Rozdział 11 Lucas

2K 55 5
                                    

Siedzieliśmy na kanapie w ciszy. Kobieta obok na nogach trzymała laptopa, ekran rozświetlał ciemność. W tle na urządzeniu leciał jakiś serial, który Laura oglądała. Ściągnęła nogi z stolika, po czym sięgnęła po dokumenty, które ze sobą przyniosła. Znudzony wziąłem telefon do ręki. Na ekranie wyświetliło się kilka powiadomień. Załatwianie swoich interesów przez komórkę, nie było łatwe. Preferuje indywidualne wizyty. Spojrzałem na kolejne Pity do rozliczenia, ja chyba się przekręcę. Nie byłem przygotowany na pracę w niedziele.

Podniosłem się z kanapy, potrzebowałem nalać sobie coś do picia. Laura nie miała żadnego alkoholu, który by mnie zachwycił, więc postawiłem na szklankę wody. To jest bardziej niż pojebane. Jakaś godzinę temu zaproponowałem jej kieliszek wina, bo sam bym się napił. Jednak odpowiedź mnie nie zadowoliła, a powinna. W piątek szalała z mieszanką alkoholu, natomiast teraz jej wymówką jest to, że idzie do pracy. Dobre mi sobie. Ja również, ale zadowoliłbym się jakimiś procentami w cywilizowany sposób.

Oparłem się o kontur blatu, spoglądając na szklankę z przeźroczystą cieczą. W mojej kieszeni zawibrował telefon. Wyciągnąłem komórek od razu przeciągając zielona ikonkę.
- Halo, Lucas Moretti, z kim mam przyjemność rozmawiać. - powiedziałam jak mantrę, bez zastanowienia, przykładając tylko telefon do ucha.

- Twoje zmęczenie, kiedyś Cię zgubi. - Słysząc głos Thomasa, wiedziałam, że ma coś ważnego do przekazania, ale również, że nie kłamie. Odebrałem połączenie tylko z tego powodu by nie wibrował w kieszeni dresów. - Wracając, mamy wizytę we wtorek, nie uwierzysz, kto zagości w twoje skromne progi.
Po głosie Thomasa wiedziałem, że go to bawi. Jednak ja nie miałem na to ochoty.

- Nie mam czasu na Twoje pierdolenie. O co chodzi?

- O nic, szefie, po prostu uważam, że to znowu jakaś JEGO sztuczka. - powiedział spokojnie, a ja już wiedziałem o kogo mu chodzi. Podniosłem wzrok z szklanki, na której się zawiesiłem, przeniosłem go na ekran laptopa, którego było widać z kuchni.

- Zobaczymy się we wtorek.

- Słyszę, że ciężko dzień. Pamiętaj, sen to lek na wszystko.

- Spiepszaj, Thomas. Zajmij się swoimi sprawami. - warknąłem, po czym rozłączyłem się. Ponownie wsunąłem telefon do kieszeni, resztkę wody wylałem do zlewu, zostawiając w nim również szklankę.

Wróciłem do salonu. Mijając nogi kobiety, spojrzałem na włączony telefon w ręce. Patrząc na nią z góry, zobaczyłem, że śpi. Wkomponowana w szarą kanapę, niemal z laptopem na twarzy. Westchnąłem cicho. Położyłem wszystkie urządzenia na stoliku kawowym, starając się bym jak najciszej. Laura nie czując ograniczających ją rzeczy, obróciła się w stronę poduszki, kładąc na nią głowę. Nie spuszczałem z niej wzroku, jestem jak jebany zwyrol. Kobieta podkuliła nogi do ciała. Światła w około domu, lekko oświetlały salon, przez co mogłem ją widzieć.

Nachyliłem się na nią, biorąc na rękę. Laura od razu wtuliła się we mnie, ułatwiając mi zadanie. Powoli wszedłem po schodach, aby nie zaskrzypiały. Czuję się jak pojeb. Czułość to nie moja mocna strona. Drzwi do sypialni były otwarte, przeszedłem przez próg nie pałac światła. Lampa z zewnątrz znajdowała się akurat przy oknie, zabijając ciemność. Przechodząc obok łóżka, delikatnie położyłem ją na nim. Naciągnąłem na nią kremową pościel, zakrywając ją po czubek głowy. Przeszedłem obok łóżka, aby zasłonić żaluzje. Promienie lampy padały idealnie na nią. W pokoju zapanowała istna ciemność. Starałem się dotrzeć do Laury, nie znając pomieszczenie, wiedziałem, że gdzieś tu jest szafka nocna. Robiąc kolejny krok, uderzyłem się w ramę łóżka. Przekląłem w myślach, zatrzymując to dla siebie. Ból rozchodziły się w palcach u stopy, pnąc się do góry.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz