Rozdział 27 Laura

1.2K 25 1
                                    

Przeciągnęłam się na łóżku, otwierając oczy. Kolejny dzień obudziłam sama. Spojrzałam na drugą stronę, nikogo tam nie było. Czego ja się spodziewałam? W mojej głowie miałam cholerny mętlik. To wszystko się mi przyśniło, było zbyt dobre, żeby było prawdziwe. Wstałam, z łóżko, byłam jak moją głową pulsuje. Co ja ze sobą robię?
Narzuciłam na ramiona kremowy pleciony sweter i powoli, licząc schody zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, z zamiarem zrobienia sobie kawy. Tylko to mogło mnie postawiać na nogi.

- Dzień dobry, Miele.

Przerażona podskoczyłam słysząc głos mężczyzny. Spojrzałam na niego, łapiąc się na serce.

- LUCAS? CO- CZEMU- JAK-
- Zrobiłem dla Ciebie kawę. - powiedział pokazując na kubek.

Akurat o tym zapomniałam, lecz nie spodziewałam się, że tak szybko wróci z jego "delegacji", przy czy wystraszy mnie prawie na śmierć. Oprócz tego wypadło mi z głowy, aby wspomnieć o tym, że się pogodziliśmy. Głównie ja wypłakałam morze łez, ale to było jakieś... prawie dwa miesiące temu. Anna próbowała cały czas się ze mną skontaktować, ale nie miałam czasu. Widząc o tym, że pracujemy nad naszą relacją z Lucasem, przełożyłam to ponad wszystko, oprócz zielonookiej.

Nie myśla³am o niczym innym jak tylko iść na górę. Przekraczając próg sypialni usłyszałam, że jest w środku. Zbiegłam na dół i rzuciłam mu ubrania na kanapę.

- Masz swoje ubrania, możesz zostać na noc. - powiedziałam po czym minęłam go. Znalazłam jego rzeczy w koszu na pranie. Zostawiałam je...

- Lauro, proszę Cię.

- Nie mów do mnie. - Obróciłam się do niego. - Wszystko zjebałeś, nawet tego jednego wieczoru nie mogę spędzić fajnie.

- To nie moja wina, że się tam zjawiłaś. - powiedział robiąc krok z moją stronę, jego bliskość przyprawiała mnie o mdłości, ale również o motyki w brzuchu.

- Miałam cholerne zaproszenie! Poza tym dziękuję Ci za wszystko.

Mężczyzna patrzył się na mnie ze zdziwienie, nawet nic nie powiedział. Uznałam to za skończoną rozmowę. Weszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody.
W lodówce zobaczyłam jego odbicie. Nie zostawię tego tak. Kurwa. Ponownie weszłam do salonu. Co za idiotyzm?

- Jeśli będę miała przez Ciebie problemy, znajdę Cię. - powiedziałam, stając przed nim. Nie kłamałam, w moim życiu wystarczająco miałam pod górę.

- Mogę Ci coś powiedzieć. - Nie odpowiedziałam - Lauro, proszę Cię, nie mogę...

Przerwał. Byłam na niego wkurwiona, krew buzowała mi w żyłach. Z każdą sekund patrzenia na niego, gotowałam się bardziej. Przy czym byłam na siebie wkurwiona, za to, jak na niego reaguje. Nie dość, że dowiedziałam się, że ten skurwysyn to jego przyrodni brat, to jeszcze uciekałam przed jakimiś zwyrolami. I wciąż nie umiem go odrzucić.
Odsunęłam się od niego, bo czułam jego wodę kolońska. Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie teraz. Patrząc mu się w oczy, przez moją głowę migły mi chwilę spędzone razem. On jest jak pierdolony narkotyk.

- Jestem na Ciebie wkurwiona, że mi nie powiedziałeś, a to nie zmieni mojego stosunku do Ciebie. Ułożyłam sobie życie i niech tak zostanie. CHCIAŁAM O TOBIE ZAPOMNIEĆ. Nawet nie wiesz jak bardzo Cię nienawidzę. Minęło tyle czasu...

- Osiem miesięcy

- I siedemnaście dni

W oczach zależy zbierać się łzy. Sama sobie łamie serce. On mnie rani, tak bardzo, że nie mogę przestać o nim myśleć. Każda spędzona z nią dłużej chwila jest moim gwoździem do trumny. Czuje się jak na pierdolonym rollercoasterze.

Lucas//Dziedzictwo Morettich #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz