ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

965 80 106
                                    


Już prawie skończyłam pisać całość.

Będzie jednak jedenaście rozdziałów zamiast dwunastu, za co przepraszam – źle policzyłam xD

Wielki finał już w ten weekend!















Harry obudził się o wschodzie słońca. Jęknął cicho, mrużąc oczy i przeciągając się lekko. Czoło zapulsowało przenikliwym bólem; najwidoczniej sen nie przyniósł upragnionego ukojenia. Styles zwlókł się z kanapy, prostując zesztywniałe kości i przeklinając pod nosem. Wyjrzał przez okno. Miejsce, w którym wczorajszej nocy dostrzegł tajemniczy cień, było puste.

Spojrzał na śpiącego Simona i skrzywił się z niesmakiem. Cowell leżał w poprzek łóżka, z opuchniętymi, zaślinionymi wargami. Chrapał; w całym pomieszczeniu unosił się duszny zapach przetrawionego alkoholu.

Harry poszedł do swojego pokoju. Postanowił, że zamiast po prostu wziąć prysznic uda się do basenu; może to pomoże mu się wziąć w garść. Zebrał zatem przybory kąpielowe i zszedł do podziemia, gdzie znajdował się kryty basen. Cały dom wciąż był pogrążony we śnie, dzięki czemu Harry mógł rozkoszować się samotnością. Woda była przyjemnie chłodna. Harry pokonywał kolejne długości basenu, czując narastające miłe zmęczenie. Gdy wykonał kolejny nawrót, zobaczył na przeciwnym brzegu sylwetkę mężczyzny. Louis! Czekał na niego z ponurą miną.

Powolnymi ruchami ramion brunet zmniejszał dzielący ich dystans. Tomlinson nie odrywał od niego oczu. Czekał. Gdy Harry był już całkiem blisko, Louis skinął na niego, by wyszedł z wody. Nie uśmiechał się.

– Dzień dobry. – powiedział Harry z udawaną wesołością, nadal pozostając w basenie.

– Muszę z tobą pomówić. – odrzekł Louis twardo.

– Porozmawiamy, gdy skończę pływać. – oznajmił Styles, wzruszając ramionami. Odepchnął się od brzegu basenu i popłynął przed siebie. Widział bolesny grymas na twarzy Louisa, lecz nie zamierzał się zatrzymywać. Niech cierpi!

Odbił się od ściany basenu i znowu popłynął w jego kierunku. W tym czasie Louis zdążył zrzucić ubranie i wejść na trampolinę. Stał na desce z chmurną miną i nie poruszał się. Harry pomachał mu ręką, ale nie zareagował. Zanurkował. Wysoko nad sobą widział falujące, rozchwiane krawędzie basenu i odległą, rozedrganą sylwetkę Louisa. Nagle światło przygasło na moment. Chwilę potem otoczyła go chmura bąbelków. To Louis wskoczył do wody. Harry zrobił obrót, i, odbiwszy się od ściany basenu, uciekł mu, nie wynurzając się. Nim się zorientował, brunet był już daleko. Louis ruszył w pościg. Ścigali się przez chwilę, jakby chcieli sobie coś udowodnić.

W końcu Harry zrezygnował, zmęczony i zdezorientowany. Uniósł się na wodzie i rozłożył ramiona.

– Nie ma nic wspanialszego niż poranna kąpiel. – rzekł pozornie lekkim tonem.

– Tak, zwłaszcza po tak wyczerpującej nocy. – odrzekł Louis posępnie. – Mam nadzieję, że trud się opłacił. Przy śniadaniu powinieneś dostać przynajmniej brylantowy diadem.

Totally spies! [LARRY STYLINSON] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz