Rozdział ósmy

68 3 1
                                    

Luke zatrzymał się naprzeciwko znanej mi willi. To tu byłam jakiś czas temu na imprezie mojego życia.
- Złaź z Nadine.-rozkazał Luke, który stał przede mną.
- Ugh, Nadine?
Niezgrabnie zsiadlam z motocykla. Moje nogi były jak z waty, chodziłam jak pingwin.
Luke parsknął śmiechem w ogóle się z tym nie kryjac.
- Przyzwyczaisz się- oznajmił blondyn w odpowiedzi burknęłam przekleństwo na co przewrócił oczami i upomniał mnie o wulgarne słownictwo.
-Będziemy tutaj stać, czy odwieziesz mnie do domu?
-Ta, może później. -Uniosłam brew- No co? To był ciężki dzień ja też muszę kiedyś odpocząć-prychnął i otworzył drzwi do posiadłości. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Skrzyżowałam ręce na piersi i poszłam w jego stronę. Przy wejściu lekko go szturchnelam ramieniem w pierś. Chłopak prychnal i poszedł za mną w głąb domu Caluma.
-Luke?-spytalam trochę zaciekawiona.
-Huh?
-Mieszkasz tu?
Blondyn podrapal się po karku i pokiwał głową.
-A co z waszymi rodzicami?
-A co ma z nimi być?-odpowiedział pytaniem na pytanie zaprowadzajac mnie do salonu.
To wkoncu tu go po raz pierwszy spotkałam.
Ugh, jakim on był wtedy dupkiem, a czekaj nadal jest.
-Noo, mieszkają z wami?-spytałam ostrożnie, wiem, że wkurza się jak go przesluchuje , ale no hej on mnie wkurzal w każdej sekundzie, którą z nim spędziłam.
- Ja pierdole, typowa ty.-ochrzaknal zirytowany
-Luuuke?
Uslyszelismy krzyk z góry dobrze znanego nam bruneta. Uśmiechnęłam się, bo obecność Caluma uniemożliwia mi dzikie przekomazanie sie z panem chujem.
A za to jakim przystojnym..
Ugh.
Uspokuj się idiotko!
Calum zbiegł ze schodow niczym małe dziecko, miał na sobie onesie z uszami króliczka na co wybuchnelam śmiechem.
- Czesc Ave , co ty tu robisz?!- spytał udając oburzenie podpierajac się o boki Hood.
-Lu..-zaczęłam nadal chichoczac.
-Ta tutaj jak na kretynke przystało, była na wyścigach i suki przyjechaly, więc musialem ją wziąć, żeby mnie nie podpierdolila.
Okey?
-Odezwal się.-chrzaknelam

Lezalam naprzeciwko schodów na skórzanej kanapie, blondyn siedzial luźno na fotelu. Czułam sie jakoś swobodnie.
Przez dobrą godzinę klócilam się z chlopakami na temat ligi angielskiej. Calum zrobił nam herbaty( Luke nie chcial, bo uważa, że to nie jest zbyt męskie, gdzie Hood wypil aż dwie). Przez ten cały czas zapomniałam już, że bylam na jakis pieprzonych wyścigach ze Spencer. O jeny Spencer!
Szybko wyciągnęłam swojego lekko poobijanego iphone'a, który okazał sie być w stu procentach rozladowany. Spojrzałam na Luke'a , który w tej chwili malował wąsy na twarzy Caluma, ktory już odlecial do krainy Morfeusza. Ależ to dorosłe.
-Luke do cholery!-krzyknęłam jakby szeptem.- Co ja tu jeszcze robię?! Jest już po późno, zawieź mnie do domu.
-Późno już bylo jak tu przyjechaliśmy-odparł gdy leniwie wstawal z kanapy, na której się znajdowal.
- To co miła przejażdżka na Nadine?
-Spierdalaj.-chrzaknelam i wydelam wargi.
Gdy byliśmy juz na zewnątrz Luke zaprowadzil mnie na podjazd gdzie stal jego samochód, było zbyt ciemno, żebym mogla rozpoznac marke. Jestem ciekawa ile ma lat, bo to chyba oczywiste, że nie jest w moim wieku. Nie zdał przynajmniej dwa razy. Nie spytam się o to blondyna teraz, bo znając moje życie i jego każe mi wracac do domu pieszo.
Cieszyłam się jak dziecko, gdy Lukas utwierdził mnie w przekonaniu, że jedziemy samochodem.
W czasie jazdy włączyłam radio, gdy uslyszalam starą piosenkę Justina Biebera podglosnilam na maxa. Hemmings zapanował nad sobą do refrenu.
-Zjebane to.-stwierdził marszczac delikatnie nos.
-Sam jesteś zjebany.-prychnelam.
Luke tym razem zrezygnował z cietej riposty i sciszyl radio.
Blondyn zaslonil swoją dłonią radio, żebym nie mogla sie do niego dorwać,
-Głośniej! -Krzyknęłam jak dziecko.
Na co Luke tylko wzruszył ramionami.
-Okey, nie to nie, będę śpiewać.
Luke zrobił niewzruszona mine. Na Caly glos wykrzyczalam tekst piosenki, blondyn ku mojemu zdziwieniu parsknął śmiechem i zatrzymal auto na poboczu.
Ja niewzruszona nadal wykonywalam swoj pokaz muzyczny.
Blondyn przyłożył do moich ust swoje dłonie nadal sie głupio śmiejąc.
-To było okropne.-stwierdzil rozbawiony .
-Dobra, piosenka się skończyła , możemy jechać.
Chlopak przegryzl warge, na co się lekko skrzywilam
-nie rób tak będziesz miał brzydkie usta.
-E ,tam-machnal ręką-z moim kolczykiem zawsze będą piękne-odparł wskazując na kolczyk.
Przekręcilam oczami.
-Ugh, znowu ten Pieprzony kolczyk, wszyscy się nim ekscytują jak byś miał zderzak na twarzy.-burknelam odwracając się do szyby.
-Ey!-krzyknął udając obrazonego.
-Mój kolczyk-wydal wargi i kontynuuowal- jest zajebisty .
Prychnelam.
-Jedź już!-upomnialam Hemmingsa po czym on przekręcił kluczyki i wjechał na ulicę.
Od tej pory nie odzywalam się do chlopaka, bylam na to zbyt zmęczona. Przez to wszystko zapomnialam,że kazał mi udawać jego dziewczynę.
Gdy Lukas zatrzymał się pod moim blokiem, jednak nie wysiadlam, blondyn spojrzał na mnie pytająco.
-Mam pytanie-zaczelam zakładając nogę na nogę.
-No?
-Czemu kazales mi udawać twoją dziewczynę?
Luke uśmiechnął się delikatnie, ukazując swoje doleczki.
-Dla jaj.-odpowiedział i machnął ręką.
Przewróciłam teatralnie oczami i wyszlam z samochodu. Gdy miałam już zamknąć drzwi, Hemmings mnie zawolal. Unioslam pytajaco brwi.
- Bylas beznadziejna w udawaniu dziewczyny.-oznajmil przez śmiech.
Pokazalam chlopakowi srodkowy palec i zatrzasnelam drzwi. Widziałam w szybie jak pokrecil głową. I odjechał.
Szłam leniwie po schodach.
Zdałam sobie sprawę, że nie brałam pod uwagę tego, że Spencer może się coś stać.
Ale ze mnie pieprzona egoistka.
Szybko zaczęłam biec w strone naszego piętra. Gdy bylam juz na miejscu zorientowalam się, że nie mam przy sobie kluczy. Zaczęłam pukać do drzwi, nie przestajac. Po chwili ujrzalam w drzwiach smutną blondyne, ktora od razu wciągnęła mnie do srodka i przytulila mnie z całej siły.
-Boże kochanie gdzie byłaś?!-spytała zmartwiona przez łzy.
-u Luka, wszystko jest okey-uspokoiłam Spencer.
Dziewczyna wypytywala mnie o Hemmingsa, w zasadzie o wszystko. Rozmawialam z nią do trzeciej w nocy. Oznajmiła mnie , że już nigdy nie wybierzemy się na cokolwiek nielegalnego.
Postanowiłyśmy, że zapomnijmy o tym całym dzisiejszym gownie.

Zasnelam w swoim onesie na kanapie.
-*-

-Corn flakes?-zapytała z kuchni spencer.
- Nie dzięki, spoznie się do szkoly jeżeli zostane w domu na przynajmniej pięć minut.
Chwycilam z blatu Snikersa, a blondyna zrobiła zniesmaczoną minę. Unioslam brwi pytająco.
-Kalorie to tylko pięć minut szczęścia.
Przewrocilam oczami.
-Odwieziesz mnie?-spytalam zabierając plecak ze stołka w kuchni.
-yeeep.
Droga minelaml nam bardzo szybko. W radiu leciał nowy kawałek Rihanny, ktory zaskakująco znaliśmy na pamięć.
Na pierwszej lekcji miałam matematykę. Gdy weszłam do klasy Soph już siedziała przy naszej ławce. Dziewczyna pomachala mi
od razu gdy mnie zobaczyla. Uśmiechnęłam sie do niej i podeszlam do ławki. Rzucilam delikatnie swoj plecak i usiadłam na miejsce. Dzięki obozowi polepszylam swoje relacje z Soph. Dziewczyna zaprosiła mnie na następny weekend do siebie na tak zwane 'piżama party'.
Przez resztę dnia nie widziałam 'mojego chłopaka' ku mojemu zdziwieniu bylam nieco rozczarowana.

LUKE POV

Wraz z moim przyglupim kolegą (czytaj z Calumem Hoodem) udaliśmy się do więzienia w odwiedziny Ashtona Irwina.
Takie tam rodzinne spotkanie. Szczerze, pierwszy raz widzę tego gnoja od roku.
Weszliśmy do sali odwiedzin, przy wejściu stało dwóch policjantów w lekkim rozkroku i skrzyzowanymi rękami. Kiwnalem im głową na co jeden prychnal.
Przez kilka sekund rozgladalismy się za mopem ns głowie. Szatyn siedział podpierając się lokciami o maly stołek, gdy nas zobaczył uśmiechnął się fałszywie, a w odpowiedzi Calum jak na ciołka przystało pomachal i zawołał:
-Ashi!
Ashi? Ugh.
Przewrocilem oczami i poszedłem za Hoodem.
-Co tam chuje?-spytal rozbawiony Irwin.
Siedzieliśmy na przeciwko szatyna patrzyłem na wszystko oprócz niego. Koło naszego stolika było jeszcze kilka więźniów ze swoimi rodzinami. Nie chciałbym tak skończyć jak oni. To smutne, jak twoja żona i twoje dziecko mogą się z tobą widywac raz na jakiś czas w tak okropnym miejscu.
Ja pierdole o czym ja myślę.
Calum z zapałem zdawał mu relacje z ostatnich dni, ja jedynie przytakiwalem głową. Ashton nie jest zły, wiem to. Wiem również to, że nie robi to tylko dlatego, że Damien wsadził go do więzienia. Irwin czuje się tu jak pączek w maśle, znając życie wszyscy tutaj są jego waflami(i co z tego, że Ashi nie ma nawet dwadzieścia pięć lat) Jak to inaczej wyjaśnić, że wychodzi po roku czasu.


Cześć
No to tak
Przepraszam za to, że nie dodawałam rozdziałów od kilku miesiecy
Poprawie sie, obiecuje
*W rozdziale moga byc błędy( są na 100%)
*Liczę na szczere opinię
Z poważaniem, Ja.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 15, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SHATTEREDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz