Gina pisała z Kylem jeszcze przez całą następną godzinę. Przez cały ten czas siedziała z szerokim uśmiechem na ustach i czerwonymi wypiekami na twarzy, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Nigdy wcześniej nie pisała do żadnego z tych swoich crush'ów, a okazuje się, że zrobienie tego w przypadku Kyle'a nie było szczególnie złym pomysłem.
Trochę dziwiło mnie to, że tak łatwo im było ciągnąć konwersację. Kiedy ja pisałam z kimś obcym, kto proponował poznanie się, czy coś w tym stylu, rozmowa kończyła się maksymalnie po dziesięciu minutach. Właściwie to sama nie wiem dlaczego. Chyba po prostu przy pisaniu ze mną wiało cringe'em.
W każdym razie, kiedy obserwowałam to wszystko z boku, widać było, że oboje odpisywali z takim samym zaangażowaniem. Chyba. A przynajmniej nie wyglądało to tak, jakby Gina nachalnie zalewała go toną wiadomości, a Kyle próbował ją zbyć.
Pierwszy raz od kiedy poznałam Greene z tych jej przelotnych zauroczeń mogło wyjść coś więcej.
Mogło wydawać się dziwne, że tak po prostu jednego dnia płakała... no, przeze mnie, a drugiego bez pamięci pogrążała się w konwersacji z kopią Shawna Mendesa. Znaczy, w sumie to i tak było dziwne. Ale Gina po prostu taka już była.
Poza tym, obie nie zamierzałyśmy dalej drążyć tematu "zauroczenia" Giny we mnie, bo nie miało to za grosz sensu. Jasne, wciąż było mi okropnie głupio, że tak zaniedbałam naszą relację i najchętniej cofnęłabym czas, żeby to zmienić, ale niestety nie mogłam tego zrobić, więc najlepszym wyjściem było po prostu zapomnienie. Miałam zamiar doprowadzić przyjaźń z Gin do tego samego stanu w jakim była wcześniej, zamiast nadal rozpamiętywać wszystkie błędy, które popełniłam. Greene chyba podchodziła do tego podobnie.
Już jakiś czas temu przestałam pożerać żelki, jedynie wylegując się na kanapie, w dosyć skomplikowanej pozycji. Gina siedziała zaraz obok, bezustannie odpisując Harrisowi, a w krótkich przerwach, kiedy czekała na odpowiedź, przeglądała jego profil i oglądała zdjęcia. Co chwilę podnosiłam się z poduszek i koców, którymi kanapa wiecznie była przykryta, nad ramieniem blondynki podglądając o czym piszą. Gina dostawała palpitacji co jakieś pięć sekund, a do największej doszło przy jednej z wiadomości, które otrzymała. A dokładniej "już cię lubię".
Fakt, że po nim Kyle wysłał jeszcze jakieś "XD", chyba nawet do niej nie dotarł.
W pewnej chwili usłyszałam swój dzwonek na telefonie. Gina uniosła głowę znad swojej komórki, by zobaczyć kto to, a ponieważ na ekranie wyświetliło się jakieś zdjęcie Lou w wianku i oczywiście napis "kretyn" (muszę jeszcze nad tym pomyśleć, samo to "kretyn" nie wydawało mi się wystarczająco do niego pasujące), uśmiechnęła się lekko i podniosła moją własność ze stolika kawowego. Podała mi telefon, a ja prędko go od niej wzięłam, po chwili odbierając od Lou.
— Halo? — Powiedziałam z nawyku, siadając teraz prosto.
— Hej, słońce — usłyszałam zaraz, na co musiałam się lekko uśmiechnąć. — Nie dzwoniłem wcześniej, bo nie wiedziałem czy mogę i w ogóle... Ale jak w końcu poszło?
— Dobrze — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Już okej... Ale jeszcze ci wszystko wyjaśnię.
— W porządku. Czyli... przyjdziesz? — Spytał niepewnie, ale z wyczuwalną nadzieją w głosie. Zerknęłam na Ginę, która natychmiast żwawo pokiwała głową, zachęcając mnie żebym potwierdziła.
CZYTASZ
IT'S AN OLD MOVIE | Louis Partridge
Teen FictionMadelyn Taylor-Seymore to nastolatka jak każda inna, która dzięki zwykłej grze w butelkę dostaje życiową szansę - po castingach otrzymuje rolę w Enoli Holmes. Na planie poznaje kilkoro znanych osób, jednak od początku ciekawi ją jedna, jedyna osoba...