Danvers, o co ci chodzi?

221 28 19
                                    

Stały tak parę sekund za długo, patrząc się na siebie. Lena dalej trzymała dłoń kary, mając kciuk nieopodal zranienia. Blondynka za to nie potrafiła odwrócić wzroku od zielonych oczu. Policzki miała zaczerwienione i pewnie ta czerwień wzmagała się z każdą sekundą spędzaną tak blisko tej-Leny-Luthor. W żaden sposób nie potrafiła jej powstrzymać.

Brunetka, ciągle patrząc na twarz Kary, zwróciła uwagę na rumieńce na policzkach. Powstały pewnie przez współpracę ciepłej pogody i aktywności fizycznej. Wróciła swoim spojrzeniem do błękitnego spojrzenia. Chciała się uśmiechnąć ale nie miła na to siły, więc tylko odsunęła się na krok puszczając zranioną dłoń.

Na Karę zadziałało to no na tyle otrzeźwiając, że zamrugała wracając do rzeczywistości, mruknęła coś pod nosem i potarła swoje dłonie o siebie. Jeśli ktoś teraz, zapytałby się jej o to, co myślała patrząc się z zielone oczy, nie odpowiedziałaby zgodnie z prawdą. Pewnie mruknęłaby coś imitującego „wcale się nie patrzyłam". Jeśli to pytanie zadałby Alex, to po odpowiedzi „wcale się nie patrzyłam" zapadłaby sekunda ciszy przerwana późniejszym, cichym głosem niebieskookiej: „ona jest po prostu ładna"

- Jak się czujesz? - pytanie było przepełnione troską, nawet nie było możliwości tego okrywać. Kara może opanowała swoje myślowe wywody o zdumiewającym pięknie swojej „uczennicy", ale ton głosu to trudniejszy poziom.

- Co? - Lena uniosła jednie zdziwione, zielone oczy na Karę. Znów skrzyżowały spojrzenia, a błękitnooka prawie się w nim zatopiła. Brunetka wyglądała na zdziwioną, nawet jeśli jej mimika pokazała się jedynie na sekundę. Miała uniesione lekko brwi, a jej usta przez sekundę przypominały „o". Wiedziała, że Kara jest przemiłą osobą, tyle że teraz z przestraszonymi, zmartwionymi, błękitnymi oczami patrzyła się na nią.

Nie spodziewała się tego. Tak, może i przed chwilą leżała na ziemi, a blondynka jest pomocna dla każdego, ale tak zmartwionej jej jeszcze nie widziała. Pewnie zamartwiała się o sam upadek, który mógł wydawać się nie najlżejszym. Lena musiała przyznać, że fakt, iż to przez nią Kara teraz jest zmartwiona, z lekka łechtał jej ego. Może nie fakt że to przez nią, ale że o nią ktoś się martwi.

- Uderzyłaś głową, możliwe że mocno. Jak się czujesz? - Kara była dumna sama z siebie, za wypowiedzenie tak długiej wypowiedzi, kiedy zielone oczy skupione były na jej twarzy.

- Ym... - no właśnie, jak się czuje? Prawe ramię boli, nie ma na nim zdartej skóry ani nic, ale przyjęło na siebie całość uderzenia, dłoni raczej nie ma oznaczonych wywrotką. Kara co prawda mądrze zwróciła uwagę na uderzenie głową, ale brunetce nie wydawało się by takowe nastąpiło. A może po prostu nie wiedząc czemu nie czuje bólu? Zastanowiła się przez krótką chwilę czy autentycznie nie ma bólu bo się nie uderzyła, czy się jednak uderzyła i przez szok go nie czuje - Jest okay...

- Wszystko dobrze widzisz? Masz jakieś mroczki przed oczami? Jest ci niedobrze? - blondyna wyglądała na poważnie zmartwiona. Jej oczy ciągle zawieszone były na sylwetce zielonookiej. Brwi miała zmarszczone, postawa była bardziej przytłumiona, jakby na barkach miała ciężar obarczania się za wypadek Leny. Błękitne oczy błyszczały w lekko inny sposób niż zawsze.

- Jest okay - cofnęła się o krok od Kary. Właściwie to bez żadnego sensownego powodu. Po prostu zdała sobie sprawę ze chyba stoją tak blisko siebie, trochę za długo. – Możemy grać dalej – posłała dziewczynie przelotnie uśmiech (sama nie wiedziała na ile był on szczery). Nie umiera, przeżyje (jak zawsze). Ruszyła w celu złapania w ręce piłki lezącej na przeciwnej stronie boiska. Poleciała daleko, kiedy wypadła z rąk w trakcie upadku. No chciała iść, bo zrobiła ledwie jeden krok w stronę piłki i dłoń blondynki złapała ją za nadgarstek.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 02, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

koszykówka w różeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz