25.12.1827

11 3 0
                                    

25.12.1827

Od dawna już dostrzegłam, że moja rola zmieniła się niezwykle.  I wiem, że pomimo tylu lat wychowania na następczynię tronu, moje zdanie nie liczy się nawet na poziomie strażnika, który codziennie czuwa nade mną pod drzwiami. Niegdyś ludzie pytali co sądzę o najprostszych sprawach, nawet jeśli zdanie to nie miało zmienić nic. Dziś natomiast nikt nie dba o opinię, czy słowa, które wyrzucę z siebie pod wpływem szybkiej chwili, nagłego napływu odwagi. Nikt nie słucha, nie zaciekawi. Dziś w wyborze sukni pomagają mi dwie służki, gdy ja potrafię i ubrać się samodzielnie, a kolory rozróżniam jak nikt! Fryzura to rzecz święta, nie mogę pozwolić, by me zachcianki uraziły kogoś swą ekstrawagancją bądź wieśniactwem, jak to mawia moja matka. Lecz ja pamiętam,  że ty nie dbałeś o me włosy, ani strój. Piękno tkwiło we włosach splątanych przez wiatr, suknia porwana przez leśne gałęzie i krzaki, a uśmiech jaśniejszy niż korale, których dziś zabraknąć nie może. Po cóż mi kreacja, gdy nikt nie spojrzy na prawdziwe me ozdoby i to co we mnie tkwi? Jak mogę zmienić sposób patrzenia i wzrok oceniający na każdym kroku? Czy pomożesz pozbyć się tego wstydu i niepewności tkwiącej gdzieś głęboko, która nie pozwala na najcichszy oddech?

Łapiąca ostatni powiew wiatru,
Emalia.

~ Young mind desires ~  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz