Rozdział 7

26 0 0
                                    


Pół godziny później byliśmy na miejscu. Zobaczyłam wielki, drewniany, piętrowy dom. Na początku trochę się go przestraszyłam, bo wydawał mi się stary i mało przyjemny, ale gdy weszłam do środka, moje wszystkie obawy się rozwiały. Wnętrze było urządzone bardzo przytulnie, ściany w pastelowych kolorach, szykowne meble, wszystko do siebie pasowało. Rozejrzeliśmy się chwilę i usłyszeliśmy radosne przywitanie. Zobaczyłam wysokiego młodego mężczyznę. Wyglądał na jakieś dwadzieścia kilka lat. Miał blond włosy i zielone oczy. To był Kamil. Przyjął nas z wielką serdecznością i zaprowadził do pokoju, w którym mieliśmy spać razem z Michałem. Ściany naszej sypialni pomalowano na turkusowo. Łóżko, szafę i komodę zbudowano z jasnego drewna, chyba dębowego. Michał zostawił swoje rzeczy, ja żadnych nie miałam, bo wszystko mi odebrano w psychiatryku. Potem Kamil oprowadził nas po całym domu i zaprosił nas na kolację, którą dla nas przygotował. Muszę przyznać, że skrupulatnie zadbał o to, aby niczego nam nie brakowało. Już na wstępie byłam mu bardzo wdzięczna. W końcu mogłam odetchnąć, odpocząć. Nareszcie wiedziałam, kiedy jest dzień, a kiedy noc. Nigdy nie sądziłam, że kiedyś z tak błahego powodu będę się cieszyć jak dziecko. Patrzyłam w końcu na zegar, na kalendarz. Przyjrzałam się bliżej. Myślałam, że coś mi się przewidziało, więc spytałam:

- Chłopaki, przepraszam, że przeszkadzam, ale czy dzisiaj jest 16 czerwca?

- Tak... to ty nie wiedziałaś? - Kamil wyglądał na bardzo zdezorientowanego.

- Nie... to znaczy... - nie wiedziałam, czy mogę mu ufać.

- Spokojnie, on o wszystkim wie, możesz mówić bez nerwów – Michał próbował jakoś mnie otworzyć, zbudować na nowo moje zaufanie, co zaczęłam bardzo doceniać.

- No bo... my tam nie mieliśmy kalendarza ani zegara, a ostatnia data jaką pamiętam to 11 maja, totalnie straciłam poczucie czasu... - trochę czułam się nieswojo, jakbym była jakaś zacofana. - Czy to znaczy, że ja byłam w psychiatryku...

- Tak, byłaś tam prawie miesiąc. Tak mi przykro... - Michał spuścił głowę, znowu ogarnął go ogromny żal.

- Nie smuć się, po prostu się zdziwiłam, na luzie – próbowałam załagodzić emocje, przecież nie chciałam znowu wzbudzać w Michale wyrzutów sumienia.

- Dobra, może najlepiej będzie, jak pójdziemy już spać, musicie odpocząć po dzisiejszym dniu – Kamil powiedział z niesamowitym spokojem.

Miał rację, trzeba było się w końcu porządnie wyspać. Swoją drogą, teraz, jak o tym myślę, to dziwię się, że normalnie funkcjonowałam z tak rozbitym zegarem biologicznym. Jednak wtedy miałam to wszystko gdzieś. Chciałam tylko się położyć i w końcu normalnie przespać noc. Jednak nie było mi to dane... To znaczy, oczywiste, że padłam jak zabita, ale wspomnienia z ostatnich miesięcy nie opuszczały mnie na krok. Obudziłam się z krzykiem, zlana zimnym potem. Zobaczyłam tylko ciemność, więc zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Dostałam jakiegoś ataku paniki. Próbowałam się uspokajać i płakałam na zmianę. Myślałam, że umrę... Mój strach wzrastał z każdą chwilą, już powoli godziłam się z tragedią. Nagle poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia. Na początku odskoczyłam i chciałam krzyczeć, prosić o pomoc, dopiero po chwili zrozumiałam, że to tylko Michał, którego obudziłam swoim płaczem. Mimo to nie potrafiłam się ogarnąć. Słyszałam, jak Michał mnie pyta:

- Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz? Co się dzieje?

- Oni tu idą! Musimy się ukryć! - krzyczałam, ale głos miałam stłumiony, a oddech nierównomierny. Coś okropnego.

- Ale kto? O kim ty mówisz?

- O tym psycholu, o tym cieniu, o panu Arturze! Oni są w zmowie! Idą tu! Chcą nas zabić! Błagam cię, uciekajmy! - już dawno nie miałam w sobie tak wielkiej rozpaczy.

- Ale przecież tu nikogo nie ma – w jego głosie słyszałam zarówno spokój, jak i przerażenie.

Rozejrzałam się po pokoju. Byłam pewna, że oni wszyscy chcą mnie dopaść, a to tylko zły sen... Ta myśl chyba pozwoliła mi odzyskać spokój. Oczywiście trwało to bardzo długo... Nie wiem, ile dokładnie, ale czułam, jakby to była cała wieczność. Ciągle czułam, jak Michał mnie przytula. Chyba tylko jego dotyku się nie bałam... Położyłam się, zamknęłam oczy i odpłynęłam...

(Nie)zrównoważonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz