A jednak nie wszystko co złe, dobrze się kończy.

1K 45 1
                                    

Destiny

Budzik zaczął dzwonić o 6. Wyłączyłam go i zastanawiałam się nad pójściem znowu spać. I olaniem tej cholernej szkoły, no bo sorry. 6 ? Nie moja godzina na wstawanie, u mnie noc trwała gdzieś do 10.
Wtedy do mojego pokoju wbiegł ten idiota Ryan i zaczął krzyczeć.
- Wstawaj truposzko !!!- darł ten głupi ryj. - Dzisiaj pierwszy dzień szkoły !!! Raz , dwa. Raz, dwa. Zbieraj się !!!
- Spierdalaj Ryan !! I oddaj mi moją pieprzoną kołdrę!!! - kołdrę, którą mi zabrał przed chwilą. - Nie idę do żadnej cholernej szkoły.
- O nie, idziesz. Obiecałaś. - zrobił minę naburmuszonego dziecka. Faceci...
- Oj, dobra. Pójdę - odparłam zrezygnowana.
- No to wstawaj truposzko - zażartował Ryan. - I chodź na śniadanie.
- No już idę - wstałam z łóżka i ubrałam krótkie, dresowe spodenki i zeszłam na dół.
Od razu po zejściu na dół poczułam zapach śniadania przygotowanego przez Emmę. Pycha. Emma potrafiła świetnie gotować.
- Hej Emma - przywitałam się. Nigdy nie mówiłam na nią ciocia, za młodo wygląda na taki tytuł. - Pięknie pachnie.
- Oh, Destiny. Siadaj i jedz, bo się spóźnisz do szkoły - uśmiechnęła się i postawiła talerz z naleśnikami przy miejscu, na którym zwykle siedziałam. - Smacznego.
- Dzięki - odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Emma robi najlepsze naleśniki na świecie. - Pyszności - pochwaliłam.
- Nie podlizuj się, truposzko - oczywiście Ryan musiał wtrącić swoje trzy grosze, bo by nie wytrzymał. - I się pospiesz.
- Ryan, uspokój się. I jedz. - powiedziała Em, a ja wystawiłam Ryan' owi język.
Skończyłam jeść, wypiłam jeszcze sok i poszłam na górę, żeby się szykować.
***
Weszłam do pokoju i napiłam się jeszcze łyka mojej ulubionej whisky aby jakoś przetrwać ten dzień. Potem przypomniałam sobie, że mam schowaną 150 ml buteleczkę z whisky w szafie, więc ją wyjęłam i wrzuciłam do torby. Uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam, że może jednak uda mi się jakoś przetrwać ten dzień.
Spojrzałam na zegarek, była już 7, a o 7:40 mam wyjść. Cholera, muszę się pospieszyć.
Poszłam do łazienki wziąść prysznic, umyć głowę. Razem z wysuszeniem włosów zajęło mi to 20 minut. Wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy zastanawiając się w co się ubrać. Jako, że było gorąco, jak codziennie, postanowiłam, iż ubiorę czarne spodenki, seksownie opinające moje pośladki. Do tego bordowy croptop na ramiączkach, który nie tylko wytatuowaną rękę eksponował, ale i płaski brzuch. Z tyłu miał bordową siateczkę, która odsłaniała stanik. Do tego katana bez rękawów z ćwiekami na ramionach. Tak, to dobry wybór. Następnie wybrałam bieliznę, czarne koronkowe figi i czarny stanik elementami koronki, szczególnie na plecach. Ubrałam się. Spojrzałam na zegarek, była 7:30. Mam jeszcze chwilę. Nałożyłam makijaż. Dzisiaj postawiłam na coś mocniejszego. Ani podkładu, ani korektora nie potrzebowałam, gdyż moja cera była idealnie gładka i nie błyszczała się, więc puder też był zbędny. Zrobiłam kreski czarnym eyeliner'em, dorysowałam jaskułkę. Na usta nałożyłam czerwoną szminkę, pasującą do bluzki. Szybko przeczesałam włosy, nie musiałam nic z nimi robić, zawsze układały się idealnie.
- Pospiesz się, Dust ! - krzyknął z dołu Ryan.
Nałożyłam katanę, założyłam czarne okulary awiatorki, szybko ubrałam czarne, krótkie converse'y, złapałam torbę i telefon i pobiegłam na dół.
Wiem, że miałam jechać z Ryan'em jego vanem, ale po lekcjach muszę pojechać do miasta po jakiś alkohol, bo moje zapasy powoli się kończą. W związku z tym, że niedawno dostałam ogromny spadek od ... . Cholera, miałam o tym nie myśleć. No nieważne. W związku z tym kupiłam sobie czarne porshe. Miałam kasy jak lodu. Złapałam kluczyki od samochodu i już miałam wyjść, gdy mój kuzyn zapytał.
- Nie jedziesz ze mną? - w jego głosie było słychać smutek.
- Po szkole muszę jechać do miasta, więc nie. Może kiedy indziej. Muszę kupić - tu ściszyłam głos. - Alkohol - pościłam do niego oczko. Od razu się rozpromienił. Alkoholik jeden, zresztą tak jak ja. Tiaaaa...
- To świetnie, kup więcej, bo dziasiaj impreza - oznajmił.
- Impreza ? - moje oczy rozbłysły, kochałam imprezować. - Gdzie ?
- U nas. Rodzice wyjeżdżają na 4 dni. - odpowiedział z uśmiechem na ustach. Oznacza to, że 4 dni będziemy imprezować.
- Uuuuuhhhhuuuu !!!!- wydarłam się.
- Co się stało?!- przybiegła, zaalarmowana moim krzykiem Em.
- Nic, tylko Ryan mnie nastraszył - przecież nie mogę powiedzieć, że się cieszę na imprezę. Em, zlustrowała mnie i już chciała skomentować mój strój, ale się powstrzymała. I dobrze. Kilka razy próbowała namówić mnie na zmianę stylu, bo stwierdziła, że "ubieram się zbyt wyzywająco" , przecież o to właśnie mi chodzi. Wydarłam się wtedy na nią, żeby się odemnie odwaliła, bo to moje życie. Wiem, że powinnam ją przeprosić, ale ja nie przepraszam. Nigdy. Od tamtego zdarzenia nie poruszała takich tematów.
Wyszłam z domu i otworzyłam samochód, wsiadłam i pojechałam do szkoły. Jadąc mój telefon się odezwał, spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam numer Ryan'a. Odebrałam.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że twój plan lekcji, książki i kod do szafki są w mojej szafce. Weź je, kod znasz - i się rozłączył.
Do szkoły dotarłam za pięć 8. Nie spóźniłam się, tu lekcje zaczynają się o 8:15.
Wysiadłam z samochodu i poszłam do głównego budynku szkoły, tam gdzie znajdowała się szafka mojego kuzyna.
Gdy weszłam do budynku, wszyscy faceci zaczęli się za mną oglądać. O to właśnie mi chodziło. Zobaczyłam kilku przystojniaków w moim typie. Podeszłam do szafki Ryan'a i otworzyłam ją. Właśnie kończyłam wyjmować moje rzeczy i pakować je do torby, gdy wyczułam, że ktoś za mną stoi. Pomyślałam, że to pewnie jedna z tych jego cizi. Pewnie miała do mnie jakieś wąty, że grzebie w szafce jej "chłopaka". Niech spróbuje się mnie czepiać to jej wygarnę kim jest dla niego. Obróciłam się powoli. O dziwo, nie ujrzałam za sobą jakiejś lafiryndy tylko nieziemsko przystojnego chłopaka. Miał pewnie z 195 cm wzrostu, więc z moimi 170 cm górował nademną. Miał niesamowite niebieskie oczy i kontrastujące z nimi kruczo czarne włosy, które były w artystycznym nieładzie, przez co był jeszcze bardziej seksowny. Był umięśniony, nieprzesadnie, w sam raz, a jego przylegająca czarna koszulka świetnie opinała jego klatkę piersiową i ramiona oraz brzuch. Miał na sobie czarne rurki, nie za obcisłe, delikatnie luźne, mimo to było widać, że nogi też są umięśnione. Zlustrowałam go całego, wszystko tworzyło idealną, cholernie pociągającą całość. Będzie mój, pomyślałam. Wtedy zauważyłam, że on również mi się przygląda i chyba podoba mu się to co widzi. To dobrze. Jego wyraz twarzy mówił, że był zły, zdziwiony? Chyba też trochę napalony, ale te dwa pierwsze uczucia przeważały. Ocho, zobaczymy co mi powie. Jeśli myśli, że dam mu sobą pomiatać, to się grubo myli.
Wtedy przystojniak postanowił się odezwać.
- Kim jesteś? Jego kolejną kurwą? - spytał wściekły. Oj chłopcze nie pozwalaj sobie, bo cię to będzie drogo kosztować. Przybrałam jak najbardziej poważny wyraz twarzy.
- Może jestem, a może nie - postanowiłam się z nim podroczyć.
- Skąd masz kod od jego szafki?! - spytał wściekły, że nie odpowiedziałam mu wprost.
- Ryan mi go dał - a zresztą co go to obchodziło.
- Tylko się zabardzo nie przywiązuj, on często zmienia laski, dziwko - odpowiedział pewny siebie. O nie, na to sobie nie pozwolę.
- Licz się ze słowami - powiedziałam bez zawahania, nie z takimi sobie radziłam.
- Bo co mi zrobisz? - uśmiechnął się bezczelnie.
- Niedługo się przekonasz - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach i chciałam odejść, gdy coś, a raczej ktoś złapał mnie za rękę i przyszpilił do ściany, zamykając mnie między jego rękoma. Tego było za wiele.
- Spierdalaj z tymi łapami!!! - wydarłam się, przez co jeszcze więcej osób zwróciło na nas uwagę. Dopiero teraz zauważyłam, że dookoła nas zebrał się spory tłumek. To moja okazja, by uplasować się wyżej w szkolnej hierarchii. Jeśli spławię tego gościa, mam szansę na całkiem niezle życie w tej szkole. Widać, że facet jest typem : zdobądź, zalicz, zapomnij. Tak jak ja. Mogę się z nim nieźle bawić. Ale na moich zasadach. - Ryan to mój kuzyn, popierdoleńcu!! - po wykrzyczeniu tego sprzedałam mu kopa z kolana w jaja, na co ten się zwinął z bólu, a ja mu przyłożyłam z pięści w twarz, tak że poleciała mu krew. I dobrze. Po czym odeszłam jakby nigdy nic. Opłaciło się chodzić na zajęcia ze sztuk walki.
Poszłam do mojej szafki, sprawdziłam plan i wrzuciłam do niej książki, które nie były mi teraz potrzebne.
Miałam teraz chemię w gabinecie 205, z tego co widziałam na planie, muszę przejść do budynku obok. Właśnie zadzwonił dzwonek, no to jeszcze będę miała spóźnienie. Bywa. Wyszłam z budynku i weszłam do budynku obok, zanim znalazłam klasę minęło jeszcze dobre 10 minut. Jaka ta szkoła jest wielka !!! Weszłam do klasy spóźniona jakieś 15 minut. Nauczyciel musiał to skomentować i nie tylko to.
- Witam panią, pani Fireheart. Dziękuję, że zdecydowała się pani wreszcie pojawić - spojrzał na mnie. Jeśli myślał, że mnie tym onieśmieli to się grubo mylił. - Pani strój jest nieodpowiedni, proszę iść się przebrać - popatrzył na mnie. - I zasłonić tatuaż.
- Nie - zaczynało się, nie będę się go słuchać, nie ma mowy, niech się odemnie odpierdoli. Będę się ubierać jak chcę.
- To nie była proźba, tylko nakaz - powiedział niby groźnym głosem. Jeszcze tego brakowało, żeby mi rozkazywać zaczął.
- Wal się - cała klasa zachochotała, a ja poszłam do jedynej pustej ławki, na szczęście siedzę sama i nikt nie będzie ze mną próbował gadać.
Siedząc i patrząc w zegar, odliczałam minuty do końca lekcji. Zostało ich 30, lekcje trwają godzinę, więc siedzę tu juz 15 minut. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby pójść do szkoły. Wtedy drzwi klasy się otworzyły i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. W przejściu stał nie kto inny jak chłopak, z którym się rano pobiłam.
- Jak miło, że nas zaszczyciłeś swoją obecnością panie Stone - powiedział wściekły nauczyciel.
- Wiem, dzięki Jon - chłopak uśmiechnął się bezczelnie. - Mnie też miło cię wiedzieć.
- Idź na swoje miejsce, Stone - powiedział nauczyciel zrezygnowany. Chłopak spojrzał w stronę ławki, czyli w moją stronę. No świetnie, teraz będę jeszcze z nim siedzieć. Zajebiście.
Chłopak chyba dopiero po chwili zrozumiał kto siedzi w jego ławce. Od razu było po nim widać, że się wściekł, ale zaraz potem przyozdobił swój głupi ryj zawadiackim uśmiechem, na widok którego wszystkie dziewczyny w klasie westchnęły głośno. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Idiota. Podszedł do ławki i usiadł na swoim miejscu, specjalnie się do mnie przysuwając. Wiem, że stara się mnie sprowokować, ale nie dam mu tej satysfakcji. Uśmiechnął się do mnie pociągająco, może i był idiotą, ale trzeba było mu przyznać, że jest cholernie przystojny. Posłałam mu seksowny uśmiech. Widać było, że jest na mnie napalony. Zobaczymy co z tego wyniknie. Wszystko na moich zasadach inaczej może sobie pomarzyć.
- Hej jestem Seth - o mój Boże, jaki on ma głos. Głęboki i strasznie pociągający. Popatrzyłam na niego sceptycznie, jeśli myślał, że odrazu do niego polecę to się pomylił.
- Destiny - odpowiedziałam spokojnym głosem, który ani trochę nie zdradzał tego, że miałam na niego ochotę. Opanowałam grę uczuć do perfekcji. Już więcej na niego nie popatrzyłam i powróciłam do mojego poprzedniego zajęcia, czyli gapienia się na zegar. Wiedziałam, że on się ciągle na mnie gapi.
- Będziesz moja - wyszeptał mi do ucha, zrobiło mi się jeszcze goręcej. - Już niedługo.
Niedoczekanie. To ja tu ustalam zasady nie on.
***
JAK WAM SIĘ PODOBAŁO? WIEM, ŻE NIE JEST TEGO STRASZNIE DUŻO, ALE NIE CHCEM, ŻEBY AKCJA POTOCZYŁA SIĘ ZA SZYBKO. JAK MYŚLICIE CO BĘDZIE DALEJ? PISZCIE SWOJE POMYSŁY. NIEDŁUGO COŚ DODAM.
~Dust

DANGEROUS GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz