𝑜𝑜𝟼. 𝐶𝐴𝑆𝑇𝐼𝑁𝐺; 𝑃𝐴𝑅𝑇 𝑇𝐻𝑅𝐸𝐸

4.1K 182 111
                                    


Zamknęłam za sobą drzwi i od razu rozejrzałam się po studiu. W oczy rzuciła mi się ogromna ilość bieli. Na środku pokoju stało długie biurko, także bardzo jasne, odwrócone prostopadle do drzwi, w prawą stronę. Siedziała przy nim kobieta w średnim wieku o jasnych włosach i niebieskich oczach, która miała na nosie duże, czarne okulary oraz mężczyzna na oko w podobnym do niej wieku. 

Skierowani byli przodem do ściany otoczonej najróżniejszymi sprzętami: kamerami, aparatami, statywami, lampami i jeszcze innymi. Światło wpadało do pomieszczenia przez okna porozmieszczane na dwóch pozostałych ścianach. Niedaleko mnie, blisko rogu pomieszczenia, pomiędzy przyrządami buszował wysoki blondyn, stawiałabym, że dwudziestoparoletni. 

Nie wiedziałam totalnie co mam robić. 

Stanęłam tuż przed drzwiami jak jakiś słup soli, po czym w końcu postanowiłam się odezwać.

— Dobry wieczór — przywitałam się zestresowana.

— A nie dzień dobry? — Spytała blondynka, a kąciki jej ust zadrżały. 

Przecież ja już nawet nie wiem, która jest godzina. 

Zerknęłam szybko za jedno z okien. Było w miarę widno.

— Już straciłam rachubę — odparłam zakłopotana, mentalnie uderzając się otwartą dłonią w twarz. 

Mężczyzna zaprosił mnie gestem ręki do całkowitego wejścia. Posłusznie podreptałam na sam środek jakiegoś dziwnego białego papieru, wokół którego rozłożono wszystkie ich sprzęty. Stałam teraz w odległości paru metrów przed biurkiem, patrząc na zasiadającą przy nim dwójkę dorosłych. Lekko zmarszczyłam brwi, z powodu światła lamp, które poraziło mnie w oczy. Zamrugałam parę razy by się do niego przyzwyczaić.

— Jak się nazywasz?

— Madelyn Taylor-Seymore — odpowiedziałam z automatu.

Mężczyzna pochylił się nad leżącym przed nim tabletem i zastukał palcami w jego ekran.

— Miło nam cię poznać Madelyn — zaczęła blondynka. Wyglądała na pozytywną osobę, w przeciwieństwie do tego faceta. W sumie mu się nie dziwię, siedzą tu przecież od piętnastej i w kółko przeprowadzają takie same przesłuchania. — Ja jestem Margarett Gosselin, a to jest John Murphy.

Odpowiedziałam uśmiechem, gdy nagle pan Murphy uniósł głowę.

— Jesteś wpisana na liście, czyli wysłałaś zgłoszenie. Możemy zaczynać — stwierdził uderzając dłońmi o blat biurka i odchylając się do tyłu na krześle. — Masz może swój formularz?

Skinęłam głową i sięgnęłam do plecaka, po czym wyjęłam z niego dokument i podałam go, yyy, egzaminatorom? Bladego pojęcia nie mam jak oni się nazywają. John przeleciał wzrokiem po papierach od góry do dołu.

— Opowiedz nam coś o sobie. Do kamery.

Blondyn słysząc słowo "kamera" zerwał się i umiejscowił ją na statywie przede mną, po czym rozpoczął nagrywanie. Dał mi znak ruchem głowy, informując, że mogę zaczynać. 

Pomimo, że przygotowywałam się do tego cały tydzień, poczułam się, jakby ściągnęli mnie tu z kosmosu. Nie wiedziałam nawet, jak cały ten casting przebiega, a niedawno myślałam, że jestem doskonale przygotowana!

Mimo to postarałam się uśmiechnąć, nie chcąc wyglądać zbyt drętwo.

— Nazywam się Madelyn Taylor-Seymore, mam piętnaście lat i pochodzę z Manchesteru — zaczęłam zestresowana patrząc w obiektyw. Nerwy naprawdę zżerały mnie od środka. — Moi rodzice to Alice Taylor oraz James Seymore. 

IT'S AN OLD MOVIE | Louis PartridgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz