Rozdział 20 Laura

1.2K 31 2
                                    

 Toczyłam walkę ze sama sobą jakiś czas. Chichot już od dawna chciał wyjść z moich ust. Między nogami miałam pożar. Po tym jak mężczyzna odsunął mi krzesło, a ja podziękowałam skinieniem głowy, przebierałam nagani pod stołem. Dobrze, że długi obrus to zasłaniał. Gdy Lucas usiadł na przeciwko mnie, nie mogłam oderwać wzroku od niego. Już wtedy wiedziałam, że musze to zwalczyć. Otworzył kartę, przesunął palcami po brzegu stron, po czym przełożył na kolejną. Prześledził wszystkie pozycje jakie go interesowały, nim przeniósł wzrok na mnie. Jego brew uniosła się do góry, gdy zobaczył, że obserwuje jego każdy ruch. Znowu.

- Wiesz już co chcesz zamówić? – powiedział nie zamykając jeszcze menu.

- Oczywiście, w razie wypadku mogę zdać się na Ciebie. – powiedziałam wciąż na niego patrząc. Lucas zamknął kartę i ułożył ręce na niej. Ja swojej nawet nie otworzyłam. Nie minęła chwila, gdy przyszedł do nas kelner.

- Czy mogę złożyć od państwa zamówienie?

- Tak, ja poproszę kieliszek wódki i do tego szklanka wody z cytryną. Cała najlepiej. – uśmiechnęłam się do mężczyzny, jednak Lucasowi ewidentnie się to nie podobało. – Co się stało?

- Nie zapłacę Ci za alkohol. – rzucił stanowczo. Przewróciłam oczami. Przecież o to nawet nie prosiłam.

- To za zapłacę w czym problem. – mówiłam, grzebiąc w torebce, wyciągnęłam z niej swoją kartę do bankomatu, nawet nie spoglądając na jego minę. Ja potrzebuję być pod wpływam. Wolę być najebana niż mieszać się z ekstazy buszującej po moim organizmie. – Zapłać i przynieś, proszę... – spojrzałam na plakietkę na koszuli – Robercie.

Uśmiechnęłam się do niego, nim przeniosłam wzrok na Lucasa, ten oparł głowę na prawej ręce intensywnie na mnie patrząc. Ściągnęłam brwi na ten widok, ale szybko zdałam sobie sprawę, że moja mimika pewnie to istna katastrofa.

- W takim razie ja poproszę, makaron wiosenny niech będzie z szpinakowym makaronem – zmarszczyłam brwi. Czy ja dobrze słyszę? - Policzek wołowy z puree z pieczonymi warzywami do tego czerwone wino, tym razem zdam się na Ciebie Robercie. – Lucas zaśmiał się, a mężczyzna pokiwał głową unosząc kącik ust. ONI SIĘ ZNALI.

- No oczywiście, Lucasie. Przyniosę coś z wysokiej półki. Natomiast dla pani kieliszek białego wina, czy wciąż kieliszek wódki. – Wzrok jaki przeniósł na mnie kelner, spowodował, że byłam zaskoczona, jego słowami. Lucas parsknął, od razu się poprawiając i przybrał poważna minę. – Przepraszam, musiałem. Przyniosę coś odpowiedniego.

Zaskoczona otwartością Roberta spojrzałam zaskoczona na mężczyznę przede mną. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale Lucas mnie wyprzedził.

- Znamy się prywatnie, nie pytaj skąd. – rzucił, a ja nawet nie zamierzałam. Nie chciałam się w to bardziej zagłębiać niż jestem. Będzie mi się ciężej odciąć. Chodź już jest.

Po tym jak kelner przyniósł mi kieliszek wódki, wraz z kartą i szklanką wody. Przechyliłam najpierw mniejsze szkło, a potem większe. Do dna. Nawet się nie skrzywiłam. Czego nie można było powiedzieć o Lucasie. On wyglądał na co najmniej zniesmaczonego. Miałam to jednak gdzieś, nie przejmowałam się tak bym bardzo jak powinnam. Aby o tym zapomnieć zaczęłam zadawać pytania jak opętana. Chciałam go lepiej poznać, bo go wcale nie znałam, w porównaniu jak on mnie. Zapewne od deski do deski. Przez co byłam tym przerażona. Lucas jednak nie był skory do odpowiadania na moje pytania. Udzielał mi omijających wypowiedzi, przez co byłam lekko zaskoczona. Co ja mówię? W CHUJ.

- Masz rodzeństwo?

- Nie wiem jak mam to ująć, ale tak.

Jakby sprzedał ich na targu. Co to są odpowiedź? Jednak ta była najlepsza.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz