ROZDZIAŁ ÓSMY

1K 75 80
                                    

Policzyłam dziś wszystkie rozdziały i wyszło mi 12, czyli można powiedzieć, że pomału zbliżamy się do końca 😇

Większość tekstu mam już napisane, zatem spodziewajcie się niespodziewanego 👀



























Powrót Harry'ego był prawdziwym tryumfem. Simon dosłownie zasypał jego garderobę białymi różami, obdarował go także kosztownymi podarkami. Widok siniaka na twarzy Stylesa był dla niego prawdziwym wstrząsem. Zachowywał się tak, jakby osobiście był za niego odpowiedzialny. Bezustannie powtarzał, że nigdy nie przebaczy sobie tego, co uczynił.

Pozycja Harry'ego nigdy przedtem nie była tak silna. Wszyscy w klubie wiedzieli o ich kłótni, dlatego też sądzili, że to już definitywny koniec kariery Silver. Gdy jednak okazało się, że Cowell jest wobec niego jeszcze bardziej służalczy i nadskakujący niż przedtem, nawet Brian zaczął okazywać mu szacunek. Tylko Louis nie wykazywał żadnych uczuć. Po prostu trzymał się od niego z daleka.

W pierwszym momencie Harry był bardzo nieszczęśliwy i zwyczajnie zły. Uniósł się jednak honorem. Wcześniej czy później i tak dowiem się, co go ugryzło, pomyślał. Tymczasem nie dam mu satysfakcji i nie pokażę po sobie, jak bardzo czuje się dotknięty.

Tydzień po jego powrocie do klubu Louis, jak zwykle, odwoził go do domu. Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani razu. Dopiero wówczas, gdy zatrzymali się przed domem, Harry nakazał mu gestem, by wyszedł z auta i ruszył za nim.

– Mam dla ciebie ważną informację. – powiedział, gdy stanęli przed jego drzwiami. – Simon pod koniec tygodnia organizuje wielkie przyjęcie. Chce poprawić stosunki z niejakim Roxem Leverhamem i Danem Sedgewickiem. Pamiętasz ich?

– To ci, których kiedyś zostawił, żeby być z tobą, tak?

– Tak. Ale tu chodzi nie tylko o nich. Oba jego telefony dzwonią bez przerwy. Mnóstwo ludzi potwierdza przyjęcie zaproszeń. Część z tych rozmów udało mi się podsłuchać, gdy akurat byłem w biurze. To nie będzie zwyczajne przyjęcie, tylko coś w rodzaju konferencji przestępców. Wszystko jest już prawie gotowe. Jestem niemal pewny, że to nie Simon będzie tam najważniejszą osobą. Co prawda starannie to ukrywa, ale dziś rozmawiał z kimś, do kogo mówił „proszę pana". Niemal rozpływał się z wdzięczności, że ów „pan" przyjął jego zaproszenie.

– Jak myślisz, kto to może być?

– Nie mam pojęcia. Ale na pewno przyjedzie w czasie weekendu.

– Tak, to zaczyna mieć sens. – Louis złapał się za podbródek w geście zamyślenia. – Lucky to spryciarz i ważniak, ale jest raczej ograniczony.

– To prawda. – zgodził się Harry. – Nie dałby rady poprowadzić wszystkich swoich spraw bez pomocy wpływowych osób. Za to lubi błyszczeć, być widoczny, więc stanowi idealny parawan dla kogoś znacznie bardziej wpływowego. Tak czy inaczej jeszcze przed końcem tygodnia dowiemy się, kim jest ten ważniak, do którego dzwonił.

– Ty też tam będziesz?

– Mam być kimś w rodzaju gospodyni tej imprezy. Lucky znalazł już kogoś na zastępstwo do klubu na te dni. Jadę do jego posiadłości w piątek rano. Ty przyjedziesz później, z nim i kilkoma najważniejszymi gośćmi. Wiesz, Simon pożyczy mi na ten czas swojego ulubionego rollsa. – westchnął. – Myślę, że dla tych samochodów mógłbym nawet wyjść za niego.

– Nie chcę nic mówić. – Louis uśmiechnął się łagodnie. – Ale kiedyś wspomniałeś, że ja też mam niezły samochód.

Harry odwzajemnił uśmiech, uznając go za dobry znak.

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz