Rozdział XIV

2K 240 165
                                    

Shinsou pov

 Od czasu przejęcia kontroli nad Denkim, nie miałem z nim żadnego kontaktu. Przypuszczałem, że to może tak się skończyć, jednak mimo wszystko jest to dla mnie nie do wytrzymania. Nie do wytrzymania dla mnie jest brak jego uśmiechu, żartów, historyjek. Brak jego obecności. 

 Myślałem, że uda mi się złapać go w środę w szkole. Jednak nie przyszedł. Nie przyszedł też na generalną próbę, przez co wszyscy chodzili jak na szpilkach. Brak jednego z głównych aktorów mógł całkowicie zepsuć to, na co reszta tak ciężko pracowała, a jak dotąd nikt nie odważył się przejąć jego roli. 

 - Cholera. - Syknąłem. Po raz kolejny próbowałem dodzwonić się do chłopaka, a ten po raz kolejny nie odbierał.

- Nie przejmuj się. Wszystko będzie okej. - Mina poklepała mnie po ramieniu z uśmiechem. Nie wyglądał on na zbytnio szczery. Jak się okazało, nie tylko mnie Denki ignorował. 

- Lepiej powiedz, co takiego mu zrobiłeś. - Bakugou spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Najpewniej w jego umyśle byłem już martwy. 

- Nie ignoruj mnie. - Warknął. - To wszystko jest niepodobne do Pikachu, coś poważnego musiało się stać.

- Katsuki, proszę uspokój się. - Kirishima próbował uciszyć swojego chłopaka.

 W tym samym momencie do pokoju wbiegła Yaoyorozu.

- Udało mi się przełożyć wasz występ na sam koniec. - Powiedziała cała zadyszana. - Mam nadzieję, że do tego czasu sprowadzicie Kaminariego.

- Jak niby go sprowadzić, skoro w ogóle nie odpowiada?

- Musicie coś wykombinować. - Westchnęła i wyszła z pomieszczenia.

- Zajebiście. - syknął  blondyn.

- To, co robimy?  - Spytał Sero. Nikt nie odpowiedział. Trudno się dziwić. Pomysły wszystkim się wyczerpały, a już za chwile bramy szkolne zostaną otwarte dla gości. Krótko mówiąc - byliśmy w kropce.

- Nie no, mam dość, jadę do tego gamonia. - Bakugou zerwał się z krzesła i ruszył w stronę drzwi.

- Katsuki, stój!

- Bo?

- Nie wiem czy to do końca dobry pomysł. - Ashido podrapała się po karku.

- Dokładnie. Dobrze wiesz, że Denki nie lubi odwiedzin! 

- Mam to w dupie. Przyprowadzę go tu, czy mu się to podoba, czy nie!

- Nie ma takiej potrzeby. - Wszyscy natychmiast zwróciliśmy się w stronę drzwi. 

 Stał tam żółtowłosy. Ktoś by mógł nadto powiedzieć, że to nie był on, tylko bardzo niedokładnie stworzona kopia. Wyglądał naprawdę dziwnie. No i brakowało mu uśmiechu, nawet tego wymuszonego.

- Co ty sobie do cholery wyobrażasz! Martwiliśmy się o ciebie! - Nigdy nie spodziewałbym się, że blondynowi tak łatwo będzie wypowiedzieć takie słowa. Jednak oczywiście, nie skłamał. 

- Przepraszam. - Rzucił szybko i zgarnął swój strój z wieszaka. - Pójdę się przebrać. - Wszedł za parawan.

 Gdy wyszedł, tak jakby po części wrócił do starej formy. Na jego twarzy widniał uśmiech i wyglądał na o wiele weselszego, to dopiero jest szybka zmiana nastroju.

- Nie chciałem was martwić. To już nigdy się nie powtórzy! - Zwrócił się w stronę przyjaciół, a na mnie nawet nie spojrzał. W tym momencie poczułem dziwne ukłucie w sercu.

𝐘𝐎𝐔𝐑 𝐋𝐎𝐍𝐄𝐋𝐘 ➡️ ShinkamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz