ROZDZIAŁ JEDENASTY

1.5K 125 134
                                    

No i stało się... dotarliśmy do końca 🎉

Miało być zabawnie i chyba było 👀

Dziękuję wszystkim, którzy czytali, dziękuję za gwiazdki i komentarze. Mam nadzieję, że niedługo powrócę z kolejnym tekstem, tak więc zaglądajcie na mój profil, na wypadek gdyby Wattpad jednak nie oddał powiadomień 😬

Do zobaczenia wkrótce!






































Simon nie powiedział mu, dokąd jadą, a Harry nie zdradził, że wie wszystko o dostawie. Była noc. Brian prowadził samochód, a Simon zdawał się być pogrążony w myślach. Od czasu do czasu bębnił nerwowo palcami po szybie. Harry próbował go zagadywać, lecz bez skutku.

Kluczyli jakimiś wąskimi, podejrzanymi uliczkami, aż wreszcie samochód zatrzymał się. Gdy wyszli z auta, Harry poczuł na twarzy nieprzyjemny, zimny powiew. Byli nad rzeką. Tuż przed nimi stał przycumowany duży statek. Wymalowane na burcie litery układały się w napis „Atena".

– To jest restauracja, złotko. – rzekł Simon, widząc skonsternowaną minę Harry'ego. – Teraz, rzecz jasna, jest już zamknięta, ale otworzą ją dla nas.

Podał Stylesowi ramię i wprowadził go na pokład. Wysokie obcasy stukały głośno z każdym krokiem stawianym na metalowych schodkach. Kiedy opuszczali posiadłość, Harry zamierzał ubrać się wygodnie, żeby mieć swobodę ruchów, lecz Simon bardzo nalegał na wieczorową kreację.

Rzeka szumiała leniwie tuż pod nimi, tocząc swe wody w ciemnościach. Harry starał się ukryć fakt, że się rozgląda. Nie był zbyt dobrze zaznajomiony z tą częścią miasta, zdołał jednak dostrzec, że statek został zacumowany w strategicznym miejscu, tak, by można było bez trudu dopłynąć do niego z otwartych wód. „Atena" spokojnie czekała na dostawę.

– Coś cię niepokoi? – spytał Lucky, przyglądając się mu uważnie.

– Nie, ani trochę. – roześmiał się Harry. W rzeczywistości zastanawiał się, gdzie jest Louis. On i inni policjanci powinni przecież być gdzieś w pobliżu, gotowi do akcji.

Simon poprowadził go do stolika, starannie nakrytego dla dwóch osób. Szampan chłodził się w ozdobnym naczyniu do lodu, a wysokie, kryształowe kieliszki lśniły na śnieżnobiałym obrusie. Simon napełnił je wprawnym ruchem i podał Harry'emu jeden z nich.

Uśmiechał się przy tym, lecz był to uśmiech podszyty czymś dziwnym, niebezpiecznym, uśmiech, od którego przebiegały po plecach ciarki.

– Pij, kochanie. – powiedział. – Nasze pożegnanie warte jest uczczenia.

– A czy my się żegnamy, Lucky? – Harry za wszelką cenę starał się, by jego głos brzmiał naturalnie.

– Ależ tak. Będzie to, niestety, pożegnanie. Ostateczne. – Simon obracał kieliszek w palcach, wpatrzony w migotliwe szkło. – Lecz zanim odejdziesz, powiedz mi, kim naprawdę jesteś?

– Przecież wiesz.– odparł Harry zalotnie. – Jestem Silver. Twoją dziewczyną.

– Powinienem był bardziej uważać. Jak dotąd niewielu ludzi próbowało oszukać Lucky'ego Cowella. Niestety, ani jeden z nich nie opowie ci o tym. – podniósł wzrok. Spojrzenie miał stalowe. – Wszyscy już nie żyją.

– Lucky, kochanie. – Harry brnął dalej. – Jesteś na mnie zły? Nie rozumiem ani słowa z tego, co do mnie mówisz.

Cowell przyglądał mu się z ponurą miną.

– Myślę, że doskonale wszystko rozumiesz. Jesteś policjantem. Szpiegowałeś mnie. Razem ze swoim przyjacielem, Louisem. Tak, tak, o nim też wiem. Zayn powiedział mi wszystko.

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz