ROZDZIAŁ DRUGI

1.2K 107 100
                                    

Dajcie proszę znać, czy dostajecie powiadomienia, bo jakoś tu pusto 👀















– Aresztowany?! Co to znaczy aresztowany?!

– Doskonale pan wie, co to znaczy, panie Malik. Na pewno nie po raz pierwszy trafia pan za kratki. – Louis pozwolił mu wstać, lecz nadal mocno ściskał jego nadgarstki. – Aresztuję pana za utrudnianie pracy policjantowi na służbie, próbę szantażu i za wszystko, co mi jeszcze przyjdzie do głowy, kiedy będę się ubierał. Ma pan prawo zachować milczenie. Wszystko, co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu

Ponura prawda powoli torowała sobie drogę do świadomości Harry'ego.

– Ty jesteś policjantem? – spytał w osłupieniu.

– Daj spokój, nie udawaj niewiniątka. Możesz już darować sobie to przedstawienie. Ściągnąłeś mnie tutaj, obiecując niezwykle ważne informacje, a potem podjąłeś próbę szantażu.

– Nie ciebie zamierzałam szantażować. – wybąkał Harry. – Lecz Jeffreya Azoffa.

– Kim jest, u diabła, ten Jeffrey Azoff?

– To przecież ty, czyż nie?

– Już powiedziałem ci, kim jestem, a moi kumple z komisariatu potwierdzą to z radością. Będziesz miał w celi wystarczająco dużo czasu, by przekonać samego siebie, że to prawda. – odrzekł Louis z uśmiechem.

Prawda? Oczywiście! To przecież jasne, że ten stanowczy facet nie mógł być żałosnym gnojkiem, którego tropił Harry. Styles czuł to instynktownie od samego początku. Nie zaufał jednak swemu instynktowi. A teraz... nie dość, że zawalił prowadzoną sprawę, to jeszcze dał się aresztować. Niech to szlag!

– Czy byłbyś łaskaw mnie puścić? Chciałbym się ubrać. – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Co za skromność. – ironizował Louis. – Nie mogę powiedzieć, byś był równie skromny, gdy zapraszałeś mnie tutaj... na to wielce interesujące spotkanie.

Puścił go jednak i sam także zaczął się ubierać. Wciąż jednak uważał, by stać między Harrym a drzwiami.

Harry z wściekłością zbierał porozrzucane fragmenty ubrania. Nagle zaczęło mu przeszkadzać, że koszula prześwitywała, a spodnie były aż tak obcisłe.

– Czemu nazwałeś mnie „panem Malikiem"? – spytał po chwili. Louis roześmiał się głośno.

– No nie, znowu zaczynasz.

– Niczego nie zaczynam. Nie znam żadnego Malika. Nazywam się Harry Styles. Niegdyś sierżant Styles. Odszedłem z policji, żeby zostać prywatnym detektywem. Właśnie prowadzę sprawę. A ty kim jesteś?

– No dobrze. Grajmy do końca. Ja jestem inspektor Louis Tomlinson, a ty jesteś Zayn Malik. Udawanie policjanta to nawet niegłupi pomysł, ale...

– Dziesiątki ludzi z policji powiedzą ci, kim jestem. – Harry przerwał mu ze złością. – Począwszy od komisarza Cordena.

– Corden? – bąknął Louis, wyraźnie zaskoczony. – Teraz przypominam sobie, że Corden rzeczywiście wspomniał kiedyś, że służy u niego jakiś Styles. Nazywał go kompletnym wariatem.

– To właśnie ja. – rzucił Harry bez wahania.

Louis zmrużył oczy i wpatrywał się w niego intensywnie.

– Byłem tutaj umówiony z Zaynem Malikiem. Miał przekazać mi informacje, dzięki którym mógłbym przyszpilić pewnego niebezpiecznego typa. Wiedziałem tylko, że to brunet... tak jak ty. Naprawdę sądzisz, że uwierzę, iż nie jesteś Zaynem Malikiem?

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz