Rozdział siódmy w którym wyjazd rowerowy staje się dla nich chwilą zwierzeń

304 19 1
                                    

Zamiast oglądać film, przegadaliśmy go, komentując postępowania bohaterów. Ostatecznie zasnęliśmy wtuleni w siebie na wąskiej kanapie. Byliśmy zatem przyklejeni do siebie niczym zawinięty naleśnik. 
I zapewne spalibyśmy tak do rana, gdyby nie Łatka, która piszczała chcąc wyjść na dwór. Boguś stał przy niej, nie wiedząc jak się zachować, a Rolf nastawiał tylko uszy, bardziej się nie ruszając. 

Mruknęłam cicho i zaczęłam się delikatnie wiercić, przez co ten śmieszek mało mnie nie przygniótł. Sapnęłam i wplątałam palce w jego włosy, jeszcze zaspana. 
-Puść mnie, dziecko coś chce. - Mimo później pory postanowiłam sobie z niego zażartować. 
-Może cyca. - Wymruczał, na co parsknęłam. 
-Nie śpisz, puszczaj. - Odsunęłam go od siebie, co nie było takie proste. Ostatecznie wylądowałam na ziemi i jęknęłam cicho, masując biodro. 
-Tak się kończy uciekanie ode mnie. - Wymruczał absolutnie nie przejęty moim stanem i nadal leżąc na brzuchu z zamkniętymi oczami. 
-Spadaj, idź się przebierz i połóż się. - Burknęłam, specjalnie podpierając o niego, ale właśnie wtedy przypomniałam sobie, że nie ma chyba pościelonego łóżka w gościnnym. Wypuściłam sunię, a chłopaki to wykorzystali i również wymknęli się na podwórko. W tym czasie poszłam na górę zająć się przygotowanie łóżka. 

-Ale masz sexi dupcię. - Jego głos był zachrypnięty i taki zaspany. Obejrzałam się na niego. 
-Wracaj do spania, bo majaczysz. - Mruknęłam, rumieniąc się dość mocno, lecz na szczęście w tej ciemności nic nie było widać. 
-Szkoda, że jesteś moją żoną tylko na papierku. - Wymamrotał i zaczął się przebierać, a właściwie zrzucać z siebie ubrania bez ładu i składu. 

Wymknęłam się z jego pokoju, żeby zgarnąć psy, ale to tylko mnie rozbudziło i przez te jego słowa nie mogłam zasnąć. W końcu jednak mi się to udało. Rankiem jednak ktoś znów postanowił mnie obudzić, tyle tylko, tym razem w nieco inny sposób. 

Przewróciłam się na drugi bok i wpadłam na coś ciepłego. Zamruczałam cicho i wtuliłam się, będąc jeszcze zbyt zaspana, by kontaktować cóż to takiego. Uśmiechnęłam się delikatnie, czując jak ktoś delikatnie głaszcze po policzku. Chwila, coś tu nie grało. Drgnęłam lekko i otworzyłam oczy. Tuż obok leżał Dylan i głaskał mnie po głowie. Mruknęłam cicho i nakryłam się kołdrą, już nawet na niego nie krzycząc. 
-Wstawaj, trzeba twoją krowę wydoić. - Zaśmiał się cicho. 
-Która godzina? - Spytałam zaspana, bo wydawało mi się, że nie jest to normalna godzina. Po chwili również dotarło do moich uszu muczenie. 
-Chwilę po piątej. - Oznajmił na co jęknęłam i wręcz złośliwie się w niego wtuliłam, tylko na krótką, króciutką chwilkę. 
-Wiedziałam, że to zły pomysł. - Wymamrotałam. 
-Jeszcze wczoraj byłaś zachwycona. - Odparł ze śmiechem sunąc dłonią po moich plecach, poczułam przez to dreszcz, który swoją drogą był dość przyjemny. 

Poprzedniego dnia to on ją wydoił, ja zajęłam się kolacją. Tym razem to była moja kolej. Dostałam od niego w ręce stołeczek i wiadro, po czym ruszył za mną z szerokim uśmiechem. 
-Ale nie śmiej się ze mnie, nigdy tego nie robiłam. - Bąknęłam, wchodząc do stajni. Od razu zapanowało tam ożywienie, a ja o dziwo nie czułam się szczególnie zmęczona. Powoli zaczynałam naprawdę czuć, że żyję. 
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - Puścił mi oczko, a ja wyczułam w jego głosie dwuznaczność, choć mogło mi się tylko wydawać, mimo wszystko i tak się zarumieniłam. 

-Ciii, spokojnie malutka. Spokojnie. - Wyszeptałam wchodząc do boksu. Dylan poinstruował mnie krok po kroku co mam robić i już po chwili, przy jego dopingu, co było chyba jeszcze bardziej irytujące, zaczęłam doić krowę, którą nazwałam Bunia. 

To nie należało do najłatwiejszych, ale pocieszałam się faktem, że wkrótce nabiorę praktyki. Ostatecznie byłam niebywale dumna, kiedy skończyłam. Zamoczyłam palec w wiadrze, ale Dylan mnie powstrzymał. 
-Najpierw niech przepada ją wet, co? 
Pokiwałam głową i odstawiłam wiadro na skrzynię. Miałam zamiar nakarmić zwierzęta, a później wypuścić je na wybieg. 
-Masz tu gdzieś jeszcze mój rower? - Spytał, zostawiając mnie już po chwili samą w stajni. Nie bardzo zastanawiałam się wcześniej czy miał tu jeszcze jakieś swoje rzeczy, ale wyglądało na to, że tak. 

Czekam na ciebie 🗝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz