ROZDZIAŁ CZWARTY

1.1K 94 92
                                    

Przez ostatnie dwa dni nastukałam tyle tekstu, że aż mnie boli nadgarstek 😤 (może być to także skutek postępującego reumatyzmu, co w moim, bądź co bądź, zaawansowanym wieku nie jest niczym niezwykłym)

Osobne podziękowania składam jak zawsze na ręce mojej lepszej połowy – za podsunięcie mi inspiracji piosenkowej (że też nie wpadłam na to sama!). Wyszło chyba całkiem zabawnie (a przynajmniej taką mam nadzieję 😬)























Następnego ranka Cowell wezwał Louisa do swojego biura.

Był już tam Harry. Stał przy gospodarzu, sącząc powoli szampana.

– Silver, kochanie. – powiedział Simon. – To jest Louis. Mój nowy człowiek. Zawiezie cię do miasta. –Harry zmierzył Louisa wyniosłym spojrzeniem i obojętnie skinął głową. – A to dla ciebie. – Simon wręczył mu złotą kartę kredytową. – Kup sobie, co tylko zechcesz. Do zobaczenia. – Pochylił się, by pocałować go ostrożnie, Harry jednak przyciągnął go z całej siły.

Louis zagryzł wargi i wyjrzał przez okno.

– Hej! – zaprotestował Simon po dłuższej chwili. – Chyba częściej będę wysyłał cię na zakupy.

– Chciałem tyko okazać moją wdzięczność. – odparł Harry słodkim tonem i ruszył ku drzwiom. – Pa, kochanie. Myśl o mnie.

Louis podążał za nim z nieruchomą twarzą. Gdy znaleźli się w samochodzie, Styles spojrzał na niego z rozbawieniem. Lecz gdy przyjrzał mu się uważniej, uśmiech prędko zniknął z jego twarzy. Louis energicznie kręcił głową. Miał poważną minę.

– Co...? – Harry umilkł, gdy Tomlinson położył palec na jego ustach i wsunął rękę pod deskę rozdzielczą. Po chwili na jego otwartej dłoni pojawił się mały, okrągły przedmiot. Podsłuch! Najwidoczniej Simon nie ufał nikomu.

– Dokąd jedziemy, proszę pana? – Louis włączył silnik.

– Mam przymiarkę nowego stroju do dzisiejszego programu. – odparł Harry możliwie obojętnym tonem i podał mu adres pracowni.

Podróż minęła im w ciszy, przerywanej jedynie stłumionym przez zamknięte szyby szumem wielkomiejskiego ruchu.

– Czy mam zaczekać w samochodzie, proszę pana? – spytał Louis, gdy dojechali na miejsce.

– Ależ skąd. – odrzekł Harry wyniośle, zbierając się do wyjścia. – Będziesz nosił torby.

Wysiedli z auta niemal jednocześnie. Tomlinson trzasnął drzwiczkami odrobinę za mocno i ruszył za Harrym. Gdy odeszli na bezpieczną odległość, szepnął z wściekłością:

– Uwielbiasz to, prawda?

– Tak mało mam w życiu przyjemności. – Harry uśmiechnął się pod nosem.

– A co ty właściwie robisz w tym „programie"?

– Jestem gwiazdą. Simon przerobił dla mnie cały spektakl.

– Proszę, proszę.

– Przemyśl to dokładnie. – Styles nie dał się sprowokować. – Simon uważa, że jestem jego największym odkryciem. Poza tym, wierz lub nie, śpiewam naprawdę nieźle. W takim miejscu nie muszę być wybitnym wokalistą.

Harry zniknął w przymierzalni, a Louis wystawiony został na ciężką próbę długiego oczekiwania. Wreszcie brunet wyszedł i stanął przed wielkimi lustrami. Louis zastygł w miejscu jak wmurowany. Suknia, którą miał na sobie Harry, przylegała do jego ciała jak druga skóra i lśniła jak prawdziwe srebro. Przy każdym poruszeniu mieniła się cudownie tysiącami naszytych kryształków. Najbardziej jednak rozwścieczyły Louisa sięgające niemal do pasa dekolty z przodu i z tyłu... Jakby tego było mało, suknia miała jeszcze z boku głębokie rozcięcie, sięgające aż do biodra.

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz