Rozdział 6

366 17 2
                                    

Czy tylko ja uwielbiam zieleń, robaki,  krzaki, spanie pod gołym niebem? Czujecie ten sarkazm? Drugi raz w tym roku moja kochana szkoła wymyśliła sobie biwak na jakimś zadupiu 'aby lepiej poznać i zrozumieć łono natury' , czy coś pod ten deseń. Za pierwszym razem symulowalam angine, do teraz dziękuję Spenc, za to, że mnie kryła. Tym razem mój kumpel z ławki, tak zgadza się Calum, wręcz mnie zmusił na biwak. Chlopak mial nie kończącą się listę argumentów, których nie udalo się przebić. Czeka mnie wspaniały weekend z glupim i glupszym, i nie zapominając reszty klasy maturalnej ,  która szczerze mnie wcale nie obchodziła i zapewne z wzajemnością.
Wyruszamy w piątek po południu i jak na ironię,nauczyciel kazal nam sie podzielic na grupy, zgadnijcie z kim spedze najgorszy weekend mojego życia? Jak na złość, z Lukiem i Calumem. Jak to możliwe, że szkoła na to pozwala? Ten biwak to cos w rodzaju kolejnej lekcji edukacji seksualnej?Żeby bylo ciekawiej przekonałam, wręcz na kolanach Sofie, aby do nas dołączyła. Od przybycia Hemmings'a do naszej szkoły, ja i rudowlosa przybliżylysmy sie do siebie, okey nie nazwałbym tego przyjaźnią, ale zawsze coś. Może chce się zbliżyć do blondyna?

15:30. W tej chwili czekam przed autobusem z kilkoma uczniami na nauczycieli i resztę maturzystów.Ubralam sie adekwatnie do pogody, czyli zwykłe szorty i biała  koszulka z beznadziejnym cytatem. Co chwila, zerkam na zegarek, coraz bardziej się niecierpliwac. No hello 15:30 to 15:30, a nie 15:35. O, nie! Brzmie żałośnie. Co ta Australia ze mną robi? Co ja bym dała, żeby siedzieć w tej chwili w malej knajpce w pochmurnym i deszczowym Londynie? Za siedzienie ze starymi znajomymi do nocy, z którymi kontakt mi się urwał. Pomarzyć można. Możecie pomyśleć, że jestem dziwna, ale ja uwielbiam deszcz i calkowicie zachmurzone niebo, to mnie w jakis sposób uspokaja, sama nie wiem. A bezchmurne niebo, temperatura powyżej 30 stopni, wręcz przeciwnie.Nie zapominajmy o tym ciężkim powietrzu, którego nie znoszę! Może jak byłam dzieckiem Australia wydawala mi sie rajem na ziemi , ale nie z powodu klimatu, tylko z rodziny, którą kochalam nad życie.
-Witam Londyn!- przywitał mnie Calum z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Chlopak mial na sobie czarne rurki i koszulke z logo jakiegoś zespolu rockowego.
Za brunetem stał Luke, który głęboko nad czymś rozmyslal. Chlopak mial na sobie, nie zgadniecie, czarne rurki i czerwoną koszulę. Czy ja ich kiedyś zobaczę w dresach , ewentualnie w jeansach?! Ten natomiast skinął głową na przywitanie.
-Och nie, jednak jedziecie.- odparłam lakonicznie.
-Och jak widać- wypowiedz bruneta byla przesiaknieta sarkazmem-a gdzie ta twoja ruda cnotka?
Chłopak zaczal rozglądać sie po terenie i drapac po brodzie. Luke natomiast parsknąl śmiechem i chyba pierwszy raz w tym dniu jego niebieskie tęczówki spotkały sie z moimi. Przewróciłam  oczami i pokrecilam głową z dezaprobatą.
-  Ha-ha, przekomiczne
Jeszcze kilka minut przekomarzalam sie z chlopakami. Czułam między nimi jakiś dystans i napięcie, ale postanowilam chociaż raz nie wyjsc na wscibską.
-*-
-Okey, wyznaczylem wam już miejsca, gdzie macie rozbijać swoje namioty i.. na litość boską Calum nie strasz tych drzew!- Nauczyciel od wf , którego nazwiska zapomnialam odparl kręcąc głową  w strone mojej męskiej  psiapsuly.
Uczniowie wybuchli perlistym śmiechem, ja natomiast tylko przekrecilam oczami i wzielam sie za instrukcje od skladania namiotu. Fakt, nigdy tego nie robilam, jezdzilismy kiedys  kilka razy z rodziną na kilkudniowe wycieczki poznawajac uroki Australii , ale to bylo wieki temu..
Gdy przeczytałam dwa pierwsze slowa, które widziały na instrukcji, która przypominala sporych rozmiarów lekturę zmarszczylam czoło. To jest po chinsku! Świetnie bedziemy spać dosłownie pod gołym niebem, nienawidzę natury.
Reszta naszej czteroosobowej grupy zauważyła moje zaklopotanie i irytacje, zaczęli chichotac w niebo glosy, aż kilka osob, którzy również rozkladaly swoje 'worki do spania' zaciekawiła dana sytuacja.
-Co was tak bawi?
Unioslam brew i podparlam ręce w talii.
-Och skarbie, tu kazdy potrafi rozłożyć namiot bez zbędnych instrukcji. Co ta Europa z tobą zrobiła.
Pokrecil głową, a osatnie zdanie powiedzial jakby do siebie.
Ja opadlam na ziemię, usadawiajac sie po turecku i pilnie przygladalam sie pozostalej trojce.
Zauważyłam, że Sofia dobrze sie czuła w towarzystwie tych idiotow, czesto słyszałam jej śmiech wywołany niezrozumialymi dla nikogo żartów Caluma. W kazdym razie bylo widać, że Luke byl tutaj tak jakby za karę.
-Skończyliśmy!-krzyknęła do mnie podskakujac Sofia.
-Brawo dzieci, brawo - wycedzialam lakonicznie powstajac z gleby. Lekko otrzepalam tylek z piachu i wolnym krokiem ruszylam do namiotu. Namiot ma dwie komory, wiec nie będę musiala dzielić z Hoodem i Hemmingsem.. sama nie wiem czego. Chwała Bogu.
-To co teraz? Mamy policzyć drzewa, czy może iść na jakieś polowanie?-spytalam sarkastycznie.
- robią jakieś szukanie skarbów czy coś, mamy latac po lesie i szukać jakis tam pierdol, kto pierwszy znajdzie rzeczy z listy, ma .. w zasadzie to nic.
Luke podrapal się po karku wyjaśniając.
-mam plan życia-oznajmil melodyjnie brunet. Kazdy z nas uniosl brwi czekajac na rozwinięcie wypowiedzi.- dzielimy nasz Calum team na dwa i jak jakas dwójka cos znajdzie dajemy sobie znać smsem, KPW?
-Calum team?-unioslam brwi.
-No to co Ave ,ruszamy-chlopak posłał mi najbardziej sztuczny usmiech jakikolwiek widziałam
O, nie.
- Myslalam, ze dzielimy sie na chlopaki i dziewczyny-wytlumaczylam nadal w bezruchu.
-Źle.myslalas- blondyn wzruszyl ramionami i szedl dalej.
-*-
-Chodzimy po tym lesie jakies trzy godziny.-odparlam bez żadnych emocji- Ej widziales tamto drzewo? Bo ja juz je z jakieś 47 razy. Nie widzisz tego? Chodzimy w kółko!
-Czy moglabys sie zakmnąć?!
- Czy mógłbyś sie przyznać do błędu pieprzona nawigacjo?
-Kurwa.Czy, ktos ci mowil, że jesteś przemadrzala i irytująca?!
-Czy ktos ci mowil , że masz słabą orientację w terenie i jestes najbardziej wkurzajacym  człowiekiem na świecie, a nawet i wszechświecie?!
-Tak, ty! Mowisz mi to co 8 sekund!
-Ugh, koniec tego, dzwon do Caluma!
-Tss, sama do niego zadzwoń.
-Ja byłam na tyle głupia, że zostawiłam telefon w namiocie!
Luke wreszcie wyciągnął swojego iphone'a
-Za dużo czasu spedzasz z Hoodem-stwierdzil nie raczac mnie spojrzeniem-w.lesie.nie.ma.zasiegu.
-O,nie. Umrzemy tu.  I jeszcze moje ostatnie godziny musze spedzac z panem wieczna porazka.
-Nie dramatyzuj Avalanna na tyle glupia by mi ufac Forbes.
Ugh. Koniec. Nie będę sie juz z nim kłócić. Ja będę tą mądrzejszą.
Westchnelam i usadowilam się na pieniu drzewa, w sensie mam nadzieję, że to drzewo.
Hemmings powtórzył moje czynności i przerwał kilkadziesiąt sekund ciszy.
-Skarbie?
-Co?- spytalam zirytowana do reszty.
- Zgubillismy się.
- Dziękujemy KAPITANIE OCZYWISTOŚĆ, bez pana byśmy nie wylądowali!-wypowedzialam ironicznie i ruszylam przed siebie.
Luke zaczął chochotac jak pięcioletnie dziecko dosłownie rzucając się na ziemię, po sekundzie powtorowalam chłopakowi.
-Jesteśmy żalosni, wiesz?-westchnął blondyn nadal się śmiejac. Pokiwalam głową w odpowiedzi i zaczelam się rozglądać bo lesie.
-Luke?
-CO? COŚ. WIDZIAŁAŚ? WSZYSTKO W PORZĄDKU?-zaczął nerwowo sie przyblizac.
-Co?Nie, spojrz tam.- wskazalam palcem.-jestesmy idiotami.
Chlopak walnął sie z otwartej dloni w czoło i kręcił głową z niedowierzaniem.
-*-
-O znalazly się nasze zguby-Sofia rzuciła sie mi na szyję od razu jak weszliśmy do namiotu.
-tak ogólnie mamy pierwsze miejsce!-wydukal dumnie Calum
-E, co?- razem z Lukiem nie ukrywalismy naszego zdziwienia.
-Od końca.. -szkrzywila sie rudowlosa poprawiajac się na spiworze.-My też nic nie znalezlismy.
-*-
Na dworze znajdowało się ognisko, na którym w tej chwili się znajdowalismy jak i reszta uczniow. Siedzialam pomiędzy Lucasem a Calumem, ten pierwszy byl skupiony na plomieniach, a Calum nerwowo bawil sie palcami. Z jego miny moglam wywnioskowac , że cos go gryzie, wiec postanowilam go odciągnąć  od tego.
-Opowiedz mi o twoim przyjacielu- spojrzal się pytająco- Ashtonie.
Usmiechnelam się zachęcająco.
Poczułam na sobie wzrok Luke'a, który teraz  wierci mi dziurę w głowie. Natomiast Calum nie ukrywał zdzwienia i przerażenia? Sama nie wiem.
- o-on t-to-zaczął się jakąś i patrzeć przed siebie.- t-tak właściwie skad o nim wiesz?
-Luke mi powiedział.-odpowiedziałam beztrosko
- On nie jest najlepszym towarzystwem, nie polubilabys go..
-Doprawdy?-unioslam brew i spojrzałam na blondyna za mną.
Chłopak spojrzał na Hooda triumfalnym uśmiechem,za to ten zmarszczyl brwi.
-W zasadzie, on jest calkiem okey, będziesz miala go okazje poznać za kilka dni, pokochasz go laska!-pisnal udając dziewczynę, co mu idealnie wyszło, nie odwracajac wzroku od Hemmingsa.

SHATTEREDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz