,,Anywhere, whenever
Apart, but still together"Theo nie mógł zasnąć tej nocy. Mimo że deszcz ustał i w okolicy było cicho, nie potrafił usnąć. Nie miał pojęcia od ilu godzin leży, wlepiając wzrok w dach samochodu. Po paru minutach podniosł się do siadu. Złapał za komórkę, aby zobaczyć wyświetlające białe cyfry. Przeklnął w myślach pocierając twarz dłonią. Odblokował telefon, musiał się czymś zająć aby dotrwać do świtu. Nie miał co ze sobą zrobić. Do szkoły nie wróci, bo nie miało to sensu, o pomoc nie ma się do kogo zgłosić, jedyne czego mógł spróbować to znaleźć jakąś pracę. Tak, praca mogłaby mu pomóc jakoś żyć. Chociaż nie tęgo w tym momencie potrzebował.
Przeskakiwał palcami po wyświetlaczu, szukając jakieś oferty. Nic nie przypadło mu do gustu, na tyle aby spróbować. W pewnym momencie przypomniał sobie że Scott ma wyjechać w przyszłym tygodniu na studia, dlatego Raeken mógłby zgłosić się do kliniki zwierzęcej. Szybko wszedł w kontakty i już miał wybierać numer do Alfy, kiedy jego wzrok przykuło coś innego. Wielkimi literami napisane bylo nic innego, jak imię młodszego blondyna, a także jego numer. Theo nie potrafił odnaleźć w pamięci momentu w którym mógł zapisać numer Liama, dlatego pomyślał że chłopak mógł sam siebie wpisać kiedy odwoził go do domu. Bez zastanowienia wybrał jego numer, przyłorzył komórkę do ucha czekając na sygnał. Nie liczył na nic innego jak głuchy dźwięk połączenia, miał dość ciszy wyjącej mu w głowie. Odebrał. Odezwał się, zaspanym głosem. Liam odebrał od niego połączenie.
- Pogięło Cię, Raeken. Wiesz która jest godzina?- wkurzony głos chłopaka wypełnił samochód. Theo uśmiechnął się, od razu czując ulgę - Stało się coś?
- Nie sądziłem że odbierzesz - odparł słysząc ciche ziewanie z urządzenia - Nie sądziłem też że będę mieć kiedykolwiek twój numer.
- Wpisałem go na wszelki wypadek, jeśli teraz nic się nie dzieje to możesz spadać.
Po tych słowach rozłączył się, zostawiając Theo z dziwnym uczuciem w sercu.______________________________
Liam wraz z ojcem przyjechali na parking, po samochód. Ojciec wziął że sobą karnister, dzięki czemu mogli wlac do niego trochę paliwa i odjechać. Liam jednak zamiast skupić się na tym co mówi do niego go ojczym, cały czas patrzył w inne miejsce. Paręnaście metrów dalej rozponal pick up'a należącego do Theo. Dlatego gdy usłyszał pytanie o co chodzi, odpowiedział że chce zostać na parkingu. Liam upewnił się że ojciec odjechał, a on ruszył w stronę znajomego pojazdu, który był jednym z niewielu w tym miejscu. Ujrzał że na ławce niedaleko siedzi brunet, patrząc za skarpę przed nim.
- Hej - powiedział Liam, podchodząc do chłopaka, który nie zareagował. Patrzył na widok przed siebie, oddychając spokojnie. Blondyn Usiadł na drugim końcu ławki i dopiero wtedy Theo spojrzał na niego - Spedziłeś tu cały dzień?
- Nie odzywaj się, niszczysz mi odpoczynek - odparł Theo odziwo spokojnym głosem. Młodszy oparł się, cały czas wpatrując się w profil chimery. Zaczął zastanawiać się dlaczego przyszedł do niego, skoro mógł wrócić i nawet nie zwracać na niego uwagi tak jak on olewał go w tym momencie.
- Theo... - zaczął czując chłodny powiew wiatru. Przełknął ślinę, wbił wzrok w beton. Tak bardzo czuł się nieswojo w jego towarzystwie - To w nocy...dlaczego dzwoniłeś?
Raeken nadal patrzył przed siebie, szukając w głowie jakiegoś sensownego wyjaśnienia. Oczywiście, uważał ze nie musiał się tłumaczyć, ale sposób w jaki Liam na niego patrzył sprawił że nie miał nawet siły się wykręcać. Poczuł że w tej sekundzie mógłby się przed nim otworzyc - Chociażby na chwilę poczuć się lepiej i wyrzucić z siebie przynajmniej jeden problem. Nie był aczkolwiek pewnien czy jest to dobry moment, czy Liam będzie chciał go słuchać albo cokolwiek.
- Mam koszmary - odpowiedział po czym odwrócił głowę, aby uniknąć zwroku bety - Nie chcę rozmawiać, Liam. Nawet nie próbuj - Odpoewidział kiedy poczuł jak chłopak siada bliżej.
- Więc czemu mam wrażenie że jest inaczej? Theo, czuję że jesteś niespokojny. Cały czas to czuję - Liam też był niespokojny. Raeken słyszał jak szybko wali jego serce, sprawiając że ból głowy zaraz rozsadzi mu czaszkę - Wiem, że to moja wina, ale pozwól sobie jakoś pomóc.
Theo westchnął głośno, Ułożył dłonie na twarzy i oparł się na kolanach. Miał dosyć tego dzieciaka oraz jego upierdliwych pytań. Wyprostował się po kilku sekundach, aby ujrzeć chłopaka, który dotykał swoim barkiem jego ramię, a ich kolana stykały się.
- Mój los to nie jest twoja sprawa. Nie powinieneś się ze mną zadawać, a ja nie powinienem zawracać Ci głowy moimi problemami - warknął, czując irytacje. Dunbar zamiast odsunąć się, zbliżył się jeszcze bardziej jakby czekał na cios starszego.
- Nie pytałem Cię o zdanie - odpowiedział wracając do do poprzedniej pozycji. Theo nadal patrzył na niego go przepełniony złością, jednak dał spokój i wrócił do oglądania widoków.
Siedzieli w ciszy długo. Żaden nie myślał o tym aby ponownie się odezwać. Po prostu siedzieli, nie czując potrzeby porozumienia się. Tak im było dobrze. Słońce powoli zaczęło zachodzić, a wiatr stawał się coraz silniejszy. Przez ciało chimery przeszły ciarki, poczuł chłód i znudzenie.
- Chodź - warknął, łapiąc blondyna za rękę. Pociągnął go do samochodu, gdzie spędzili kolejne minuty w ciszy. Liam bawił się swoimi palcami, na których przez chwilę czuł chłód dłoni starszego. Chciał coś powiedzieć, czuł że atmosfera między nimi jest tak gęsta ze można by ją nożem kroić.
- Słuchaj, Liam. Nie chcę żebyś marnował na mnie swój czas - na szczęście Theo przerwał ciszę. Blondyn wciągnął powietrze, aby wypuścić je wraz z cichym świstem.
- Mam dużo czasu - westchnął spoglądając na starszego - Poza tym muszę mieć pewność że Łowcy po Ciebie nie wrócą. Jak rana?
- Ujdzie - Brunet przewrócił oczami - Naprawdę będziesz tak ze mną po prostu siedział?
- Co w tym takiego złego? Jakbym Ci przeszkadzał to byś mnie już dawno stąd wyrzucił - Liam miał rację. Theo widział o tym doskonale. Blondyn uśmiechnął się z satysfakcją - Zimno ci, prawda?
Chłopak potwierdził skinieniem głowy. Liam nieśmiało złapał go za dłoń, chcąc dać mu odrobinę ciepła.
- Jedźmy do mnie. Weźmiesz gorącą kąpiel, zjesz coś porządnego i prześpisz się jak normalny człowiek. Pozwól mi chociaż na tyle - Młodszy uśmiechnął się łagodnie. Nie do końca rozumiał czemu to zaproponował, ale czuł że właśnie to musi zrobić. W końcu kto zajmie się tym zepsutym chłopakiem jeśli nie on?