Bieg, coś co kocham.

783 37 0
                                    

Destiny

Zanim znalazłam się w szkole, poszłam do samochodu po moją torbę ze strojem. Weszłam do szkoły i skierowałam się ku ogromnej sali gimnastycznej, równie wielkiemu boisku szkolnemu ( wsumie był to cały kompleks sportowy : boiska, korty, siłownia, sala sztuk walki i bieżnie) oraz szatni. Gdy tam doszłam właśnie zaczął dzwonić dzwonek. Weszłam do ogromnej szatni. Wow. Na Alasce takiej nie było. Tu było mnóstwo miejsca, osobne szafki dla każdego i conajmniej z 30 kabin prysznicowych. Podeszłam do szafki z takim numerem jaki widniał na mojej normalnej szkolnej szafce i otworzyłam go tym samym kodem. Zadziałało. Wrzuciłam swoją torebkę do szafki i otworzyłam torbę sportową.
Normalnie miałam 2 godziny wfu, ale że zapisałam się na dodatkowe treningi to miałam ich 4. Tak naprawdę te dwie pierwsze to tylko rozgrzewka do tego co będę robić potem. Teraz biegi, rozciąganie itp. Kolejne godziny to będzie to co lubię. Zajęcia z samoobrony. Kocham to. Poza tym muszę umieć się bronić. Oprócz tego potrafię jeszcze rzucać nożami i strzelać z pistoletu. Mój ojciec mnie tego nauczył, bo w młodości był w wojsku. A ja zawsze noszę przy sobie broń. To ojciec kazał mi to robić, a teraz robię to dla własnego bezpieczeństwa.
Z torby wyjęłam mój strój, czyli czarne legginsy do kolana i granatowy top sportowy i czarne nike do biegania. Przebrałam się szybko, a normalne ubrania wrzuciłam do torby, a tą do szafki. Włosy związałam w wysoki koński ogon. Zobaczyłam, że inne dziewczyny kończą się przebierać i mają stroje podobne do mojego. Oczywiście żadna nie ma sportowego topu. Wyjęłam jeszcze z torby bandaże na ręce, żeby się potem po nie nie wracać. Służą one ochronie rąk przed otarciami podczas uderzeń. Zamknęłam szafkę i wyszłam z szatni.
Wyszłam z budynku i ponieważ była piękna pogoda skierowałam się stronę boiska i bierzni.
Położyłam bandaże na jednej z ławek dla zawodników i ruszyłam w stronę miejsca gdzie stały inne dziewczyny i trener.
Kiedy do nich podeszłam trener zlustrował mnie wzrokiem.
- Panno Fireheart, to nie jest odpowiedni strój na te zajęcia.
- Według kogo niby? - odparłam.
- Według statutu.
- W dupie mam statut - powiedziałam wzruszając ramionami. Klasa cicho zachichotała. A ja patrzyłam beznamiętnie na nauczyciela, który najpierw zrobił się czerwony, a potem fioletowy. Ho ho ktoś tu chyba ma problemy z nerwami.
- Proszę iść się przebrać - zaczynał się powoli wściekać.
- Raczej nie - odpowiedziałam niewzruszona.
- Bo wyślę cię do dyrektora - poczerwieniał jeszcze bardziej. Teraz wyglądał tak komicznie, jak wielki burak, że ledwie powstrzymywałam śmiech. Na jego słowa tylko wzruszyłam ramionami.
- Dyrektor nic nie zrobi - popatrzył na mnie zdziwiony, ale coś moim spojrzeniu go przekonało i dał sobie spokój. Nareszcie. Westchnął zrezygnowany i zaczął sparawdzać obecność, gdy to zrobił zaczęliśmy rozgrzewkę. Biegaliśmy i rozciągaliśmy się, a wszyscy chłopcy patrzyli się na mnie, gdy się schylałam lub coś w tym stylu. Kilku zaczęło gwizdać z podziwem. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie. Co chwilę któryś krzyczał "nieźle" albo inne tego typu teksty. Właśnie biegłam 3 km, kiedy wpadłam na kogoś. Cofnęłam się krok do tyłu i już miałam zamiar opierniczyć tego kogoś i powiedzieć mu, żeby patrzył gdzie chodzi i nie właził innym pod nogi. Ale z moim planów nici. A czemu? Bo to, jak on miał? Ah tak, Seth. Dupek. Pomyślałam.
- Dupek - i to też powiedziałam i pobiegłam dalej, gdyż nie miałam zamiaru tracić na niego cennego czasu i nie chciałam stracić mojego w miarę dobrego humoru, który miałam jeszcze 10 sekund wcześniej. Bieganie zawsze mnie odprężało. Wiem, pewnie dla niektórych to dziwne, ale ja tak mam. Przebiegłam jeszcze kilkanaście metrów zanim mój dobry nastrój całkiem wyparował. A czemu? Bo zauważyłam, że ktoś koło mnie biegnie. Seth. On. No oczywiście, że to on. Bo czemu by nie? Po co dać mu spokój, przecież lepiej mnie denerwować.
Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi i biegłam dalej. Trochę przyspieszyłam. Chłopak zrobił to samo. Biegliśmy jeszcze kawałek, gdy ten dupek złapał mnie za nadgarstek. Nie no serio? Mało mu tego co dostał rano? Wyrwałam mu się i znów zaczęłam biec. Chłopak nic sobie z tego nie robił i znów mnie złapał, odciągnął poza powierzchnię toru. Przestałam się wyrywać, bo chciałam się dowiedzieć o co temu idiocie znowu chodzi. Gdy zeszliśmy z toru, chłopak podszedł do jednej z ławeczek i na niej usiadł. Ja stałam obok, czekając na to ci zamierzał mi powiedzieć. Gdy nie zaczął mówić po chwili postanowiłam, że mu w tym dopomogę.
- Czego chcesz? - spytałam się najobojętniej jak tylko potrafiłam.
- Nie gorączkuj się tak - on chyba postanowił, że wkurwianie mnie jest naprawdę świetnym pomysłem.
- Nie gorączkuję się, chciałabym tylko wrócić do biegania - dobra poczekam, nie dam mu tej satysfakcji, że udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi. Oparłam ręce na biodrach. Chłopak popatrzył na mnie i wkońcu postanowił się odezwać.
- Seksownie wyglądasz, masz niezłe ciało - zaczął lustrować mnie tymi niesamowitymi niebieskimi oczami. Prychnęłam.
- Lepsi od ciebie próbowali - skrzyżowałam ręce na piersi. - Nos cię już nie boli ?- uśmiechnęłam się wrednie. Chłopak spochmurniał.
- Nie - zacisnął tą swoją cholernie idealną szczękę.
- Skoro to już wszystko to cześć- odwróciłam się z zamiarem odejścia i zaczęłam biec. Seth dołączył do mnie. Popatrzyłam na niego. Cholera. Zły, bardzo zły pomysł. Chłopak biegł bez koszulki, co jak co, ale klatę miał idealną.
Obróciłam głowę i patrzyłam przed siebie. Co jakiś czas zerkałam na niego ukradkiem. Obserwowałam jego mięśnie, które poruszały się pod opaloną skórą.
- Nie musisz tak na mnie zerkać. Nie przeszkadza mi jak na mnie patrzysz. Wiem, że jestem seksowny - wyszczerzył się w bezczelnym uśmiechu. - Ty też jesteś niczego sobie.
- Już to chyba mówiłeś - serio? Myśli, że takie oklepane, powtarzające się teksty na mnie działają? Żałosne. Biegliśmy chwilę w ciszy.
- Ścigamy się? - spytał niebieskooki nagle.
- Co? - odparłam zaszkoczona.
- Pytałem się, czy się ścigamy?
- Dokąd?
- Do trenera- wskazał palcem jakieś miejsce. Podążyłam wzrokiem za jego ruchem. Zauważyłam trenera, który stał jakieś 800 metrów od nas. Z tej odległości pewnie bym go nie zauważyła, gdyby teren nie był idealnie płaski i gdyby koło niego nie stało pełno uczniów. Ale i tak byli ledwo widoczni.
- Myślisz, że dasz radę? - spytałam.
- Martwię się raczej i ciebie.
- Nie bądź taki pewny siebie- chłopak tylko prychnął. Zaśmiałam się cicho.
- To jak?
- Niech będzie.
-3,2,1.
- Start! - krzyknęłam i zaczęłam biec szybciej. Seth przyspieszył i zrównał się ze mną. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, chłopak zrobił to samo. Cały czas biegliśmy mniej więcej równo. Gdy jedno wysówało się trochę do przodu to drugie zaraz je doganiało. Nie byłam nawet zmęczona jakoś specjalnie. Kocham biegać, biegam często, długo i szybko. Taki bieg jak ten to dla mnie nic. Kiedy byliśmy jakieś 100 metrów od innych uczniów i trenera, chłopak zaczął zostawać w tyle. To była moja okazja. Postanowiłam spuścić całą moją energię z wodzy. Ryszyłam szaleńczym biegiem. Kocham ten pęd i moc jaką daje mi moje własne ciało.
Chłopak został daleko w tyle. Biegłam niesamowicie szybko. W kilka sekund dotarłam do mety. Mimo to biegłam dalej, bo nie chciałam jeszcze tracić tego pędu. Dopiero po kolejnych 60 metrach zwolniłam i zawróciłam. Podbiegłam truchtem do nauczyciela, któremu szczęka opadła z wrażenia, zresztą tak ja reszcie, a najbardziej Sethowi.
- O mój Boże! Dziewczyno! - zaczął krzyczeć nauczyciel. - Musisz zacząć startować w zawodach, z tobą wygramy mistrzostwa! - skrzywiłam się na jego propozycję i zaczęłam iść w stronę ławki, na której leżały moje bandaże. Podeszłam tam i je wzięłam. Podbiegł do mnie Seth.
- Co?! Jak?! Jakim, kurwa, cudem ty tak szybko biegasz ?! - zaczął krzyczeć i zadawać pytania. Najgorsze połączenie. I to jeszcze w wykonaniu bardzo irytującej i bardzo pociągającej osoby.
Wzruszyłam ramionami.
- Dużo biegam i ćwiczę - mówię, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Wsumie to chyba jest. To logiczne, że jak się ćwiczy to się umie. No wiedziałam, że idiota.
Zajęcia się skończyły, więc poszłam razem z bandażami do sali, w której odbywały się zajęcia z samoobrony.
Zaczęłam się rozciągać, a do sali wszedł instruktor. Nie powiem, przystojny to on był i to bardzo. Brązowe włosy i oczy, do kompletu wystające kości policzkowe, prosty nos, mocna szczęka, delikatny zarost i malinowe usta. Świetna klata, którą było widać spod obcisłej koszuli, którą miał na sobie.
- Witam panienkę Fireheart - uśmiechnął się uprzejemie. Na oko miał jakieś 21-22 lata. Młody, no ale nie zatrudnili, by go gdyby nie miał doświadczenia. - Jestem Nicholas. Nicholas Dante. - wyciągnął rękę, którą ścisnęłam i uśmiechnęłam się uprzejmie.
- Witam. Proszę mi mówić Destiny. Albo Dust - kolejny grzeczny uśmiech.
- Dobrze- uśmiechnął się. Dobrze, że się zgodził, bo nie mam ochoty słuchać " panienko Fireheart, świetnie panience idzie " i tak dalej wystarczy, że na Alasce musiałam tego słuchać, przez ponad 17 lat mojego życia. Teraz chciałabym, żeby tamte czasy wróciły. Poczułam gulę w gardlę, ale otrząsnęłam się i całą swoją uwagę skupiłam na panu Dante.
- W takim razie mów mi Nic - uśmiechnął się. - Więc powiedz mi Dust, czy chodziłaś wcześniej na takie zajęcia i czy miałaś do czynienia z samoobroną.
- Trochę, coś tam się uczyłam - przyznałam, chociaż była to półprawda.
- W takim razie zaczniemy od czegoś prostego. Skoro jesteś już rozgrzana to możemy zaczynać.
Ustawiliśmy się w pozycjach obronnych. Nic mnie zaatakował wyprowadzając prawy sierpowy, który zablokowałam i wymierzyłam mu cios w brzuch, który z kolei on sparował. Zadawaliśmy sobie ciosy, ale żadne z nas nie dosięgało drugiego, bo te go blokowało. Cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Chłopak wyprowadził wysoki kop z półobrotu, przed którym ja się uchyliłam. To była moja okazja na atak. Przechyliłam się na bok do nogi, która stała na ziemi, a drugą wyprowadziłam wysoki kop pod brodę i prawie wykonałam szpagat, gdyż Nic był dużo, dużo wyższy odemnie. Zatrzymałam nogę dosłownie centymetr przed gardłem mojego przeciwnika. Nie chciałam mu robić krzywdy, bo nie o to w tym chodziło. Zabrałam nogę i postawiłam ją spowrotem na ziemi.
Stałam zdyszana i patrzyłam na Nika, czekając na jego ocenę.
- Chyba miałaś więcej z tym do czynienia niż trochę - ocenił trener. - Niezła jesteś, a ten ostatni cios może zabić, wiesz o tym prawda?
- Wiem.
- A mimo to go wykonałaś. Jesteś strasznie pewna, że uda ci się zatrzymać stopę.
- Ćwiczyłam to miliony razy - machnęłam na to ręką.
- Miałam tylko trochę do czynienia z samoobroną - Nik próbował naśladować mój głos i wyszło mu to całkiem zabawnie. Zaczęłam się szczerze śmiać.
- Bardzo śmieszne, Nik - wystawiłam mu język.
- No dobrze, skoro już wiem co umiesz to przejdźmy do treningu.
Trenowałam przez następne 1,5 h, a przez 1h cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
Pożegnałam się z Nikiem. Wymieniliśmy się numerami telefonów, bo naprawdę przepadliśmy sobie do gustu. Ale mimo że był przystojny to ni czułam do niego pociągu seksualnego. Myślę, że możemy zostać przyjaciółmi.
Wyszłam z sali i skierowałam się ku szarniom i znajdujących się w nich prysznicom. I o jednym właśnie marzyłam. Bo mimo że byłam cholernie zadowolona to i strasznie spocona i zmęczona po 4 h ruchu.

PRZEPRASZAM, ŻE TYLE NIE BYŁO RODZIAŁU. BRAK WENY. BĘDĘ PISAĆ WTEDY KIEDY BĘDĘ MIAŁA CZAS I WYŻEJ WYMIENIONĄ WENĘ, WIĘC NIE WIEM KIEDY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ ROZDZIAŁY. POSTARAM SIĘ, ŻEBY BYŁY SZYBCIEJ NIŻ TEN.

ROZDZIAŁ NUDNY WIEM, ALE MAM POMYSŁ NA NASTĘPNY. POSTARAM SIĘ GO DODAĆ W MIARĘ SZYBKO. TROCHĘ SIĘ W NIM WYDARZY.

~Dust

DANGEROUS GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz