Rozdział ósmy w którym rozwija się malutki cud

316 17 1
                                    

A co jeśli kiedyś przyjedzie tu z Amandą? Co jeśli ona zajdzie w ciążę? Będą mieli takie maleństwo? Dylan zapomni o mnie i już nigdy nie przyjedzie, a ja się tu zestarzeję i laską będę kury zaganiać. Jak ja będąc tak stara będę zbierać owoce z drzew? Komu ja to wszystko przekażę?

Takie dręczące myśli kotłowały się w mojej głowie, kiedy leżałam koło Dylana i wciąż pojawiały się nowe. 

Oni pewnie tak codziennie leżą. Ona się na niego uwiesza, bez krępacji go całuje, nie boi się dotyku. Zapewne pozwalają sobie na więcej, na coś czego ja nigdy nie zaznam. 

Wtedy poczułam wściekłość i żal. Zamiast leżąc przytulona do niego, odwróciłam się do niego tyłem On już dawno spał, a ja nie mogłam zasnąć. Znaczy zasnęłam, ale obudziłam się po jakimś czasie po głupim śnie i zakotłowało się w mojej głowie. 

Leżąc tak zaczęłam przypominać sobie nasz pocałunek. Był taki, chyba namiętny, taki długi i czuły. Dotknęłam opuszkami palców swoich warg. Miałam ochotę, mimo wszystko, to powtórzyć. Westchnęłam ciężko i zacisnęłam powieki starając się zasnąć. Teoretycznie mogłam przegrać zakład. Ale właściwie dlaczego on w ogóle coś takiego zaproponował, skoro ma dziewczynę. Dlaczego wtedy nad jeziorem mnie pocałował? 

Miałam już prawie usnąć, kiedy ten się przewrócił w moją stronę i otulił moje ciało. To sprawiło, że coś w środku mnie pękło. Strasznie potrzebowałam bliskości, a wzbraniałam się przed tym okrutnie. 

Dostałam od losu to o co tak prosiłam, wolność, dom, ziemię, zwierzęta. Dylan to była taki obrus do stołu. Teoretycznie może być, ale nie musi. Teraz mam wrażenie, że nie wyobrażam sobie tego zasranego stołu bez tego dziwnego obrusu. Ten obrus dodawał harmonii, koloru i chronił. Bez niego trzeba było bardziej uważać i było pusto. 

Usnęłam już na dobre, czując się jakoś bezpiecznie w tej pozycji. To dziwne, bo powinnam się spiąć i drżeć ze strachu. Ale przecież Dylan nie zrobiłby mi krzywdy, a jego dotyk był taki przyjemny, łagodny. 
Obudziłam się nad rankiem i z pewnym triumfem uznałam, że jeszcze przed nim. Przewróciłam się zaspana na drugi bok, przodem do niego, bo nieco rozluźnił uścisk. Leniwie rozchyliłam powieki i spojrzałam na jego twarz. Miał lekko rozchylone wargi i byłam święcie przekonana, że jeszcze śpi. Dość niepewnie przesunęłam palcami po jego ramieniu, upewniając się, iż lada moment nie zerwie się, ale czy byłby mocno zły za to, co za moment chciałam zrobić? 

Mając już tę pewność, przysunęłam się bliżej i delikatnie musnęłam jego wargi. Przeszedł mnie delikatny prąd. Przyglądałam się mu, czy się obudzi, ale nic na to nie wskazywało, nagle okazał się śpiochem. Uśmiechnęłam się lekko na to i nieco pewniej go pocałowałam, wciąż jednak były to zaledwie muśnięcia. 

W pewnym momencie poruszył się lekko i mocniej do siebie przyciągnął. Napięłam się cała i odsunęłam głowę od niego. Otworzył oczy i spojrzał na mnie. 
-Dzień dobry? - Uśmiechnęłam się uroczo, ale musiałam być cała zarumieniona, bo zaczął się śmiać. 
-Dzień dobry, buraczku, dziękuję za miłą pobudkę. - Puścił mi oczko, ale już mocniej chyba nie mogłam się zarumienić. Odwróciłam wzrok i cicho odchrząknęłam. 

-O której wyjeżdżasz? I kiedy znów będziesz? - Zapytałam go przy śniadaniu. Właściwie kolejny dzień, który nie sprawił mi problemu ze wstaniem. Nie czułam się też tak zmęczona jak wcześniej sądziłam. 
-Pojadę po południu, wet wtedy już powinien pojechać, a ja zdążę przed wieczorem. - Odparł, na co pokiwałam głową. Na odpowiedź na drugie pytanie musiałam zaczekać nieco dłużej. -Nie wiem kiedy wpadnę, dam ci znać, dobra? - Odparł, cóż, musiałam się z tym pogodzić. 
-Właśnie, minął ponad miesiąc, zdawaj relację, ale szczerą. - Pogroziłam mu palcem, kończąc tosty. Wykrzywił lekko wargi, chyba sądził, że o tym zapomniałam. 
-Myślałem, że będzie lepiej. - Przyznał się. -Wychowałem się tu i chyba już przywykłem. - Zerknął na mnie. -No, a tobie? - Zapytał z przekąsem. 
-Mnie? Ja się tu świetnie odnajduję, czasem się tylko martwię, że nie podołam i nie będę w stanie tego utrzymać, ale czuję się znacznie lepiej niż w mieście. - Przyznałam. 
-Zauważyłem. - Zaśmiał się pod nosem, a jego wzrok zsunął się na moje piersi, tutaj czułam się totalnie swobodnie, tym bardziej, że jeszcze nie przebrałam się z piżamy. 
-Spadaj  - burknęłam i wstałam, by pozmywać. 

Czekam na ciebie 🗝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz