała włosy w kucyk. A kiedy jej blade ręce nie były już zajęte lśniącymi w słońcu, czarnymi włosami, złapała zgrabnie rzucona piłkę.
- Tego jak się nie przewrócić - uśmiechnęła się niebieskooka. Nie przymrużała już tak oczu, chociaż słońce dalej nie odpuszczało.
- O tak, ostatnie czego chcę, to zamiast przegrania zakładu, upokorzyć się, przewracając na boisku - właściwie to nie było wiadomo, co chciała tym zdaniem przekazać. Irytacje? Śmiech? Kara - chociaż nikomu by tego nie powiedziała - chyba usłyszała smutek. Jakby złość Leny na samą siebie, że jest coś w czym nie jest najlepsza. I w tak silnej złości, zdanie że „nie każdy musi być we wszystkim najlepszy" nic by nie pomogło.
- Nie do końca o to chodzi - blondynka wyciągnęła dłonie przed siebie, co Lena znakomicie odczytała, rzucając je z powrotem piłkę. - kiedy grasz, piłka, tak jak ty, jest w ruchu - zaczęła kozłować piłką, na przemian zmieniając ręce. - Trochę jakbyś sama był piłką - Kara za mocno pchnęła piłkę w prawo, ale od razu wyciągnęła się w tamta też stronę łapiąc piłkę. Ale nie przestawała kozłować.
Ciemnowłosa, chociażby nikomu tego nie przyznała, nie potrafiła oderwać oczu, od sylwetki bawiące się piłką Danvers. To jak odbijała piłkę, chociaż szła zupełnie nie patrząc gdzie jest, odbijała ja pomiędzy rękami, parę razy nawet pomiędzy nogami.
Tak, Kara była nieśmiała i lekko nieporadna. Parę razy już prawie spadłaby ze schodów, gdyby nie ręka któregoś z jej znajomych. Czasami chodzi po korytarzu z rozwiązanymi sznurówkami, czasami spadają jej książki. Nie czasami a bardzo często coś zgubi czy przypadkowo zepsuje. Ale na boisku...
Na boisku cała ta nieporadna, dziewczyna znikała. Biegała bez okularów, skakała i mówiła co chciała. Ktoś mógłby jej powiedzieć, że to nie ta sama dziewczyna, jakby przy wejściu na boisko następowała zupełna zmiana osobowości. Zielonooka wiedziała jednak, że to nie to.
Kara, na tym boisku z przyjaciółmi, grając, po prostu wreszcie była wolna.
- Mon jest masywniejszy, mocniej stąpa na nogach - Kara przestała się popisywać i złapała piłkę w ręce. Wyjątkowo bez uśmiechu podeszła do z lekka zamyślonej dziewczyny. - przy konfrontacji będzie chciał cie powalić.
- Jakby to, że pewni mnie pokona, mu nie wystarczało - Zielonooka spojrzała w oczy Danvers i zobaczyła w nich obawę co do Mon-El'a i jego zachowania.
- Nie wystarczy. On nie jest zły, ale kiedy gra, nie jest tym chłopakiem na którego wpadłaś. Nie będzie się mścił. Po prostu będzie chciał pokicać że jest silniejszy i cię przestraszyć.
Żadna nie chciał tego tak szybko przyznać, ale największą obawą nie było to jak dobrze Lena będzie grać, ale właśnie jak dobrze poradzi sobie z agresywnie grający chłopakiem.
- To co w takim razie mam robić? - zapytała zabierając tym samym piłkę z dłoni Kary.
Blondynka uśmiechnęła się. Na to czekała. Nie na przestraszone wycofanie, ale na determinacje w oczach, wpatrzonych w jej oczy.
CZYTASZ
koszykówka w róże
FanfictionLena nie pozwoli sobię być gorsza od Mon-Ela w koszykówkę. Nawet jeśli będzie musiała poprosić Karę o pomoc. Kara nie odmówi pomocy Lenie. Nawet jeśli przez dwa tygodnie będzie musiała ukrywać, że ta jej się podoba.