Rozdział pierwszy

424 22 2
                                    

 -Obudź się idiotko!- wysycz
ał zabawnie brunet o imieniu Calum.

 -Huh?- odpowiedziałam zdezorientowana, po chwili dotarło do mnie, że znajduję się na  Angielskim. Świetnie!- Nie spałam! Miałam tylko zamknięte powieki, i-dio-to?

Calum Hood, jeden z nielicznych moich znajomych z Liceum, co mnie nie dziwi, ciężko znaleźć sobie znajomych w ostatniej w klasie.  Chłopak przeniósł się do tego Liceum w tym samym czasie, co ja. Tylko, że mu łatwej było się zaaklimatyzować w tym miejscu.Jest zupełną odmiennością mnie, przystojny, wysoki chłopak, który chętnie korzysta z uroków bycia nastolatkiem, a ja przeciętna dziewczyna, która powróciła z Europy do...domu. Nie wiem czy mogę nazywać Sydney swoim domem. To tu przytrafiły się mi i mojej rodzinie same przykrości, z którymi ciężko normalnie funkcjonować.

Chłopak parsknął głośno śmiechem, po czym większość uczniów, których nadal słabo kojarzyłam po trzech miesiącach odwróciło się w naszą stronę. Poczułam jak ciepło dochodzi do moich policzków.

-Przepraszam!- odchrząknął Calum nadal się śmiejąc

-  Robisz mi wstyd – oznajmiłam brunetowi z lekkim uśmiechem. Na co chłopak podniósł brew i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-   Po pierwsze przestań mnie podrywać! Mówiłem Ci, że ja i ty to inna bajka.-odparł chichocząc, no co przewróciłam teatralnie oczami- a po drugie robię mała imprezę dla kilkunastu osób i wiesz, co jesteś zaproszona.

-   Hm... Nie przyjdę.

Chłopak dosyć czesto mnie zapraszał na te swoje 'imprezy', wręcz co tydzień. Moim towarzystwem na wieczór w piątek były filmy i pizza.

-   Ave, poznasz moich znajomych, którzy są bardziej irytujący niż ja- zachichotał.
Calum w czasie kilkumiesięcznej znajomości  rzadko opowiadał o swoich znajomych, prawdę mówiąc o sobie też nic nie mówił, wiem, że miał problem z narkotykami, które zażywa do teraz. Nie pytam go o jego życie, bo boję się, że usłyszę coś, co zmieni moje zdanie o nim.
-        Tym bardziej nie mam ochoty nigdzie iść- oznajmiłam obojętnym tonem, spojrzał n mnie swoimi słodkimi oczyma na co moje wrażliwe serce zmiękło- podaj mi twój adres.

- Tak działam na kobiety-odparł triumfalnie chłopak, bazgrząc na kartce adres -Widzimy się o 20:00. Tylko błagam nie zanudzaj u mnie o Dumie i Uprzedzeniu, okey?

Na co pokazałam mu środkowy palec i naburmuszoną minę.

Brunet uważał mnie za Kujona, co była przynajmniej śmieszne. Mimo iż wcale nie wychodzę z mieszkania i nie spotykam się z przyjaciółmi.  W Londynie było inaczej, byłam szczęśliwa, masę znajomych, chłopak, ojciec, który nie wracał na mnie uwagi przez ostatnie lata..

                                                             ~~*~~

Po szkole, jak na co dzień  podjechałam swoim już dosyć starym rowerem pod restauracje, wszystkim znaną KFC po obiad dla mnie i kuzynki, która nie ma wystarczająco czasu żeby sama coś zrobić, przynajmniej tak uważa. Spencer jest dosyć leniwą 25-latką, która ma dobra posadę w dobrze prosperującym wydawnictwie, nie przeszkadzało mi to, zawdzięczam Jej dach nad głową, Spenc uratowała mnie przed dosyć nie wygodnym Internatem. Jej rytuałem stało się chodzenie na randki co piątki. Nie wiem jak to możliwe, że Spencer nie ma partnera. Wysoka kobieta o ładnych kształtach z ślicznymi, prostymi blond włosami, ja zaś byłam średniego wzrostu brunetką z włosami kręconymi, które nie mal sięgały do pasa.. W pewnym sensie można stwierdzić, że byłam dosyć atrakcyjna, ale za to Spencer biła mnie na głowę.

Gdy wróciłam do małego mieszkania, które na moje nieszczęście było na czwartym piętrze w budynku bez wind. Położyłam wszystkie siatki z żywnością na stole i łapałam zachłannie powietrze zanim dotarłam do plastikowej butelki z wodą. Po niespełna minucie w drzwiach pojawiła się blondynka.

SHATTEREDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz