prolog

1.4K 37 0
                                    


Gdy pewnego dnia Odyn poprosił Thora, by wybrał się z nim na Midgard, nie śmiał nawet podejrzewać, co go tam spotka. Odyn słynął z prawdomówności dlatego niepojęty, był fakt, że ukrywa przed światem poczęte ze zdrady dziecko, córkę o imieniu Livia.

— Jest boginią miłości, płodności i żywiołów. — Odezwał się Odyn, prowadząc syna w jakieś miejsce. — Musiałem ją ukryć, by nie stracić autorytetu oraz żeby Frigg jej nie znalazła, ale teraz gdy odeszła... — Przystanął, kładąc synowi rękę na ramieniu.

— Teraz to już nie ma znaczenia, nadal nie może wrócić do Asgardu, a nie chce, żeby była tutaj samotna, chce, by zaznała życia, jakie ty znalazłeś, chce, byś jej to pokazał i się nią zaopiekował. — Dokończył.

— Tak zrobię ojcze.

Stanęli na małej polanie na brzegu klifu obsypanej białymi i fioletowymi kwiatami, po której środku stał mały domek, do którego prowadziła kamienna ścieżka. Za nim rozpościerał się widok na ocean a przed nim, było kilka grządek z uprawami. Z jego komina wydobywał się dym a obok domu, pasł się biały rumak.

— Nie mam dziś nastroju na wasze problemy, odejdźcie! — Usłyszeli, gdy zapukali do drzwi.

— Livio, to ja. — Odezwał się Odyn.

Drzwi otworzyła im piękna dziewczyna, jej ciemne włosy lśniły niczym satyna, układały się w lekkie fale i kaskadami opadały na szczupłe ramiona, chabrowy kolor jej oczu przeszywał ich na wskroś. Musiała lekko zadrzeć głowę, by spojrzeć na ich twarze, mimo że wcale nie była niskiego wzrostu, miała kształtne ciało, które osłaniała biała zwiewna sukienka z rozcięciem na udzie.

— Oh, ojcze miło cię widzieć! — Skinęła, po czym spojrzała na boga piorunów. — Ty musisz być Thor, ojciec mi o tobie opowiadał miło mi cię poznać.

— Mi ciebie również Livio.

Uśmiechnęła się do niego po czym, weszła do środka, tym samym ich zapraszając.

— Więc co was sprowadza? — Zapytała, siadając na kanapie.

— Świat już jest bezpieczny córko, chciałbym, żebyś go poznała, w pełni. Thor ci w tym pomoże.

— Czy to znaczy, że Frigg...

Spojrzała na mężczyzn, zatroskanym wzrokiem. Całe życie zmieniała miejsce zamieszkania, uciekając przed nią i jej gniewem, mimo że nienawidziła jej za to, rozumiała, że stracili oni ważną osobę w ich życiu.

— Niestety tak. — Odezwał się pierwszy Thor.

Nastała krótka cisza, po której wrócili do przyjemniejszych tematów. Jakiś czas później Odyn powoli wstał.

— Wracam do Asgardu a wy moje dzieci, zacieśnijcie więzy i wyruszcie, gdy będziecie gotowi. — Powiedział, po czym pożegnał się i wyszedł z domu.

Livia i Thor spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się, jak gdyby myśleli o tym samym. Dziewczyna wstała i podeszła do lodówki wyciągając piwa, podała jedno bratu i usiadła z powrotem na kanapie.

— Więc jak to jest, w wielkim mieście, czym się zajmujesz tu na ziemi? — Zapytała.

— Skromnie mówiąc, jestem bohaterem. — Uśmiechnął się blondyn.

— Faktycznie skromnie... — Zaśmiała się. — Zdradzisz coś więcej?

— Mamy taką grupę, nazywa się Avengers, są w niej moi przyjaciele. Tworzymy małą rodzinę dzięki nim nie tęsknie tak za Asgardem. Wszyscy z nich mają różne umiejętności, ale ja jestem z nich najsilniejszy.

— Nie wątpię. — Prychnęła pod nosem.

Tym sposobem opowiedział im o wszystkich członkach Avengers, o swoim życiu, o Jane i Lokim. Gdy kończyli którąś z rzędu butelkę piwa, rozpoczął się temat o niej.

— A jak toczyło się twoje życie?

— Przez pierwsze kilkanaście lat mieszkałam w Vanaheimie, ale później Frigg zaczęła coś podejrzewać, więc musiałam uciekać. Odyn znalazł mi bezpieczne miejsce, ale nie pozostało bezpieczne na długo i tak kilkanaście przeprowadzek później znalazłam się tutaj, w słonecznych Włoszech. — Westchnęła i lekko uśmiechnęła się na wspomnienia.

— Więc zwiedziłaś ziemię. — Podsumował Thor.

— Można tak powiedzieć. — Wzruszyła ramionami. — Ale zwykle były to małe miejscowości i starałam się do nikogo nie przywiązywać, bojąc się, że będę musiała się przesiedlić i zerwać kontakty. — Oboje posmutnieli.

Thor wiedział, że nie miała łatwego życia, żałował, że nie poznał jej wcześniej. Zrobiło mu się głupio, przez ostatnią godzinę opowiadał o swoich przyjaciołach i przygodach, a jej wystarczyła zaledwie minuta, by opowiedzieć większość swojego życia. Wydawała się kochaną dziewczyną, mieli tyle do nadrobienia.

— Może pokażesz, co potrafisz? — Zaproponował mężczyzna, chcąc zmienić temat.

Dziewczyna pokiwała głową, rozchmurzając się i pociągnęła brata za rękę, prowadząc go przed dom. Uklękła na ziemi przed grządką, przykładając do niej ręce. Przymknęła oczy, a z jej dłoni wydobyła się jasna łuna. Gdy je uniosła, Thor ujrzał jak roślina, wyrasta z ziemi i pnie się ku górze. Czerwony kwiat rozpostarł płatki, a dziewczyna zabrała ręce.

Wstała, otrzepując kolana i podeszła do brata, wystawiła przed siebie rękę, dając mu znak, by położył na niej swoją dłoń, zrobił to, a dziewczyna nasypała na nią kilka ziaren. Drugą ręką zaczęła kręcić nad nimi w powietrzu, aż zaczął się tworzyć mały wir, który porwał ziarenka w ruch. Na jego dłoni powstało małe tornado, wirując ziarnami wkoło, pociągnęła go za nadgarstek, kierując go ku dołowi, a wir zleciał z jego dłoni, tocząc się po ziemi, aż zniknął.

Thor nie mógł wyjść z podziwu, więc gdy dziewczyna ruszyła płynnym krokiem, w stronę brzegu klifu, chętnie za nią poszedł.

Stanęła na brzegu, spoglądając szybko na brata. Kucnęła, wystawiając ręce, i gdy powoli wstawała, można było zobaczyć zmieniającą się wodę. Thor patrzył jak, lekkie fale wzbierają na sile, a gdy dziewczyna całkiem wstała, woda z ogromną mocą rozbijała się o skały, spryskując ich lekką bryzą. Livia opuściła ręce i fale momentalnie ustały, a woda się uspokoiła.

— To niesamowite Livio, ale został jeszcze jeden żywioł. — Powiedział, gdy zobaczył, że dziewczyna kieruje się w stronę domu.

— Nie Thorze, ogień to najniebezpieczniejszy i nieprzewidywalny żywioł, przekonałam się o tym i więcej go nie użyje. — Powiedziała, wchodząc do domu.

— Rozumiem, to co robisz i tak jest niesamowite, ogień nie jest ci potrzebny siostro. — Uśmiechnął się do niej. — Naprawdę cieszę się, że wreszcie cię poznałem.

— Ja również bracie, ja również. — Przytulił ją, może dla niektórych byłoby to zbyt wcześnie, ale oboje byli bardzo otwarci i poczuli miedzy sobą pewnego rodzaju więź.

— Wydaje mi się, że powinniśmy położyć się spać, jutro czeka cię ciężki dzień. — Odparł Thor, odsuwając się od niej.

Livia przygotowała Thorowi kanapę do spania, a sama położyła się u siebie w sypialni.

To był długi dzień, a jutro zapowiada się być jeszcze dłuższe.


Goddess // Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz