cztery

46.3K 2.5K 1.9K
                                    

love u

#SoeGoddess

co złego, to nie ja

...

Lampka, stojąca na biurku, rzucała cień na dokumenty, co niesamowicie mnie denerwowało. Dlatego zabrałam wszystkie papiery w garść i przeszłam razem z nimi, rzucając je na łóżko. Zapaliłam światło w sypialni i wróciłam do gabinetu gasząc tam wszystko. Zabrałam jeszcze laptopa i położyłam się do łóżka, kładąc go sobie na kolanach.

Otworzyłam stronę prokuratury, logując się na nią i podając kod bezpieczeństwa. Dzięki temu mogłam mieć dostęp do bazy danej.

Wpisałam w wyszukiwarkę nazwisko: Clayton Morris i wyskoczyły mi odpowiednie akta. Przynajmniej ta część, która została przeniesiona do systemu i która nie jest archiwizowana stacjonarnie. Gdyż ta sprawa została umorzona.

Dokładnie trzydzieści osiem dni temu.

Dante Dupek może sobie teraz analizować dokumenty, które mu odstąpiłam, ale ja zamierzam zapoznać się lepiej z jego ostatnią sprawą.

Żeby ją rozwikłać i patrzeć jak z wściekłości napina się żyła na jego szyi.

Tak. Taki jest plan.

Clayton Morris miał czterdzieści dwa lata i był prawnikiem. W pewien lutowy wieczór, a dokładniej o dziewiętnastej, został zabity na ulicy i to pośród tłumu ludzi. Po prostu sobie szedł, rozmawiając przez komórkę. Aż nagle ktoś go minął, wbijając „ostre narzędzie, przypominające albo będące gwoździem typu T", czyli długi, gruby gwóźdź, prosto w jego szyję, przebijając tętnicę.

Tłum przechodniów, a stało się to na jednym z Nowojorskich przejść dla pieszych, podczas zielonego światła, nie potrafił wskazać winnego.

— Genialne — szepnęłam pod nosem. — Gdybym kogoś zabijała, też zrobiłabym to w miejscu publicznym.

Zmarszczyłam brwi, przeglądając dane dalej.

Wezwano wszystkich przechodniów, których udało się wyłapać, na przesłuchanie. Nic jednak nie widzieli, co mnie nie dziwi. Każdy zapewne siedział z nosem w komórce. Albo byli zmęczeni po całym dniu pracy. No i było już ciemno.

Owe skrzyżowanie 24 Freed Street i 25 Salamony Street posiada monitoring, ale skierowany w stronę samochodów, aby nadzorować, czy przestrzegają zasad ruchu drogowego. Przechodzący ludzie i zbrodnia nie została nimi nagrana.

W ten oto sposób trop się urwał. Nie było żadnej poszlaki, co do sprawcy.

Jednak ktoś, kto tego dokonał, niewątpliwie wiedział co robi. Wiedział jak zabić jednym, precyzyjnym ruchem.

Narzędzie zbrodni i sposób morderstwa rzeczywiście zgadza się z tym, co zastałam w apartamencie. No i obie zbrodnie miały miejsce na Manhattanie.

Spojrzałam na godzinę w dolnym rogu laptopa. O kurwa, piąta rano.

Ja naprawdę nie mam życia. Przynajmniej innego niż praca.

Westchnęłam ciężko, gdy w mojej głowie narodził się naiwny i żmudny, czasochłonny pomysł. Ale warto spróbować. Robiłam to przy każdym morderstwie, które miało miejsce w sferze publicznej. I jeszcze nigdy nie zadziałało, jedynie mnie zmęczyło. Ale moja socjopatyczna strona podpowiadała mi, że dziś będzie ten szczęśliwy dzień.

Dlatego poszukałam w systemie, spisu mieszkańców pobliskiego osiedla, mieszczącego się na skrzyżowaniu dróg, gdzie doszło do morderstwa. I wybrałam mieszkających tam nastolatków. Dokładnie trzy osoby, które uczęszczały wciąż do szkoły.

goddess [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz