『Rozdział 6』

11 2 0
                                    

Właśnie jadłam śniadanie, moje ulubione nerkowce, kiedy nagle usłyszałam głośny huk.
- Świat się kończy!! - wykrzyczałam i czym prędzej popędziłam do pokoju schować się pod kołdrę. Tam mi przecież nic nie grozi, co nie? Pff jaki włamywacz wpadłby na to, że mogę się chować pod kołdrą??
No właśnie.
Żaden.

Leżałam tak, trzęsąc się ze strachu, kiedy usłyszałam kolejny huk. Tym razem jednak z lekka cichszy.
- Okej, bądź dzielna. Pójdźmy sprawdzić, co to jest!
Powoli poczłapałam do kuchni, gdzie, jak przypuszczam, znajduje się źródło owego dźwięku.
Podeszłam do okna, starając się zrobić jak najmniej hałasu.
Gdy wreszcie tam doszłam i się wychyliłam, moim oczom ukazał się...
DAZAI?!
CO ON TU ROBI?!?
- WYNOŚ SIĘ, SZCZYLU ZASRANY!!! - wykrzyczałam z całej siły.
Jemu najwidoczniej się to nie spodobało, gdyż zaczął w nadludzko szybkim tempie zbliżać się do mnie.
O nie.
Jestem w niebezpieczeństwie.
Mogę zginąć.
Zerwałam się na równe nogi i pogalopowałam z powrotem do pokoju.
Tym razem schowałam się w szafie na ubrania. Haha frajer na bank mnie nie znaj-
O NIE.
ON TU IDZIE!
Serce podskoczyło mi do gardła. Co jeśli naprawdę zginę?! Ja chcę jeszcze w swoim marnym życiu spotkać tego wiewió-
O niee.
Co to, to nie.
Muszę przestać o nim myśleć!
Coś za często pojawia się w moich myślach...
ALE ZARAZ, CHWILA.
JA TU ZDYCHAM, CZEMU O NIM MYŚLĘ?!!

Kroki stawały się coraz głośniejsze, a sekundę później słychać było już dźwięk otwieranych drzwi.
No to po mnie.
- Gdzieś ty się schowała, dziewucho. Gościa masz, specjalnie do ciebie przypłynąłem z mojej wyspy, a ty tak mnie traktujesz?! - zaniósł się teatralnym szlochem.
Odruchowo wyszłam z szafy.
NO I CO JA NAJLEPSZEGO ZROBIŁAM.
TERAZ WIE, ŻE TU JESTEM.
GŁUPIA, GŁUPIA, GŁUPIA, GŁU-
Ej.
Chwila, moment.
Czy on...
CZY ON MA NA SOBIE KAPELUSZ TEGO BEZDOMNEGO WIEWIÓRA?!
NIEDOWIARY!!!
- Skądś ty wytrzasnął to nakrycie głowy?? - spojrzałam na niego spode łba.
- Co? To? - wskazał na kapelutek. - Chuuya mój kochaniutki mi go dał. Chociaż bardziej mu go zakosiłem... Ale mi go dał!! A co, zazdrosna? - zaczął sugestywnie poruszać brwiami.

- pfff ja?? Zazdrosna o to COŚ??? - przewróciłam oczami. - coś cię chyba boli. A teraz gadaj po co przylazłeś. - zmierzyłam go chłodnym, pełnym miłości- ha tfu! nienawiści spojrzeniem.
- a no wiesz, siostrzyczko... Ostatnio widziałem u ciebie taką wykokszoną kosiarkę... Mogłabyś mi może ją pożyczyć...? Ładnie proszęę! - zrobił "słodkie oczka" (chociaż mi bardziej robiło się niedobrze na ich widok), po czym klęknął przede mną w błagalnej pozycji.
HAHA nie ma opcji, że oddam mu ot tak moją najcudowniejszą kosiarkę z wzorkiem hello kitty.
Chociaż...
Mam plan.
Uśmiechnęłam się podstępnie i oznajmiłam. - jasne. O ile w zamian dasz mi ten kapelusik.
Szczena mu opadła.
Cóż za piękny widok.
- a-ale... To prezent od Chuuyi...
- mh oczywiście, dobrze wiem, że to od niego zajumałeś jak nie patrzył, kradzieju. - prychnęłam. Czy on może kiedyś przestać zachowywać się jak dzieciak??
- masz mnie... - podał mi własność rudej peruki, jednak wcześniej nie mogło się obyć bez wzruszającej mowy pożegnalnej skierowanej do owego przedmiotu. Jak dobrze, że niedosłyszę, bo chyba bym padła, gdybym to usłyszała.

- a teraz buziaczki, trzymaj się! - i już go nie było.
Co za wrzód na tyłku, no naprawdę.
Ale najważniejsze teraz jest to...
ŻE MAM WRESZCIE TĄ SUPERDUPEREKSTRAKOKS CZAPĘ!!!
Gdyby tylko rudy był ze mną...
NIE.
NIGDY.
OHYDA.
BLE.
NAWET O NIM NIE WSPOMINAJ.
Nie chcę bezcześcić sobie nim myśli, po moim trupie.

Spojrzałam jeszcze raz na kapelusik mimowolnie się uśmiechając, po czym wcisnęłam go na dno szafy.
A co myśleliście??
Że założę to coś???
No chyba nie.

MOJA plaża | jakościowy fanfik z bsdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz