27

2.1K 77 59
                                    

✧Pierwsze „kocham Cię"✧

Osamu Dazai

Biegłaś po schodach, z trudem łapiąc oddech i mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy Ci z piersi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Biegłaś po schodach, z trudem łapiąc oddech i mając wrażenie, że serce zaraz wyskoczy Ci z piersi. Usilnie ignorowałaś przypływ rozpaczy w obawie, iż nie zdążysz wbiec na czas na najwyższe piętro.

Widziałaś go. Stał na samym skraju wieżowca, z zabandażowanymi rękami w długim, beżowym płaszczu. Zerwałaś się z miejsca, choć byłaś zmęczona po całym dniu pracy i z pragnieniem nawet niewielkiego odpoczynku, przeskakiwałaś co drugi stopień, by tylko nie wydarzyła się tragedia.

Dazai był w istocie rozsądny, ale nieobliczalny. Serce tłukło Ci się o żebra, gdy pomyślałaś, że mogłoby być za późno...

Jeszcze cztery... dwa... i... oślepiło Cię światło słońca nad horyzontem. Promyki bajkowo odbijały się od tafli, a Ty w innych okolicznościach uznałabyś to za piękne zjawisko. Obecnie ogniki na wodzie przypominały Ci światła z piekła, do którego zaraz miałaś zejść.

— Dazai... — wysapałaś, usilnie chcąc złapać oddech. — Co... Co to wszystko znaczy...? — odetchnęłaś, podnosząc wyczerpany wzrok na smukłą postać szatyna, która rozmazywała się przed Twoimi oczami.

— Czyż to nie piękny widok, [Imię] -chan? — usłyszałaś jego melodyjny głos, a spokój, z jakim wypowiedział te słowa, sprawił, że w gardle zacisnęły Ci się węzły.

— Osamu, proszę. — sapnęłaś, ostrożnie podchodząc bliżej, mając nadzieję, że mężczyźnie nie przyjdzie do głowy postąpić krok do przodu...

— Po co żyć, [Imię]-chan? — zapytał nagle, a to pytanie ubodło Cię jeszcze bardziej, zwłaszcza że... czułaś coś do bruneta. Czułaś coś do tego aroganckiego kretyna, który tak często pakował Cię w kłopoty. Dokładał Ci więcej pracy i zmartwień. Zaskakując samą siebie, nie mogłaś pozwolić mu ot, tak odejść.

— Ty przecież nie żyjesz, Dazai. — powiedziałaś z goryczą w głosie, a niedoszły samobójca obrócił głowę w Twoją stronę, patrząc na Ciebie ze zdziwieniem. — Ty tylko egzystujesz, próbując udać, że wszystko jest w porządku. To nie na tym polega życie, Osamu. — gdy mówiłaś, ciemnowłosy słuchał Cię z rosnącym zaskoczeniem. — A ja chce żyć. Nie tylko beznamiętnie istnieć. Chcę żyć. — z każdym słowem rósł w Tobie jeszcze większy ból. — Najlepiej z tobą, Dazai... — podniosłaś wzrok zaszklonych oczu na jego osobę. Wraz z ostatnim zdaniem spojrzał na Twą kruchą postać, bawiącą się ze stresu palcami i z lekkimi wypiekami na twarzy.

Odwrócił się, a Ty drgnęłaś z zaniepokojeniem, wiedząc, że wystarczył jeden niepoprawny ruch, by przyjaciel zrobił sobie krzywdę. Ten zaś wydawał się kompletnie nieporuszony ani wysokością, ani miejscem, w jakim się znajduje. Zrezygnowana przerwałaś chwilę milczenia, podwyższając własne tętno i powodując tajemniczy wyraz twarzy u bruneta.

OxygenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz