Rozdział 8

196 16 20
                                    

~ ♡︎ ~

POV'S KATHERINE

Znów miałam jakiś dziwny sen. Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Jak zwykle bolało tylko przez kilka chwil, ale ten ból był jeszcze bardziej bolesny, niż poprzednie. Jakby bomba wybuchała w środku mojej głowy, albo i gorzej. Po tym śnie byłam już w stu procentach pewna, że te sny nie były przypadkowe. Do tego śniło mi się moje dzieciństwo. Miałam brata, ale nie wiedziałam jak miał na imię, ani jak wyglądał. Moja mama zmarła na jakąś chorobę. Z tego co pamiętałam z snu nie interesowała się nami jakoś bardzo, ale ta mała dziewczynka. Znaczy ja, ja ją bardzo mocno kochałam. W śnie ojciec wydawał się troskliwy, opiekuńczy i kochany. Zajmował się małą mną i moim bratem. Po tym wspomnieniu. Zatęskniłam za nimi. Świadomość tego, że miałam rodzinę, normalne życie łamała mi serce na małe kawałeczki. A to, że ich nawet za bardzo nie pamiętałam bolało jeszcze bardziej. Byłam ciekawa dlaczego tam trafiłam w tym śnie byłam w normalnym domu, a w poprzednich w jakimś ośrodku. Ciężko było mi to ułożyć w logiczną całość. Musiałam powiedzieć o tym Newt'owi. Razem wszystko obmyślimy. Do tego chciałam mu jeszcze powiedzieć o tej kobiecie na końcu. Zapamiętałam jej prawie białe włosy, bladą twarz i to, że była ubrana na biało. Ewidentnie miała bzika na punkcie tego koloru. Nie wiedziałam kim była i czego chciała od mojego ojca. Pamiętałam tylko, że rozmawiali o jakimś projekcie. Nic z tego nie rozumiałam. Wszystko było takie dziwne i nieznajome.

Dziś w końcu miałam iść z Minho do labiryntu. Wstałam bardzo wcześnie i zrobiłam sobie krótką rozgrzewkę. Normalnie to bym wcale tego nie robiła, ale chciałam się trochę popisać. Zaczęłam kierować się w stronę bazy. Chciałam wziąć sobie łuk. Uważałam, że mógł mi się przydać. Nigdy nie wiadomo co mogło się stać. Czy się tego bałam? Szczerze? Trochę tak. Bałam się tego co mogło mnie tam spotkać. Labirynt był niebezpieczny. A kiedy Newt opowiedział mi o tych stworzeniach mój strach i stres znacznie się powiększył. Jednak labirynt mnie bardzo intrygował.
Sama do końca nie mogłam tego wyjaśnić. Bardzo chciałam tam wejść drugi raz. Może to głupie, ale niektóre korytarze wydawały mi się nawet trochę znajome. Kiedy byłam już w bazie rozglądałam się za moją bronią. Niestety oprócz maczet i tym podobnych nic tam nie było. Przecież nie dostał nóg i sobie nie poszedł na spacer!

— Tego szukasz? — Usłyszałam za sobą niski i lekko zachrypnięty głos. Odrazu odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam Gally'ego z łukiem w ręku. Wielka gula stanęła mi w gardle, bo wiedziałam, że mi go nie da. On też był przeciwny temu abym szła do labiryntu. Ale on się o mnie nie martwił. O nie, nie, nie, on po prostu mnie nie lubił i chciał mi uprzykrzyć życie. Spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem i skrzyżowałam ręce na piersi. — Łap Katherine, przyda Ci się. Widziałem, jak strzelasz. Masz szczęście, że jesteś w tym dobra, bo inaczej byś go nawet nie dotknęła. — Oznajmił, a ja się lekko uśmiechnęłam. Chłopak rzucił mi łuk. Zręcznie go złapałam i patrzyłam na niego zdziwiona. Naprawdę bardzo się zdziwiłam. Prędzej spodziewałam się tego, że będzie ze mnie szydził, albo zacznie się wydzierać czy coś. A tu proszę jaka niespodzianka. Może on wcale nie był taki zły, za jakiego go miałam?

— Dziękuję. — Odparłam dalej, się szczędząc, jak głupi do sera. Blondyn tylko kiwnął głową i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Spojrzałam na swoją broń i zauważyłam, że nie było tam strzał. Szybko wybiegłam z bazy za Gally'm. — Gally, a strzały? — Spytałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę. Staliśmy jakieś pół metra od siebie. Patrząc sobie w oczy. Miał on bardzo ciekawy kolor tęczówek. Były niebieskie. Można je było porównać do koloru morza. Naprawdę piękne, ale i tak nie dorównywały tęczówkom Newt'a.

Don't forget I love you || TMRWhere stories live. Discover now