Rozdział 18 Laura

1.4K 42 4
                                    

  Poderwałam się z krzesła, nawet nie wiem, kiedy. To były ułamki sekund, które zaważyły na moim zachowaniu oraz myśleniu racjonalnie. Potrzebowałam chwili dla siebie, czując jak robi mi się słabo i potrzebuje wyjść stąd jak najszybciej. Z chłopcem na rękach przemierzałam schody w tępię natychmiastowym. Serce waliło mi w piersi, że pomylę nogę i upadnę, ale słysząc czyjeś kroki jeszcze bardziej przyśpieszyła. Prawie biegłam przez korytarz, aby dotrzeć do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie. On był jednak silniejszy i otworzył je bez większego problemu.
- Lauro.

- Lucas, wynoś się z tego pokoju.

- Porozmawiajmy.

- NIE MAMY KURWA O CZYM!! - krzyczałam, byłam wyprowadzona z równowagi.

- Nie krzycz i nie przeklinaj. - powiedział rozkazująco, na co ja tylko parsknąłem.

- Nie rozkazuj mi, jak śmiesz w ogóle mówić takie rzeczy.
Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Nie wiem, dlaczego jestem taka rozemocjonowana.
- Najpierw zachowujesz się bardzo profesjonalne, potem pieprzysz mnie i nawet nic nie mówisz. Jakbym byłam dziwką, zabolało mnie to. Teraz mówisz, że jestem w ciąży. Jak tak możesz!! - zatrzymałam się na chwilę, żeby złapać oddech. - Wiesz, co jest śmieszne. Chcę, żeby mogła być to prawda, bo nie wiem jakbym chciała nie mogę zostać matką!!! - rzuciłam w niego zawiniętym pampersem. Lucas uchylił się i kulka uderzyła w drzwi.
Uklękłam na podłodze, płakałam jak mała dziewczynka. Boże, czemu to tak boli.

- Lauro.
Spojrzałam na niego cała zapłakana.

- Poroniłam. Wszyscy mówią, że do trzech razy sztuka. Prawda? A co, jeśli nie dam rady trzeci raz. Za to wszystko mogę winić tylko siebie.

Poczułam, jak Lucas uklęknął przede mną, przyciągnął w swoją stronę i przytulił.
- Przepraszam, jestem okropnym skurwielem-

- Bo jesteś - przerwałam mu

- O wszystkim wiedziałam, a wciąż to robiłem.

Płakałam w jego drogą marynarkę, co doprowadziło mnie do jeszcze większego rozżalenia. Może jego słowa nie leczyły ran, ale jego nagła czułość je koiła. Nawet nie wiem, dlaczego to zdarza mi się pierwszy raz.

- Nie powinienem tak zareagować, ale nie umiem okazać jakichkolwiek uczuć, więc to było dla mnie obronne. Za co jeszcze bardziej jestem na siebie wkurwiony. Nie powinienem Cię traktować jak tych wszystkich innych kobiet. - powiedział unosząc mój podbródek, pocałował mnie w czoło, przez co poczułam motylki w brzuchu. Mieszane uczucia jakie nagle miałam, dały mi do myślenia. Odsunął mnie od sobie i przetarł moje łzy.
- Nie wiedziałem, że tak zareagujesz i jest mi strasznie głupio. Przestań płakać, możemy powiedzieć, że źle się poczułaś i wrócimy do domu.

- Nie ma takiej mowy. - powiedziałam, sama słyszałam swój zachrypnięty głos. Po moich policzkach wciąż spływały łzy, ale starałam się uspokoić.
- Zejdziesz z Jonathanem na dół i powiesz, że mam mdłości. Zejdę do Ciebie za chwilę.
Przez kolejny pocałunek, poczułam swoje słone łzy. Po niecałych pięciu minutach wróciłam do stołu. Na mojej twarzy widniał uśmiech, chodź w środku czułam się jak wypluta. Granie dobrej miny do złej gry to jedyne co mi wychodzi.

- Pierwsze tygodnie są najgorsze, a potem idzie prościej.
Kiwnęłam głową na słowa Maya-i na moich kolanach usiadła Olivia. Zanurzyłam czubek nosa w jej bujnych brązowych włosach, jej zapach uspokoił mnie jak nigdy.

Siedzieliśmy jeszcze długo po tej krótkiej, ale jakiej wymianie zdań. Zabrałam się za sałatkę, szczerze zgłodniałam. Olivia pociągnęła mnie za koszulkę, ja nachyliłam się.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz