2

843 35 3
                                    

Avengersi wydawali się zaakceptować jej obecność, a nawet ją polubić, mimo że nadal trzymali małą rezerwę, mając w pamięci do czego zdolni są bogowie. Minął jakiś czas, od kiedy zamieszkała w wieży. Cieszyła się, wreszcie otaczała się ludźmi i uczyła się nowych rzeczy. Najlepszą relację nawiązała z Natashą i oczywiście Thorem, mimo że rudowłosa na początku była ostrożna w stosunku do niej, po pewnym czasie zbliżyły się do siebie.

Gdy tego poranka weszła do kuchni, poczuła wspaniały zapach naleśników amerykańskich. Lecz gdy zaczęła ich szukać, nie było po nich śladu. Posmutniała i zajrzała do lodówki, poszukując innego jedzenia.

- Brat zostawił ci kilka. - Odezwał się Clint, wskazując na młot stojący przed drzwiczkami mikrofali. Dziewczyna wywróciła oczami, widząc przeszkodę, i podeszła w jej stronę. Łucznik przyglądał się rozbawiony tej sytuacji, a zaraz obok niego stanęła Natasha.

— Czyżbyśmy mieli się zaraz przekonać czy jesteś godna? — Zapytał Steve, również pojawiając się w kuchni.

Livia podeszła do młota łapiąc za jego rękojeść i pociągnęła.

— Chyba... Jednak... Nie... — Wysapała, siłując się z mjölnirem. — Gdzie właściwe jest Thor. — Zapytała, poddając się i łapiąc rękami za boki.

— O wilku mowa. — Powiedziała cicho Natasha.

***

Obserwował ją, gdy wzięła talerz i ruszyła w kierunku dużego stołu. Chodziła z gracją, jakby każdy ruch ćwiczyła przed lustrem, upewniając się, że wygląda odpowiednio, miała na sobie jasne obcisłe spodnie z wysokim stanem i luźną białą koszule, której rękawy podwinęła. Wyglądała niewinnie, jednak jeszcze nie był w stanie stwierdzić czy to określenie jest trafne. Musiał przyznać, że jest piękna, czarne lśniące długie włosy, ciemnoniebieskie duże oczy, lekko zaróżowione policzki i pełne usta, była średniego wzrostu a jej ciało było kształtne i jak zauważył, lubiła to podkreślać. Patrzyła zamyślona na widok za oknem.

— To widać stary. — Barton poklepał go po ramieniu.

Steve od razu się opamiętał i biorąc łyka kawy, która zdążyła trochę wystygnąć, spojrzał na telewizor, na którym leciały reklamy.

***

Po zjedzonym śniadaniu udała się do swojego pokoju przygotować się na trening. Ćwiczenia były propozycją jej brata, na specjalnej sali mogła sprawdzać do czego jest zdolna i na ile może sobie pozwolić. Ubrała się odpowiednio i wychodząc z pokoju wpadła na rudowłosą stojącą przed jej drzwiami.

— O, właśnie miałam pukać, pomyślałam, że może chciałabyś dziś potrenować ze mną. — Zapytała z uśmiechem. — Walkę wręcz na przykład.

Livia nie chciała walczyć, nie chciała nikomu robić krzywdy, to nie leżało w jej naturze. Nie lubiła przemocy i nigdy nie musiała jej używać, lecz domyśliła się, że brat nie sprowadził jej tu tylko by zaznała innego życia ale też po to że gdy nadejdzie pora lub potrzeba dołączy do Avengers. A wtedy musiała być gotowa by nikogo nie zawieść.

— Myślę, że możemy spróbować. — Odparła z uśmiechem, nie chcąc zgasić jej zapału.

Od dobrej godziny Livia uczyła się podstawowych ciosów aż w końcu nastała chwila, w której miała je wypróbować na Nataszy. Z lekką niechęcią stanęła przed kobietą, trzymając gardę.

— Oho, to będzie ciekawe. — Zaśmiał się Clint, stając z założonymi rękami w drzwiach.

— Czy ty jesteś wszędzie? — Zapytała Wdowa z rozbawieniem na twarzy.

Livi nie było do śmiechu, stresowała się jeszcze bardziej, wiedząc, że ktoś patrzy. Rudowłosa nie ułatwiała jej tego, wyglądając na niezwykle pewną siebie. Gdy Romanoff ruszyła w jej stronę, zadając pierwszy niecelny cios, przekonała się, że żarty na prawdę się skończyły. Cofnęła się, tworząc między nimi bezpieczną przestrzeń.

— No dawaj — Zachęcała ją kobieta.

Wzięła głęboki oddech i odpędzając myśli, ruszyła w jej stronę, wyprowadzając zmyłkowy cios a później trafne kopnięcie w udo, dokładnie tak jak ją uczyła.

— Dobrze! — Usłyszała mężczyznę.

Wymieniały się kombinacjami ciosów i chwytów, Livia była z siebie dumna, że nawet jej wychodzi do momentu, w którym rudowłosa powaliła ją na ziemię i założyła jej trójkąt na szyję, zaczynając ją podduszać. Spanikowana dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, zaczęło jej brakować powietrza, złapała ją mocno za rękę, próbując poluzować jej uścisk. Nagle Nat puściła, odsuwając się od niej szybko i przyciągając swoją dłoń do klatki piersiowej. Czarnowłosa podniosła się i spojrzała na skrzywioną twarz kobiety.

— Co się stało? — Zapytała, podchodząc do niej.

— Nie, nic spokojnie. — Odpowiedziała, wstając.

— Pokaż — Pociągnęła ją za dłoń, spoglądając na nadgarstek. — O nie, co ja ci robiłam... — Powiedziała niemal szeptem, była przerażona, gdy ujrzała poparzenie na jej ręce. — Tak strasznie cię przepraszam.

— To moja wina, przesadziłam, nie martw się, nic mi nie będzie. — Stwierdziła spokojnie, ale Livia czuła jej strach, bała się jej.

Wycofała się z maty ze zbolałą miną i ruszyła prawie biegiem do swojego pokoju, zostawiając Natasze i Clinta samych. Gdy dotarła do pokoju usiadła na łóżku, chowając twarz w dłoniach, była załamana, że straciła kontrole.

Nie wiedziała, ile dokładnie czasu spędziła na patrzeniu się na swoje dłonie i myśleniu co by było, gdyby sprawy potoczyły się trochę inaczej. Czy mogło być gorzej? A może w ogóle by do tego nie doszło. Gdy wstała by udać się pod prysznic, usłyszała pukanie.

— Słyszałem co się stało, przyniosłem ci buty. — Steve oparł się o ramę drzwi, trzymając w ręce jej buty, które po chwili od niego odebrała.

Usiadła z powrotem na łóżku i znów schowała twarz w dłoniach. Steve wszedł do środka zamykając za sobą drzwi i usiadł obok niej na łóżku.

— Chcesz o tym porozmawiać? — Zapytał z troską w głosie.

— Nie wiem, czy jest, o czym Steve, czy to właśnie nie jest to czego się obawialiście? Że będę niebezpieczna? — Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. — Czułam dziś coś czego nigdy więcej nie chciałam poczuć, strach przed moją osobą. Natasza była przerażona.

— Sprawdź mnie, czy ja się ciebie boje? — Zapytał siadając tak by być odwróconym w jej stronę. Spojrzała prosto w jego niebieskie oczy.

— Nie, nie boisz się. — Zaprzeczyła cicho.

— A wiesz dlaczego? Bo wiem, że nie zrobiłaś tego umyślnie, Nat też to wie. Strach to odruch ludzki w sytuacjach, które wydają się zagrożeniem, nawet jeśli nimi nie są, nie można nad nim zapanować dlatego nie powinnaś się nim kierować odczytując ludzi. Właściwe nad żadnymi emocjami nie możemy zapanować a jedynie trzymać je na wodzy i ich nie pokazywać. Pamiętaj o tym następnym razem i nie zadręczaj się bez potrzeby.

Steve po chwili ciszy wstał i nie czekając na reakcję dziewczyny ruszył do wyjścia.

— Chcesz żebym został? — Zapytał będąc już przy drzwiach.

— Nie, myślę, że nie. — Powiedziała niemal szeptem przyswajając jego wcześniejsze słowa. — Steve! Dziękuje! — Zawołała, gdy już przechodził przez próg, mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął powoli zamykając drzwi

Goddess // Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz