Dzisiaj również nie miałam na sobie sukienki. Tym razem ja i Millie byłyśmy przebrane w chłopięce ubrania, oczywiście z czasów wiktoriańskich. Obie nosiłyśmy teraz spodnie na szelkach (mi trafiły się beżowe), białe koszule, a na to kamizelki. Millie miała także ciemnobrązową bawełnianą kurtkę. Dahlia i Cassidy schowały nasze włosy pod beretowymi czapkami, upinając je w koki z tyłu głowy. Stanęłam przed lustrem w garderobie, obserwując uważnie swoje odbicie. Wydęłam wargi, unosząc lekko brwi do góry w specyficznym wyrazie uznania, podczas oceniania wzrokiem swojego wyglądu. Po chwili uśmiechnęłam się, lekko rozbawiona.
— Serio wyglądam trochę jak chłopak — rzuciłam w stronę dziewczyn.
— Trochę, mówisz? — Usłyszałam głos dumnej ze swojego dzieła Cassie, krzyżującej ramiona na piersi. — Gdybyś tak wyszła na ulicę, to nikomu nie przeszłoby nawet przez myśl, że możesz być dziewczyną.
Zaśmiałam się, chowając dłonie w kieszeniach spodni.
— Tak, masz rację — zgodziłam się z nią potulnie, jednak gdy tylko na jej ustach wykwitł triumfalny uśmieszek, dodałam. — Bo pewnie skupiliby się wtedy na tym, że najprawdopodobniej jestem chora psychicznie, skoro wychodzę tak do ludzi.
— W takim razie cieszmy się, że to film o czasach wiktoriańskich, a nie o dwudziestym pierwszym wieku — mruknęła rozbawiona Millie, poprawiając czapkę na głowie, przez co zmierzyła się z gniewnym spojrzeniem Dahlii. — I pilnujmy cię, żebyś nie wychodziła tak na ulicę.
— To nie powinno być trudne — odpowiedziałam, doskonale wiedząc, że nie mam zamiaru nigdzie się tak pokazać. No, może nie licząc planu.
Już po kilku chwilach, gdy tylko czarnowłosa oraz szatynka dokonały ostatnich poprawek w naszym wyglądzie, opuściłyśmy pomieszczenie, kierując się w stronę mojej ulubionej „sali gimnastycznej". Weszłyśmy razem do środka, gdzie Glover i Shadow oddaliły się w stronę innych wizażystów.
— To pierwsza scena z Louisem — powiedziała Millie z rozbawieniem. W pierwszej chwili spojrzałam na nią z dezorientacją, nie rozumiejąc dlaczego ten fakt był dla niej tak zabawny. Nagle dotarło do mnie, co się z tym wiązało.
— Chwila... — wymamrotałam, zastanawiając się, po czym na moją twarz wpłynął głupi uśmiech. — Będzie miał te długie włosy?
— Tak — zachichotała. — Nie tylko my będziemy wyglądać jak idiotki.
Uśmiechnęłam się szerzej, idąc w stronę grupki pomocników reżysera oraz samego pana Bradbeer'a, w celu podpytania o kilka wskazówek na temat kręconej tego dnia sceny. Już jakiś czas temu dowiedziałam się paru rzeczy na temat Eurus. Była dużo bardziej emocjonalna, współczująca i wrażliwa niż Enola, jednak mniej związana z matką i siostrą, łagodniejsza z charakteru oraz zdecydowanie milsza od swojej siostry.
Nie wiem czy jakoś szczególnie jesteśmy do siebie podobne.
Razem z Brown znalazłyśmy się już dosyć blisko naszego celu, kiedy do moich uszu dobiegł głośny chichot niesamowicie rozśmieszonej szatynki, która właśnie oparła dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam głowę w jej stronę, zdezorientowana.
— Patrz — wykrztusiła wreszcie, wskazując palcem osobę, stojącą po naszej lewej stronie, w odległości około trzech metrów.
Skupiłam wzrok na postaci, przez chwilę próbując rozpoznać kim jest. Jakoś bardzo dużo czasu mi to nie zajęło, wiec kiedy tylko mi się to udało wybuchnęłam głośnym śmiechem, dołączając do Millie. Louis słysząc skutek naszego rozbawienia, odwrócił głowę w naszą stronę.
CZYTASZ
IT'S AN OLD MOVIE | Louis Partridge
Teen FictionMadelyn Taylor-Seymore to nastolatka jak każda inna, która dzięki zwykłej grze w butelkę dostaje życiową szansę - po castingach otrzymuje rolę w Enoli Holmes. Na planie poznaje kilkoro znanych osób, jednak od początku ciekawi ją jedna, jedyna osoba...