1.

512 18 14
                                    

Czuje się pusta.
Tak, dobrze słyszycie, pusta. W każdym znaczeniu tego słowa. Jestem rządna emocji ale nie potrafię ich wskrzesić, dlaczego? Dlatego że już dawno umarłam, a uczucia wyparowały, bezpowrotnie? Nie mam pojęcia.

- Wstawaj ty trolu leśny! - Usłyszałam krzyk
Mai. Trol leśny? Wow nowa ksywka.

- Nie - powiedziałam krótko i zakryłam twarz poduszką.

- Nie? - Powiedziała z nutą przebiegłości w głosie. - To ja biore twój telefon.
Zerwałam się z prędkością światła z łóżka.

- Oddawaj! - Krzyczę do siostry. Co ona sobie myśli? Że za to nie oberwie? Zobaczymy czy jej lalki będą smutne kiedy stopie im twarz.

- Jemy dzisiaj razem śniadanie, oddam ci go jak z nami zjesz - Powiedziała radośnie dziewczynka, wciąż patrząc mi w oczy. - Nie przyjmuje argumentów typu, musze zadzwonić do Niny - Na końcu zniżyła głos co chyba miało na celu udawanie mojego głosu. Cóż, nie wyszło.

- Która godzina? - Spytałam przecierając oczy.

- Dochodzi dziewiąta.

- Zaraz co?! - Zaczynam zdenerwowana - Dzisiaj sobota?

- No tak - Mówi Maya, patrząc na mnie z zdezorientowaniem.

- Na 10 mam zajęcia - Normalnie bym się nie denerwowała, w końcu mam jeszcze godzinę. Ale nie teraz kiedy mieszkam na jakimś zadupiu 30 minut od miasta. Miałam zamiar zmienić szkołe na tutejszą ale nie chciałam opuszczać znajomych, a głównie moich jedynych przyjaciółek Harper i Niny, znamy się od gówniarza bo mieszkałyśmy w tym samym bloku. Nie mogę też zapomnieć o moim najdroższym przyjacielu...Jacob, zdecydowanie najprzystojniejszy facet jakiego znam, jest rok starszy, chodzi do drużyny koszykarskiej i jest powodem do ślinienia się wielu lasek, ale nie mnie. Tak, jest przystojny i to ostro ale nie patrzę na niego w ten sposób. Po prostu widzę w nim coś czego nie dostrzegają inni.

- W takim razie musisz się pospieszyć - Powiedziała Maya oddając mi telefon.

Za 15 minut byłam już gotowa i biegłam na przystanek aby zdążyć na najbliższy autobus, w autobusie założyłam słuchawki, oparłam głowę o szybę i usnęłam.

Wstawaj....
No wstań...
Wstań, albo zadzwonię na policję!

Wstałam, otworzyłam oczy i ujrzałam kierowcę autobusu którym jechałam.

- Musisz wysiąść - Powiedział stanowczo.

- Tak już wychodzę - mruknęłam z przymkniętymi oczami i podniosłam się z miejsca wciąż nie wiedząc co dokładnie miało tu miejsce. Jednak kiedy wyszłam z autobusu było całkowicie ciemno, chwile zastanawiałam co się co się stało jednak po chwili przypomniałam sobie. Jechałam na lekcje dodatkowe z babą od matmy, musiałam przespać w autobusie cały dzień.

Nie, nie wierze w to.

Dobra spokojnie, musisz tylko zadzwonić do mamy żeby po ciebie podjechała. Rozładowany.

- Kurwa! - krzyknęłam, jednak nikt mnie nie usłyszał bo byłam w jakimś lesie. Nic tu nie było, oprócz jednego znaku.

Stacja paliw Princeton

Tak! Pójdę tam poproszę o telefon od sprzedawcy i zadzwonię do mamy. Kurwa nie znam numeru. Dobra spokojnie coś wymyślę, może ma ładowarkę, tak, to świetny pomysł.

Kiedy już doszłam prawie umierałam z zimna, kiedy wychodziłam, było ciepło wiec założyłam na siebie tylko skórzaną kurtkę. Teraz żałuje.

After All Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz