,,There's a time for peace and there's a time for war, time to be a man and know what you're fighting for"
Fala kul już miała dotknąć jego pocącego się ze stresu ciała, gdy poczuł uścisk na barkach. W sekundę został wciągnięty do windy, która równie szybko zdążyła zatrzasnąć drzwi. Huk wystrzelanych naboji dotarł do jego uszu, a on schylił głowę aby po chwili poczuć chwilowy spokój. Ryzyko postrzelenia mineło, a on został ze swoim wybawcą sam. Liam podniósł głowę i ujrzał znajome oczy. Ich zieleń i blask wyrażały jednocześnie strach i ulgę. Oparł się o ścianę wyłożoną panelami oddychając głęboko.
- Co ty tu robisz? - spytał zaraz, wiedział że chłopak nie mógł tu być gdyby nic go do tego nie zmusiło. Theo odetchnął i stanął wyprostowany, jakby chciał usłyszeć lepiej to co dzieje się na zewnątrz windy.
- Sam się zastanawiam - skrzyżował swój wzrok na parę sekund z chłopakiem. Młodszy słysząc jednak jego odpowiedź przełknął w myśli i szybko się odwrócił. Wzrok zawiesił na nieruchomych drzwiach, za którymi nie było już nic słychać. Zjeżdżali na dół. Bądź na górę - mało go to interesowało.
- Widocznie dobrze że się jednak zjawiłem bo zostałbyś wyjątkowo ładnym dywanem - odparł brunet drapiąc się po szyji. Liam tylko głośno westchnął, nadal nasłuchując - Gniew oszczędzaj na łowców.
- Nie są łowcami. To amatorzy - odpowiedział chłopak po czym odwrócił się na piecie aby ujrzeć kpiący uśmiech Raekena - Są zmuszeni.
- Zmuszeni czy nie, właśnie uratowałem Ci życie, dzieciaku. Nie oczekuje podziękowań - oznajmił Theo wybierając przycisk, aby pojechać na inne piętro. Liam patrzył na niego tępo jakby nie rozumiał żadnego z jego słów. Postawił krok do przodu zaciskając pieści.
- Theo, co tu robisz?
- Skoro nie cieszysz się z mojego widoku to może ucieszy Cię wiadomość, że Scott ma plan. Idą do szkoły, niedługo to się skończy. Ja miałem Cię stąd tylko wyciągnąć. Tylko tyle - brunet machnął rękę i uśmiechnął się delikatnie. Czuł jak młodszemu szybko bije serce, jednak nie było to z powodu strachu. Bardziej irytacją - Chyba że chcesz zginąć, to mogę iść i dać im...
- Dobra rozumiem, dzięki. Naprawdę - westchnął blondyn. Czasem miał dosyć gadania starszego, ale podniosło go to trochę na duchu. Dotknął panelu z przyciskami aby zablokować na chwilę drzwi. Słyszał bicie serc. Wielu serc. Theo przybliżył się minimalnie.
- Są tam? - szepnął obserwując reakcje Liama, który zaraz pokiwał głową - Nie umrę za Ciebie.
- Ja za Ciebie też nie - odparł Liam skupiając wzrok na oczach Theo który zrobił krok w przód jak on. Obaj czuli napięcie jakie panowało w pomieszczeniu. Dlatego Theo połknął ślinę patrząc na spierzchnięte usta chłopca.
Skoro obaj mogą zginąć to czemu nie zaryzykować?
Theo bez chwili zawachania złapał blondyna za szyję przybliżając się do niego. Patrząc mu w oczy, połączył ich usta. Nie miał pojęcia jak zachowa się Liam, ale chciał w ten sposób wyładować cały niepokój, który siedział w nim od chwili prośby Scotta. Zależało mu na jego życiu, a w chwili ryzyka, pocałunek i ewentualna śmierć mogłaby przekazać to zarówno alfie jak i małej becie, którą trzymał teraz w ramionach.
Serce Theo niemal wystrzeliło kiedy poczuł jak młodszy nieśmiało oddaje pieszczotę. Docisnął go do siebie jeszcze bardziej, chciał czuć ciepło jego ciała i słodki smak jego ust, których nareszcie mógł posmakować. Nie myśląc o konsekwencjach, powoli muskał wargi przyjaciela jakby ryzyko czy śmierć za rogiem nie istniały.
Ten właśnie mały, lecz tak dużo znaczący gest, wzbudził w obu chęć walki.
Liam pierwszy oderwał się od wilgotnych ust starszego, kładąc rękę na jego piersi.
- Ale będę przy Tobie walczył - oznajmił patrząc na niego zawstydzony. Theo uśmiechnął się łobuzersko, skacząc w duchu z radości. Tak bardzo mógłby za niego zginąć.
- Dobrze. Walczmy.
