Rozdział 4

223 17 2
                                    

-Co Ci się stało?

Luke Hemmings się stał.

-A co miałoby się ze mną stać?- opowiedziałam pytaniem skupiajac się tylko i wyłacznie na zamku od mojej szafki.

-Zachowywałaś się dosyć dziwnie na matmie, znaczy zawsze się tak zachowujesz, ale..
-Dzięki, więcej komplementów nie zniosę- przerwałam, wyciągając angielski.
-Dobra, mniejsza z tym- machnęła ręką od niechcenia-Widziałaś tego blondyna, Luke’a jak dobrze pamietam. Chcę żebyś wiedziała, że będzie ojcem moich dzieci.
- Weź sobie go, nie jestem zainteresowana- prychnęłam i machnęłam rekoma w znaczacym geście zapominając o ksiązkach, które w tym momencie leżały na podłodze. Schyliłam się zażenowana po książki, ale momentalnie się wyprostowałam, gdy usłyszałam znajomy mi chichot .
Pieprzone Deja vu.
Sofii, która stała koło mnie miała idealny widok na osobnika za mną ,lekko opadała szczeka lądując prosto na niedomytą podłogę koło szafek.
Nie kto inny jak pan Ja pierdole mam z toba matematykę.

Luke w mgnieniu oka znalazł się tuż przy moim boku , chłopak kucnął na podłogę nadal chichocząc zbierał moje ksiązki. Własnie w tej  chwili powinnam cos powiedzieć. No dawaj Ave zdissuj go! Dasz radę! Nie stój tak!
Włosy blondyna stały na baczność, a kolczyk również był na swoim miejscu w wardzę. Miał ubranę, ku zdziwieniu wszystkich czarne rurki i koszulkę z logiem Nirvany.

-EYY, Forbes żyjesz?- Heminngs zaczął machać mi swoimi długimi palcami przed twarza, ocknęłam się momentalnie lekko kręcąc glową.- trzymaj niezdaro.
-d-dzięki- dojebałaś mu Ave, naprawdę! UGH, prze niego zaczynał przeklinac w myslach.
Moja rudowłosa koleżanka postanowiła się odezwać:
-to wy się znacie?- jej oczy wyglądały teraz jak  dwie monety
-uhm, ta, teraz przepraszam,  Ja i ta tutaj, co zaniemówiła na mój widok- wskazał na mnie- mamy do pogadania, więc czy możesz z łaski swojej ruszyć w końcu dupe i zapierdalać na lekcję?!
Otworzylam szeroko czy, czy Luke właśnie krzyczy na Sofię?! Zmieszana dziewczyna uciekła w głąb korytarza, a jeszcze  kilka minut temu chciała z nim dzielic przyszłość.
-Jesteś bipolarnym dupkiem, wiesz?
-wiem- zaczął drapać się po karku. Jego mina mówiła, że żałował swojego zachowania
-Jestem jeszcze gorszy, niż myślisz, więc nie traktuje to jako obelgi, wręcz przeciwnie.
-Czego chcesz, Lucas?- spytałam leniwie, ignorując odpowiedź chłopaka. Ruszyłam wzdłuż korytarza nie czekając na blondyna, chłopak bez ogromnego trudu mnie dogonił.
-Musisz mnie oprowadzić po szkole, tylko ciebie z tego czegoś znam.- skrzywił się.
-Masz na myśli ze szkoły?- uniosłam brew.
-ta, wyjęłaś mi to z ust, a więc pokaż mi gdzie można zapalić od czasu do czasu, gdzie są jakieś fajne dupy...
-wow, wow..- przystanęłam nie odrywając wzroku od niebieskich tęczówek Hemmings’a
-idź z tym do Caluma, ty w ogóle wiesz co to znaczy szkoła?- spytałam z dezaprobatą, który niepewnie wzruszył ramionami w odpowiedzi.

- Dzisiaj poniedziałek Hood pewnie odsypia piątek, więc ty mi zostałaś czy tego chcesz czy nie, takie życie, skarbie.
- ughh... Co będę z tego miała.. skarbie?
-Chcesz się ze mną kochać mówisz?- poruszył zabawnie brwiami. Czułam jak  zalewa mnie fala ciepła. Właśnie w tej chwili posłałam mu moje zabójcze spojrzenie.
-To jak?- jego kąciki ust powoliw spinały się ku górze.
-Za godzinie przy szafkach
*
Po Angielskim ruszyłam w stronę korytarzu, gdzie miałam się spotkać z Lucasem. Nie śpieszyłam się zbytnio, miałam cichą nadzieje, że niebieskooki nie będzie na mnie czekał i pójdzie do domu. Jak zwykle, myliłam się.
-spóźnienie, siedem minut i piętnaście sekund- oznajmił melodyjnie. Kto by pomyślał, że Pan Luke (gorszy) bipolarny dupek Hemmings jest tak dokładny.
-Miejmy już to z głowy- prychnęłam leniwie i pognałam w stronę toalet. Na szczęście cała ta wycieczka po szkole szła bardzo szybko.
-Tu jest Matematyka, ale to już chyba wiesz, dalej Biologia, Chemia, a tu odbywa się Edukacja seksualna- wymieniałam po kolei wskazując na drzwi
-Edukacja Seksualna, naprawdę? Chyba każdy wie jak założyć kondoma- wyjaśnił
-Udam, że tego nie słyszałam, teraz boiska i w końcu się od ciebie uwolnie!- odparłam podekscytowana spędzeniem wolnego czasu w samotności.
-Nie tak prędko, za pokazanie mi tej twojej szkoły wygrałaś popołudnie z Luk’iem Hemingsem! Cieszysz się ?
-Nie, dzięki.
-Cóż za entuzjazm. Przynajmniej odwiozę Cie do domu. To grzech puścić dziewczyne na ulice w Sydney tak późnym wieczorem .
-Jest 15:00- zauważyłam lekko zażenowana. Hemmings wzruszył radosnie ramionami. UGH.
-Nie marudź i  pokaż w końcu te sportowe bajery.
Westchnęłam przegrana i pędem ruszyłam w kierunku ‘ sportowych bajerów”, jak to pięknie nazwał Hemmings. Chłopak bez żadnego wysiłku dotrzymywał mi kroku. Czy to nie jest dziwne? Nie chodzi mi o jego nogi, które szczerze mówiąc są zgrabniejsze od moich, ale chęć spędzania czasu ze mną, gdy ja w ogóle tego nie chce. Nie pasuje tu, a on to dobrze wie, mimo tego zawraca mi tyłek.  Może chce się mną pobawić? Mam głupie wrażenie, że wie o mnie wszystko, w niedobrym znaczeniu, a ja o chłopaku, który dosłownie powala na kolana zupełnie nic. Czy ja się przyznalam, że podoba mi się Luke? Czas odbić piłeczke
-Czemu wróciłeś?- wypaliam unosząc głowe, szukając błękitnych  oczu chłopaka, ale Luke za wszelką cene unikał kontaktu wzrokowego ze mną, pierwszy raz od naszego spotkania. Calum przyznał, że Lucas musiał wyjechać z miasta i kontakt przyjaciół się urwał. Zawsze coś wiem.
Chłopak nie odpowiedział tylko przyśpieszył kroku i szedł prosto w stronę boiska jakby przez lata szedł tym korytarzem na w-f.
Ja nie dając za wygraną zasypywałam go pytaniami. Chłopak pocierał swoję ręce o czarne jeansy z dziurami na kolanach.
-Czemu zmieniłeś swoje nastawienie do mnie?
-Dlaczego ciągle powtarzasz jaki to jesteś zly?
Gdy dotarlismy na świeże powietrze, uderzył w moja strone lekki powiew wiatru, w którym się zakochałam. Byłam nie wkurzona lecz wściekła brakiem odpowiedzi ze strony chłopaka.
-Czy masz zamiar mi odpowiedzieć?!- warknęłam stojac na przeciwko chłopaka
Chłopak uniósł brwi zdźiwiony i zdezorientowany
-W swoim czasie,  teraz chodź. Zawioze Cie do domu.- Luke teraz nie był zdezorientoany, ani zdźiwiony. Był wkurzony, nawet bardziej, niż ja. Chłopak chwycił mnie za ramię i kierował w strone parkingu, gdzie zaprakował swoje auto. Luke chwycił odrobine za mocno przez co pisnełam bezwdzięcznie.
Deja vu jak widać nie chce mi dzisiaj odpuścić.
Na parkingu stało, wygladające jak nowe BMW. Skad nastolatek miałby tyle pieniędzy, aby kupic taki samochód.  No dobra, nic nie wiem o samochodach i z trudem domyslilam sie, że jest to ta marka, a nie inna.Do Luke’a nie pasuje przypinka bogaty, chociaz czemu nie. Cala droge od boiska aż do parkingu siedziałam cicho, nie chciałam go wkurzać jeszcze bardziej. Nie wiem jaki on jest, przeciez go nie znam.
Chłopak otworzył i drzwi swojego pojazdu i gestem ręki zaprosił mnie do środka.
-Fajne auto.
-Bo moje- uśmiechnął się zadowolny, ze zmiany tematu.
-zdecydowanie bipolarny- szepnęłam, żeby kierowca nie usłyszał obelgi.
-wścibska i irytujaca- szepnął, ale zedecydowanie za głośno, aby nie usłyszeć.
Ałć.
-Ja-wścibska?- uniosłam brew i odwróciłam się w strone Lucasa- To ty kazałes mi wracac do Londynu I wręcz zakazałes mi kontaku z Calumem!

W mojej głowie to o niebo lepiej zabrzmiało.
-No, okey. Też jestem wścibski, ale ty za to jesteś najbardziej irytujaca osoba jaką znam.
-Ty chyba dawno w mordę nie dostałes!- wydusiłam, chciałam zabrzmiec groźnie, ale wyszło wręcz przeciwnie. Luke wybuchnął smiechem, po chwili dołaczyłam do niego. Musze przyznac ja bijąca Luke’a to calkiem zabawny widok.
Resztę drogi nie dłuzyła się zbytnio, te kilkanaście minut wykorzystaliśmy na smianiu się z jakże żalosnych dowcipów nas obojga.
-Wejdziesz?
-Miałem zapytać ciebie o to samo!

Luke rozgladał się na wszystkie strony salonu podziwiajac gust mojej kuzynki.

-Kawa?- spytałam wchodząc do kuchnji
-O nie, nie nie.-Podszedł do mnie jak popazony- Ja zrobię kawe, muszę się odwdzięczyć za to, ze...

W mgnieniu oka chłopak znajdował się w kuchni mamroczac coś o kawach.
-Ale ty nie wiesz gdzie..- weszłam do kuchynic znudzona
-Dam radę, a ty idz już z stąd, tylko mi przeszkadzasz. Już. Już.- ponaglał mnie Hemmings
-Ale..
idź!- przerwał po raz kolejny.

Siedząc na skórzanej kanapie usłyszałam dźwiek telefonu, nie mojego, lecz Luk’e.  Zawolam chłopaka dwa ray, ale chłopak zdaje sie nie usłyszał. Podeszlam do złotego iphon’e naciskając na zieloną słuchawkę.
-Halo, dozwoniłes się do Luke’a Hemmings’a, proszę chwilę poczekać.- trzymałam telefon przy uchu idąc w kierunku kuchni.
-Przekaż mu Forbes, że dzwonił Irwin i jest z niego niezmiernie dumny.

SHATTEREDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz