siedemnaście

47.9K 2.2K 1.9K
                                    

jeśli chcecie być na bieżąco to zapraszam do obserwowania mnie na twitterze: SOEffpl i na Insta: soeff_pl

co złego to nie ja

a wy wiecie co robić #SoeGoddess

...

V.

Ubrałam spodnie od mojego czerwonego garnituru, a do tego czarną koszulę z koronkowymi, długimi rękawami. Na nogach moje ulubione szpilki, również czarne i płaszcz, bo na zewnątrz marcowe powietrze powiewało chłodem.

Weszłam do budynku Prokuratury, gdzie każdy kto mnie mijał, kłaniał mi się nisko. Odpowiadałam kiwnięciami głowy, nie dopuszczając do siebie żadnych innych bodźców z zewnątrz.

Musiałam być skupiona. Zero myśli o czymkolwiek, co nie wiązało się z dzisiejszym przesłuchaniem.

— Pani Chambers — odezwał się młody chłopak, mój chwilowy asystent, który odbywał tu staż na studiach. — Dzień dobry.

— Dzień dobry, Jack.

— Tak, ja... – urwał. — Zostawiłem na Pani biurku dokumenty do podpisania. Potwierdzające odbycie przeze mnie stażu.

— Już ode mnie uciekasz? — rzuciłam, a on się odrobinę spiął. — Nie martw się. Wszyscy tak robią. Biorą to, czego potrzebują i znikają.

Jack patrzył na mnie w oszołomieniu, więc westchnęłam ciężko.

— Podpiszę je wieczorem i zostawię je dla ciebie w portierni — wyjaśniłam. — Dziękuję za pomoc, Jack. Możesz już iść.

Odwróciłam się i ruszyłam dalej.

— Pani Chambers! — zawołał za mną. — Bardzo Pani dziękuję. To był zaszczyt dla Pani pracować.

Machnęłam ręką.

— Prokurator Gallagher czeka już w sali przesłuchań — dorzucił, a ja zamarłam na moment. Zatrzymałam się na sekundę, czując chwilowy paraliż.

Przełknęłam ślinę, przywołując się do porządku. Nic się przecież nie stało. Poniosła nas chwila nostalgii. Chwila tęsknoty za przeszłością, która już nie istniała.

Dante Gallagher był mi zakazany. Od zawsze. I tak niech pozostanie.

— Dzięki, Jack — powtórzyłam. — Będziemy w kontakcie.

Przeszłam korytarzem, zostawiając za sobą echo stukotu szpilek. Aż w końcu dotarłam do odpowiedniej sali, gdzie po wejściu rzeczywiście czekał Dante.

Szlag by go.

Jego i te jego golfy, przylegające do ciała! Boże! Wyglądał w nich obłędnie i sprawiał, że ja czułam się jeszcze bardziej pomylona niż jestem.

Zacisnęłam usta, mierząc go szybkim wzrokiem. Czarny golf, jeansy, okulary. Płaszcz wiszący na oparciu krzesła, przy stole, o który opierał dłonie.

Spojrzał na mnie.

— Co tu robisz? — zapytałam, podchodząc do wieszaka, aby zostawić tam swój płaszcz.

Teraz i on poświęcił moment, aby mnie obejrzeć.

— Miałam sama przeprowadzić przesłuchanie.

— Zrobisz to — odparł, podnosząc ze stołu teczkę. — A potem przedstawisz obu Panem zarzuty.

— Jakie? — zapytałam, a gdy on podszedł do mnie nie mogłam panować nad reakcją ciała, które zadrżało.

Przesadzasz, Vivid.

Ale on miał na sobie pieprzony golf i okulary! Byłoby łatwiej, gdyby wciąż chodził w tych swoich koszulkach ze Stingiem albo ACDC.

goddess [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz