Rozdział VII

2.1K 236 74
                                    

Denki pov

Ok. 10 rano pożegnałem się ze wszystkimi i wróciłem do domu. Tam spotkałem Daikiego, siedzącego przy stole. Patrzył na mnie naprawdę chłodnym spojrzeniem.

 - Denki. - Przerwał na chwilę. - Chyba coś ci wczoraj powiedziałem. - Poczułem, jak cały się spiąłem. Jak on mógł to zauważyć?

- Nie wykręcisz się, wszystko widziałem. - I wszystko stało się jasne. Cudownie.

- Gdybyś tylko nie żałował mi tych paru groszy, nie musiałbym tego robić! 

- Nie podnoś na mnie głosu! Doskonale wiem, że to nie jest twój pierwszy raz!

- Może i tak, ale zawsze wszystko oddawałem. To też bym oddał! - Mimo buzujących się emocji, nie chciałem za bardzo podnosić głosu. Od dziecka nienawidziłem krzyku. Za to starszy w ogóle się nie krępował.

- Dopóki mieszkasz pod moim dachem, nie będę czegoś takiego akceptował!

- To nie jest twoje mieszkanie! To mieszkanie taty!

- Ojciec już nie żyje, pogódź się z tym w końcu! - W tamtym momencie zebrało mi się na łzy.

- Gdyby nie ja, szlajałbyś się po sierocińcach, powinieneś dziękować mi na klęczkach.

- W dupie mam twoją litość! - Tym razem naprawdę krzyknąłem. - Ciągle ze mnie drwisz i wypominasz każdy najmniejszy błąd!

- Nie moja wina, że jesteś tak beznadziejny. Tak beznadziejny, że nawet na "bohatera się nie nadajesz". - Miałem dość. Chciałem stąd jak najszybciej wybiec, ale ten złapał mnie za rękę.

- Zaczynasz mnie coraz bardziej denerwować. - Zaczął ściskać ją mocniej.

- Puszczaj mnie! - Odepchnąłem go.

 Ten spojrzał na mnie przeraźliwym wzrokiem i uderzył mnie w twarz i to tak mocno, że wywróciłem się na ziemie. Patrzyłem na niego z szokiem i bólem wypisanym na twarzy. Nie wyglądał, jakby tego żałował. Jedyne co zrobił to wrócił do swojego pokoju, a ja wciąż siedziałem na podłodze i zacząłem płakać jak dziecko.

___

 Siedziałem pod kocem w swoim pokoju. Przeglądałem memy i zdjęcia z wczorajszej imprezy, aby jakoś poprawić sobie humor. Nie wychodziło. Bardzo potrzebowałem wyżalić się komuś ze wszystkich swoich problemów, ale nie chciałem nikogo tym obarczać. Inni mają wystarczająco dużo swoich zmartwień. Na szczęście dzisiaj jest sobota, więc będę miał dwa dni, aby sobie wszystko poukładać w głowie. Wyłączyłem swój telefon i położyłem się na łóżku. Jak się okazało, wpatrywanie się w sufit nie było wcale takie nużące.

___

Shinsou pov

 Minęły dwa dni. Dwa dni od kiedy Denki wysłał ostatnią wiadomość. Zwykle potrafił wysyłać mi paręnaście memów i zdjęć słodkich kotków dziennie i czekać na mój komentarz. Nie ukrywam, że poprawiało mi to humor i było naprawdę miłe. A teraz od dwóch dni jest cisza. Trochę mnie to zmartwiło..Po prostu to było dziwne, okej? Kaminari nie robi aż tak długich przerw od telefonu. Aby się jeszcze upewnić, napisałem mu krótkie ,,hej" wczoraj wieczorem. Nadal nie odpowiedział.

 Przez głowę przeszła mi nawet myśl zadzwonienia do niego, ale od razu ją odpędziłem. Czy to nie byłoby zbyt nachalne? Ech, nie wiem. Nie znam się na relacjach międzyludzkich.

- Braciszku? Czy coś się stało? - Z rozmyślania wyrwał mnie głos małej.

- Wszystko w porządku. Dlaczego pytasz?

- Wyglądasz na zmartwionego. - Powiedziała smutno. Naprawdę? Ja? Zmartwiony? O Kaminariego? 

- Czy chodzi o Kamiego? Ostatnio nic ci nie wysyłał.

- Zaraz, skąd ty o tym wiesz? - Ta jedynie uśmiechnęła się głupkowato. Będę musiał zmienić swoje hasło w telefonie.

- Kiedy martwimy się o innych jesteśmy smutni. - Wróciła do poprzedniego wyrazu twarzy. - A ty jesteś smutny Toshi, nawet jak powiesz, że nie, ja to widzę. - Spojrzałem w dół. Eriś tym razem miała rację. Byłem smutny, ponieważ nie dostałem żadnej wiadomości. Byłem smutny bo bałem się o żółtowłosego. Byłem smutny bo mi go brakowało. Ten smutek był naprawdę dziwnym smutkiem. Takim, którego jeszcze nigdy nie czułem i nie byłem pewien, czy chce czuć.

- Dlaczego do niego nie zadzwonisz? - Spytała po chwili.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Podrapałem się po karku.

- Oczywiście, że dobry! Na co ty jeszcze czekasz? Dzwoń i przestań być smutny! 

 Wykręciłem jego numer. Po kilku sygnałach odebrał i usłyszałem jego zachrypnięty i naprawdę niepokojąco brzmiący głos.

___

Denki pov

- Halo? - Mój głos zabrzmiał bardzo nienaturalnie. Tak nienaturalnie, że gdyby dzwonił ktoś inny, na pewno odrzuciłbym połączenie. Ale dzwonił Shinsou. Dzwonił do mnie. Czy on się o mnie martwił? Zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.

- Cześć. - Odpowiedział krótko i zapadła chwilowa cisza. - Jak się czujesz? 

- Tak jak zwykle. - Zaśmiałem się bardzo dziwnie. Odpowiedziała mi cisza ze strony rozmówcy.

- Chciałem zapytać, czy nie chciałbyś może przespacerować się jutro ze mną do szkoły? Przyszedłbym po ciebie. - Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Bardzo chętnie! - Wydawało mi się, że chłopak uśmiechnął się na te słowa.

- Cieszę się. 

 I tak dość niezręczna z pozoru rozmowa przemieniła się w 2-godzinną pogadankę o wszystkim i o niczym. Co ważniejsze, fiioletowowłosy bardzo aktywnie w niej uczestniczył. Naprawdę poprawiło mi to humor i czułem się już o wiele lepiej niż przedtem. A wszystko to zasługa Hitoshiego Shinsou, który chyba właśnie stał się moim przyjacielem.

___

Shinsou pov

 Rozłączyłem się. To zdecydowanie była najdłuższa rozmowa telefoniczna w moim życiu. I najlepsza. Mimo wszystko dało się wyczuć, że coś stało się Kaminariemu. Mam nadzieję, że to nic poważnego, nie chcę, aby był smutny. Cicho westchnąłem i spojrzałem na swoje łóżko. Siedziała na nim Eri z ogromnym uśmiechem. Musiała być tu przez cały czas.

- Czemu się tak uśmiechasz? - Spytałem, a ta jedynie podeszła i przytuliła mnie.

- Cieszę się, że Kami jest twoim przyjacielem, Toshi! Musisz go koniecznie znowu do nas zaprosić!

 Kami..nari, moim przyjacielem..?

𝐘𝐎𝐔𝐑 𝐋𝐎𝐍𝐄𝐋𝐘 ➡️ ShinkamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz