8

634 32 3
                                    


— Nat, idź sobie, proszę. — marudziła, brunetka, która została przed chwilą obudzona.

— Przyjęcie jest za godzinę, wstawaj. — Rosjanka nie dawała za wygraną, mimo że tą rozmowę prowadziły już od kilku minut a bogini nadal leżała zakopana w kołdrze. — Mam dla ciebie śliczną kieckę. — zachęciła.

— Pokaż — Zaciekawiona otworzyła najpierw jedno a później drugie oko, wychylając się zza pościeli.

Natasha podniosła leżące na krześle ubranie i pomachała nim przed nosem dziewczyny. Była to biała marszczona sukienka z długim rękawem, odkrytymi ramionami i wiązaniem na biuście.

— Dobra, wstaje. — ustąpiła z udawanym niezadowoleniem.

Zabrała prezent od przyjaciółki i zamknęła się w łazience.

Podeszła do lustra już w pełni wyszykowana, kreacja prezentowała się bardzo kobieco dzięki małym falbankom na ramionach oraz na udach gdzie kończyła się sukienka, ale również seksownie przez dekolt, odkryte ramiona i jej długość.

Włosy pozostawiła rozpuszczone i lekko falowane tak jak najbardziej lubiła, a jej makijaż był delikatny.

Wyszła z pokoju, gdy usłyszała pukanie do drzwi, które oznaczało, że Natasha już po nią przyszła. Muzykę było słychać już na korytarzu. Przeszły obok kilku osób, by dotrzeć do barku, gdzie Wdowa zaserwowała im drinki. Brunetka uśmiechnęła się sama do siebie, patrząc na kieliszek, musiałaby opróżnić cały alkohol na tym przyjęciu, by chociaż poczuć szum w głowie.

Gdy zobaczyła, że Bruce zmierza w ich kierunku, dyskretnie oddaliła się, by zostawić go samego z rudowłosą i ruszyła do swojego brata, który rozmawiał ze Starkiem, Marią Hill oraz innym mężczyzną, którego nie znała.

— O, Livio, poznaj mojego przyjaciela Jamesa. — Stark wskazał na ciemnoskórego.

— James Rhodes — przedstawił się, wyciągając rękę w jej kierunku.

— Livia Odinsdottir, jestem siostrą Thora. — uśmiechnęła się, ściskając dłoń.

***

Steve obserwował pomieszczenie z góry i słuchał opowieści Sama, w końcu ją zobaczył, stała obok gromowładnego. Widział, że była lekko zagubiona, pewnie rozmawiali na temat, w którym się nie odnajdywała. Wyglądała przepięknie, biały był zdecydowanie jej kolorem, nawet z tej odległości widział połyskujące elementy srebrnej biżuterii. Gdy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna pomachała do niego i przeprosiła swoich towarzyszy, idąc powoli w stronę schodów.

— O chłopie, kto to? — zapytał przejęty Wilson, który obserwował całą sytuację.

— To właśnie moja przyjaciółka. — odparł z tajemniczym uśmiechem.

— Niezła jest. — zaśmiał się i szturchnął blondyna w ramie.

— Tak, jest niesamowita. — rozmarzył się i spojrzał na schody, z których właśnie schodziła, zmierzając w ich kierunku.

Szła z niesamowitą gracją, kilku mężczyzn również stojących na balkonie na nią spojrzało, nie winił ich, sam nie mógł oderwać od niej wzroku.

— Witam Panów — przywitała się. — Ty musisz być tym słynnym Samem, miło cię poznać, jestem Livia. — wystawiła w jego kierunku dłoń, którą Falcon, zamiast uścisnąć, pocałował.

Rogers wywrócił oczami, wiedział, że jego przyjaciel się zgrywa.

Nie był pewny jak długo rozmawiali, do momentu aż podszedł do nich Tony i poinformował, że już czas.

Goddess // Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz